Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć dyrektora PZU. Prywatny detektyw i gangsterski układ

mc
Na kolejnej rozprawie ma zostać przesłuchany świadek koronny Dariusz S., znany jako "Szramka". Nie stawia się na kolejne terminy rozpraw. Sąd nakazał policji doprowadzenie go do sądu. Zeznania będzie również składał Ryszard S., o którym Maciej J. mówił, że określano go ksywką "Siata". Ten świadek będzie składał zeznania w obecności psychologa, ponieważ ma medyczne rozpoznanie choroby Alzheimera
Na kolejnej rozprawie ma zostać przesłuchany świadek koronny Dariusz S., znany jako "Szramka". Nie stawia się na kolejne terminy rozpraw. Sąd nakazał policji doprowadzenie go do sądu. Zeznania będzie również składał Ryszard S., o którym Maciej J. mówił, że określano go ksywką "Siata". Ten świadek będzie składał zeznania w obecności psychologa, ponieważ ma medyczne rozpoznanie choroby Alzheimera Maciej Czerniak
Maciej J., były policjant CBŚ, a obecnie detektyw, mówił w sądzie o zabójstwie z 1999 roku. Opowiedział też o relacjach z innym świadkiem w tym procesie, Januszem S., byłym szefem spółki „Domar”.

Świadek, który został wezwany wczoraj na rozprawę w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy, to znana postać w mieście.

W 1999 roku, kiedy na tyłach gmachu ubezpieczalni PZU w Bydgoszczy zamordowano Piotra Karpowicza, Maciej J. brał udział w śledztwie jako policjant operacyjny CBŚ.

Kiedy przeszedł na emeryturę, założył firmę ochroniarsko-detektywistyczną. Twierdzi, że w 2014 roku poproszono go o ochronę hotelu Arka w Kołobrzegu. Obiekt należy do Janusza S., biznesmena z Bydgoszczy, dawniej szefa (upadłej w 2009 roku) spółki Domar, założyciela firmy transportowej Maktronik.

- Zgłosił się do mnie Jerzy P., który powiedział, że jest w zarządzie hotelu Arka. Potrzebowali tam profesjonalnej ochrony. Wiedział, że w mojej firmie pracują emerytowani policjanci i dzięki nim uda się zapewnić bezpieczeństwo gości hotelowych - zeznawał wczoraj Maciej J. - Od razu ustaliliśmy, że to nie będzie tylko ochrona fizyczna, ale coś w rodzaju detektywów chodzących po hotelu i obserwujących zachowanie gości. Już na miejscu poznałem Janusza S. - mówił J. i dodał na pytanie sędziego: - Ta znajomość nigdy nie miała charakteru prywatnego.

W czasie spotkań z J. Janusz S. miał go wypytywać o „sytuację w Bydgoszczy”. - Pytał, kto rządzi w mieście. Takie rzeczy.

S. podzielił się z Maciejem J. swoimi przypuszczeniami, co do brata, a przed laty również wspólnika w interesach, Mirosława S.

- Czuł, że Mirosław S. maczał palce w tej sprawie - zeznawał wczoraj Maciej J. - Mirosław miał już dzień po zabójstwie Piotra Karpowicza pojechać do Ryszarda S., biznesmena, byłego kierowcy rajdowego, pośrednika w handlu nieruchomościami, a ówcześnie właściciela komisu samochodowego i ogłosić mu, że za zabójstwem dyrektora z ubezpieczalni stoi Tomasz Gąsiorek. S. zwany „Siatą” uchodził w Bydgoszczy za pierwszego plotkarza. W ten sposób Mirosław S. chciał oddalić podejrzenia od siebie i skierować je na Gąsiorka.

Tomasz Gąsiorek to jeden z głównych oskarżonych w procesie. Prokuratura Apelacyjna w Lublinie już w 2004 r. oskarżyła go o to, że wspólnie z Henrykiem L. „Lewatywą”, Adamem S. „Smołą”, Tomaszem Z. i Krzysztofem B. przeprowadzili zamach na życie ubezpieczyciela. Dwa tygodnie przed śmiercią Karpowicz awansował w PZU na stanowisko dyrektora Oddziału Likwidacji Szkód i Oceny Ryzyka.

Wczoraj Maciej J. przywołał słowa Janusza S., który miał mu z kolei opowiedzieć o spotkaniu, z 1998 roku w biurowcu braci S. na bydgoskim Szwederowie. Mirosław miał zaproponować Januszowi udział w „przekręcie” polegającym na upozorowaniu kradzieży amerykańskiej maszyny do zgniatania karoserii. Urządzenie miało zostać wysoko ubezpieczone.

- Janusz S. stanowczo powiedział, że nie chce mieć z tą sprawą nic wspólnego - mówił Maciej J. - Później, kiedy Karpowicz awansował, odsuwał wszystkie „śmierdzące” sprawy odszkodowawcze. Jasne stało się, że i kwestia odszkodowania za ukradzioną maszynę nie przejdzie - według J. to przesądziło, że uznano, iż „trzeba zrobić porządek z dyrektorem”.

- Na podstawie wiedzy, którą mam dzisiaj, wiem że Mirosław S. był osobą najważniejszą w hierarchii gangsterskiej w Bydgoszczy - mówił Maciej J. - Był nazywany „Szeryfem” i trzeba było mieć jego zgodę, jeśli chciało się prowadzić interesy w mieście.

W 2009 r. w tej sprawie wszyscy oskarżeni zostali uznani za niewinnych, a w 2014 r. część usłyszała wyroki 25 lat więzienia.

Flesz. PIT-y po nowemu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Śmierć dyrektora PZU. Prywatny detektyw i gangsterski układ - Express Bydgoski

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska