- Niedawno byłam z grupą przyjaciół na spływie kajakowym na rzece Piławie na Pomorzu. Przeżyliśmy prawdziwy horror - opowiada pani Alicja z Bydgoszczy. - Pioruny waliły ze wszystkich stron, najbardziej znad pobliskiego zalesionego wzgórza. A my pod namiotami na łączce na brzegu rzeki. I właściwie nie wiedzieliśmy, czy tam zostać, czy uciekać kajakami z nurtem Piławy. Jak się zachować?
Pani Alicja pływa też żaglówkami po Mazurach i też ma wątpliwości czy w razie burzy zostać na pokładzie, czy też jak najszybciej schronić się przy brzegu, w porcie?
Zdzisław Chudziński, z bydgoskiego WOPR-u, ratownik z 49-letnim stażem, w sezonie patroluje ratowniczą motorówką Zalew Koronowski i widuje w czasie burzy wielu żeglarzy chroniących się pod nadbrzeżnymi drzewami. - To lepszy pomysł niż pozostanie na jeziorze, ale gdy zbliża się nawałnica, najlepiej jest jak najszybciej schronić się na przystani. Najlepiej wejść do jakiegoś budynku: do tawerny, kawiarni, wypożyczalni sprzętu pływającego - radzi ratownik. - Dawniej maszty żaglówek były drewniane, dziś są aluminiowe, a wanty stalowe, więc doskonale przyciągają pioruny.
Pan Zdzisław wskazuje też na inny problem - na linie wysokiego napięcia. Kilka lat temu ratował żeglarza porażonego śmiertelnie prądem, gdy maszt jego jachtu zahaczył o linię. - Prąd "poszedł" po wancie, za którą trzymał ten nieszczęśnik. Był spalony od głowy do pasa - wspomina Zdzisław Chudziński. Po tej tragedii zakład energetyczny podwyższył słupy podtrzymujące kable. Jednak zawsze trzeba na nie uważać (są oznakowane), bo generalnie maszty jachtów są coraz wyższe.
Przeczytaj także: Burza w naszym regionie [zdjęcia internautów]
Działająca w USA Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego zaleca stosowanie w czasie burzy prostej zasady: 30/ 30. Jeśli zobaczy się błyskawicę i przed usłyszeniem grzmotu nie zdąży doliczyć do 30, wtedy należy jak najszybciej schować się w bezpiecznym miejscu. Kolejna trzydziestka oznacza minuty - właśnie tyle należy odczekać po usłyszeniu ostatniego grzmotu, by bezpiecznie opuścić schronienie.
Na otwartej przestrzeni trzeba schronić się w zagłębieniu terenu, w rowie. Doskonałym azylem jest samochód. W trakcie burzy najbezpieczniej jest zatrzymać go i przeczekać na parkingu, bacząc by ten nie znajdował się pod drzewami.
W ubiegłym roku strażacy wyjeżdżali do zdarzeń spowodowanych burzami 35 razy. 23 interwencje to pożary od uderzenia piorunów, a 12 to tak zwane miejscowe zagrożenia, najczęściej powalone na drogi drzewa. W tym roku było już 10 pożarów i 5 miejscowych zagrożeń. - Na szczęście w tych zdarzeniach żaden człowiek nie został poszkodowany, ale ryzyko zawsze istnieje. Co roku mamy coraz więcej takich interwencji, zatem liczba gwałtownych zjawisk pogodowych wciąż wzrasta - informuje mł. bryg. Małgorzata Jarocka-Krzemkowska, rzecznik komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Toruniu.
Takąą tendencję zauważają też polscy klimatolodzy. Jednak potwierdzenie tej tezy wymaga wieloletnich badań. - W naszym klimacie burze nie są jednak niczym niezwykłym - wyjaśnia dr Joanna Uscka-Kowalkowska, adiunkt w Zakładzie Klimatologii toruńskiego UMK. - Mogą występować cały rok, nawet w styczniu, natomiast dość intensywnie latem.
Na Kujawach i Pomorzu zdarza się w roku średnio 21 dni burzowych. Takie obliczenia wynikają z 30-letnich obserwacji meteorologicznych. Region znajduje się więc w strefie nieco mniej niż średniej burzowej. Najmniej, bo 18 dni burzowych, występuje w północno-zachodniej części kraju, najwięcej - 34 - w południowo-wschodniej. W drugim przypadku chodzi zwłaszcza o pas gór.
Region znajduje się pod wpływem niżu. Znad Skandynawii płynie zimne i wilgotne powietrze. W weekend pogoda się poprawi, a to dzięki znacznie cieplejszemu powietrzu z południa Europy. W sobotę termometry wskażą 19-20 stopni, a w niedzielę o jeden-dwa stopnie więcej - informuje dr Bogdan Bąk, bydgoski synoptyk.
Czytaj e-wydanie »