- To, co tu się dzieje można nazwać bandytyzmen - mówi przedstawiciel jednego z biznesmenów roszczących sobie prawo do spółki Maktronik S.A. Rozmówca prosi, by nie podawać jego nazwiska.
Inne zdanie ma przedstawiciel drugiej strony - również przekonanej o tym, że prawo własności firmy jest po jego stronie: - Od ponad miesiąca przedsiębiorstwo jest sparaliżowane, bo do biura nie są wpuszczani legalnie wybrani przedstawiciele zarządu.
Bój trwa o spółkę, której majątek szacuje się na około 20 mln zł. Obie strony jednak przekonują, że o wiele więcej warta jest marka przedsiębiorstwa mogącego pochwalić się 25-letnią historią, którego głównym kontrahentem jest francuski koncern Michelin. Konflikt o Maktronik to odsłona sporu braci Janusza i Mirosława S., bydgoskich biznesmenów, których podzieliły interesy.
Wczoraj kilkunastu uzbrojonych mężczyzn w uniformach reprezentujących znaną na rynku firmę ochroniarską, otoczyło gmach przy ulicy Deszczowej 61 na bydgoskim Czyżkówku.- Pilnują tego, co w nocy albo nad ranem zrobili ludzie Mirosława S. - wyjaśnia Maciej Jaguszewski, szef ochrony Maktronika wskazując to na kordon ochroniarzy pilnujących wejścia do budynku, to na barykady palet ustawione po obu stronach biurowca. - W środku są nasi ludzie - część moich ochroniarzy i osoby z zarządu firmy. Nie mogą się wydostać na zewnątrz. To bezprawie.
Wejścia do biura strzegli wczoraj ochroniarze. Drzwi zostały przez nich obudowane klatką-bramką z pośpiesznie zespawanych stalowych belek.
Jaguszewski, który obserwował to, co działo się przed wejściem do biurowca, odsyła do Jerzego Piskozuba. To prezes firmy ustanowiony podczas sierpniowego walnego zgromadzenia akcjonariuszy. Wczoraj w sprawie tego, co stało się na terenie firmy złożył zawiadomienie do policji.
- Drugi raz jadę na komisariat złożyć kolejne zawiadomienie - podkreślał Piskozub. - Przed chwilą ludzie Mirosława S. wtargnęli do budynku. Użyto jakiegoś gazu. Pieką od tego oczy i gardło. Wcześniej zawiadomiłem o bezprawnym przetrzymywaniu osób.
- Istnieje groźba, że ktoś z zewnątrz podpali palety - ostrzegał z kolei Janusz Wąsowski, pełnomocnik zarządu.
Zarządu działającego w imieniu Janusza S. Druga strona jest równie mocno przeświadczona o swojej racji. - Nikogo nie przetrzymujemy, nie zabraniamy wychodzić z budynku - zapewnia Mirosław S.
Od miesiąca on i podlegający mu zarząd firmy Maktronik (z prezesem Ewą Koziczak na czele) codziennie przyjeżdżają na parking Maktronika białym kamperem. Zarząd Mirosława S. przesiaduje całe dnie w aucie manifestując w ten sposób swoje prawo do firmy.
- Działania Jerzego Piskozuba i Janusza S. są bezprawne - twierdzi Mirosław S. - Próbujemy tylko egzekwować prawa, jakie dają nam dokumenty, między innymi zapis w bazie KRS - kończy. Pierwsza próba przejęcia firmy przez Mirosława S. miała miejsce pod koniec sierpnia. We wrześniu kilkunastu najemnych pracowników rozebrało część ogrodzenia i wywiozło koparką bramę.
Wczoraj porządku na miejscu pilnowali też policjanci. Czy biznesmeni próbują wykorzystywać mundurowych do swoich rozgrywek? - Policja wykonuje obowiązki. Jeżeli zgłasza się do nas ktoś, kto twierdzi, że naruszono jego własność, reagujemy - mówi nadkom. Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.