Radni z komisji budżetu zapoznali się z sytuacją w miejskim budżecie. Nie ma tragedii, ale nie jest w nim różowo - to pierwsze i ogólne spostrzeżenia. - O ile wydatki są na dobrym, niezagrożonym poziomie, to niepokojące są dochody. Cieszy, że są wyższe wpływy z PiT i CiT, ale martwi niski dochód ze sprzedaży majątku - mówi Andrzej Gąsiorowski, szef komisji budżetu w chojnickiej radzie.
Z planu pozyskania 13 mln zł w tym roku do tej pory - w pierwszym półroczu - udało się zrealizować niecałe 30 proc., czyli ok. 3,5 mln zł. Te wskaźniki mogą się znacznie poprawić. Jednak pod warunkiem, że miastu uda się sprzedać sporo działek na "Metalowcu". - Ich sprzedaż może przynieść określone dochody - mówi Gąsiorowski.
Obecną sytuacją zmartwiona jest skarbniczka miasta Krystyna Perszewska. - Jeśli nie uda się wykonać dochodów, to jest niebezpieczeństwo, że zabraknie nam środków na zapłatę zobowiązań - mówi. - Nic nie wskazuje na to, że przybędą nam ponadplanowe dochody, więc trzeba dążyć do jak najwyższego wykonania dochodu ze sprzedaży majątku.
Przeczytaj również: Dwie ambitne radne zabiegają o pieniądze w ramach budżetu obywatelskiego
Niestety, miejska kasa świeci pustkami i nie ma wolnych środków. Miasto "musiało" bowiem zainwestować w budowę oświetlenia i remont na stadionie Chojniczanki oraz zapłacić wynegocjowane "odszkodowanie" przedszkolom. A to wszystko w sumie kilka milionów zł.
Skarbniczka martwi się, że dochodzą różne dodatkowe koszty, jak chociażby nowe oświetlenie stadionu. - Musimy zabezpieczyć na ten cel z 20 tys. zł, gdyż treningi i mecze mogą tyle nas kosztować - mówi Perszewska.
W ratuszu muszą więc mieć się na baczności, bo jak mówi skarbniczka, nie można sobie pozwolić na niezapłacenie zobowiązań w ciągu 30 dni, gdyż to może grozić odsetkami, a to w konsekwencji dyscypliną budżetową.
Czytaj e-wydanie »