https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoszcz 1938: zamach, kradzieże, morderstwa i... krwawa awantura na karuzeli

Maciej Myga
W bydgoskich gazetach nie było dnia bez sensacji, choć informacje przychodziły z opóźnieniem. Co z tego, skoro  nie było internetu i telewizji, a radio było dla bogaczy...
W bydgoskich gazetach nie było dnia bez sensacji, choć informacje przychodziły z opóźnieniem. Co z tego, skoro nie było internetu i telewizji, a radio było dla bogaczy... Maciej Myga
Rok 1938, właśnie wtedy, kiedy rozpoczyna się komiks "Pola", był dramatyczny. Przestępcy bynajmniej nie myśleli o zbliżającej się wojnie.

Rok przed zbliżającą się wojną. Bydgoszczanie jednak żyli codziennymi troskami. A Policja Państwowa pospolitymi przestępstwami i zbrodniami. Dochodziło do nich prawie codziennie, a niektóre obecnie mogą wprawić Czytelnika w zdziwienie.

Opinia publiczna podniecała się przede wszystkim historią pochodzącego z Bydgoszczy Władysława Skwierawskiego, znanego jako "Upiór z Warszawy", który w lasku młocińskim zamordował szofera Szlendaka, chcąc za wszelką cenę mieć auto. Nagie zwłoki kierowcy steyera, z postrzałową raną z tyłu głowy znaleziono w grobie wykopanym w lesie. Morderca opatrzył je nawet krzyżem.
Opinia publiczna bulwersowała się sprawą, zwłaszcza, że w Bydgoszczy mieszkała rodzina skazanego na śmierć zbrodniarza. W sprawę zamieszany był też jego brat, choć szybko oczyszczono go z zarzutów. "W sobotę wieczorem przyjechał do Bydgoszczy Klemens Skwierawski, brat Upiora z Warszawy. Został on zwolniony z aresztu, gdyż podejrzenia, skierowane pod jego adresem, okazały się niesłuszne. Klemens jest wyższy od swego brata, znacz nie szczuplejszy. Jest szatynem. Podobnie jak brat patrzy w ziemię..." - pisał "Kurier Bydgoski.

Przeczytaj również: Morderstwo u jubilera. Kto udusił kierownika sklepu na Gdańskiej?

Ale tego roku dochodziło też do pospolitych przestępstw. Na ławie oskarżonych bydgoskiego sądu zasiadł 38-letni Ignacy Szarzyński, rolnik z Jaksic. Pan Ignacy kupił od sąsiada konia. Zapłacił częściowo gotówką i wekslem za 60 złotych. Kiedy jednak przyszedł termin płatności, a Florian Kliczkowski zgłosił się po zapłatę, Szarzyński ze złością wydarł weksel sąsiadowi i go podarł. Kliczkowski poszedł prosto do prokuratury, a Szarzyński został skazany na cztery tygodnie aresztu w zawieszeniu.

Działały też w Bydgoszczy zorganizowane grupy przestępcze. Jak choćby ta, która grabiła odzież i futra przed świętami Bożego Narodzenia w bydgoskiej ekspedycji kolejowej. Sprawców zatrzymano i osadzono za kratkami, a garderobę można było rozpoznać i odebrać w drugim komisariacie PP przy ul. Wileńskiej. Były tam m.in. futra karakułowe, bibretowe, skórki lisów, kołnierze i mufki oraz większa ilość bielizny.

W bydgoskim sądzie rozpatrywani też sprawę krwawej awantury w Trzemesznie. Pojechał tam ze swoją karuzelą 53-letni Władysław Ostojski z ul. św. Trójcy. Na miejscu jednak musiał zmierzyć się z miejscowymi łobuzami. Na przejażdżkę wybrali się oczywiście miejscowi - podchmieleni 32-letni Mieczysław Jankowski oraz Władysław Kuśnierkiewicz - obaj wielokrotnie karani. Kiedy jazda się skończyła, osobnicy nie dość, że nie chcieli zapłacić, to jeszcze zażądali odszkodowania, za rzekomo zniszczoną marynarkę jednego z nich. Zaczęła się krwawa awantura, bo właściciel zepchnął ich z platformy, a później uderzył jednego z łobuzów gumową pałą w głowę, na co ten odpowiedział nożem. Oberwało się przy okazji kilku innym osobom, w tym małżonce właściciela karuzeli, która zanim przyjechała policja, otrzymała cios pięścią w twarz.

Prasa szeroko rozpisywała się też o śmierci urodzonego w Bydgoszczy księdza Stanisława Streicha. Kapłan został zamordowany podczas mszy świętej z udziałem dzieci w Luboniu. Zastrzelił go komunista Wawrzyniec Nowak. Kapłana zabił pierwszy strzał w głowę (druga kula miała utkwić w ewangeliarzu), ale zamachowiec strzelił jeszcze dwa razy w plecy księdza, a później wbiegł na ambonę i krzyczał z niej "Niech żyje komunizm!" oraz "Wynoście się z kościoła, to za waszą wolność!".

Mordercę próbował schwycić kościelny Krawczyński, którego rewolwerowiec też postrzelił: w prawą skroń i lewy bark. Pociski zraniły również dwie inne osoby. Morderca próbował jeszcze uciec, ale schwycili go, i o mało nie zlinczowali, wierni. Na stróżów prawa poczekał skrępowany w dworcowej poczekalni w pobliżu kościoła. Nowak został skazany na śmierć jeszcze tego samego roku, ale wyrok wykonano 29 stycznia 1939 roku.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

B
Bydgoszczanin

Ciekawie się to czyta. Przynajmniej zasady były. Jakby teraz ktoś publicznie zastrzelił inną osobę to świadkowie uciekliby gdzie pieprz rośnie. Jeśli jakimś cudem ujętoby sprawcę to po kilku latach chodziłby na wolności. Mamy swoją demokrację!

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska