Rok przed zbliżającą się wojną. Bydgoszczanie jednak żyli codziennymi troskami. A Policja Państwowa pospolitymi przestępstwami i zbrodniami. Dochodziło do nich prawie codziennie, a niektóre obecnie mogą wprawić Czytelnika w zdziwienie.
Opinia publiczna podniecała się przede wszystkim historią pochodzącego z Bydgoszczy Władysława Skwierawskiego, znanego jako "Upiór z Warszawy", który w lasku młocińskim zamordował szofera Szlendaka, chcąc za wszelką cenę mieć auto. Nagie zwłoki kierowcy steyera, z postrzałową raną z tyłu głowy znaleziono w grobie wykopanym w lesie. Morderca opatrzył je nawet krzyżem.
Opinia publiczna bulwersowała się sprawą, zwłaszcza, że w Bydgoszczy mieszkała rodzina skazanego na śmierć zbrodniarza. W sprawę zamieszany był też jego brat, choć szybko oczyszczono go z zarzutów. "W sobotę wieczorem przyjechał do Bydgoszczy Klemens Skwierawski, brat Upiora z Warszawy. Został on zwolniony z aresztu, gdyż podejrzenia, skierowane pod jego adresem, okazały się niesłuszne. Klemens jest wyższy od swego brata, znacz nie szczuplejszy. Jest szatynem. Podobnie jak brat patrzy w ziemię..." - pisał "Kurier Bydgoski.
Przeczytaj również: Morderstwo u jubilera. Kto udusił kierownika sklepu na Gdańskiej?
Ale tego roku dochodziło też do pospolitych przestępstw. Na ławie oskarżonych bydgoskiego sądu zasiadł 38-letni Ignacy Szarzyński, rolnik z Jaksic. Pan Ignacy kupił od sąsiada konia. Zapłacił częściowo gotówką i wekslem za 60 złotych. Kiedy jednak przyszedł termin płatności, a Florian Kliczkowski zgłosił się po zapłatę, Szarzyński ze złością wydarł weksel sąsiadowi i go podarł. Kliczkowski poszedł prosto do prokuratury, a Szarzyński został skazany na cztery tygodnie aresztu w zawieszeniu.
Działały też w Bydgoszczy zorganizowane grupy przestępcze. Jak choćby ta, która grabiła odzież i futra przed świętami Bożego Narodzenia w bydgoskiej ekspedycji kolejowej. Sprawców zatrzymano i osadzono za kratkami, a garderobę można było rozpoznać i odebrać w drugim komisariacie PP przy ul. Wileńskiej. Były tam m.in. futra karakułowe, bibretowe, skórki lisów, kołnierze i mufki oraz większa ilość bielizny.
W bydgoskim sądzie rozpatrywani też sprawę krwawej awantury w Trzemesznie. Pojechał tam ze swoją karuzelą 53-letni Władysław Ostojski z ul. św. Trójcy. Na miejscu jednak musiał zmierzyć się z miejscowymi łobuzami. Na przejażdżkę wybrali się oczywiście miejscowi - podchmieleni 32-letni Mieczysław Jankowski oraz Władysław Kuśnierkiewicz - obaj wielokrotnie karani. Kiedy jazda się skończyła, osobnicy nie dość, że nie chcieli zapłacić, to jeszcze zażądali odszkodowania, za rzekomo zniszczoną marynarkę jednego z nich. Zaczęła się krwawa awantura, bo właściciel zepchnął ich z platformy, a później uderzył jednego z łobuzów gumową pałą w głowę, na co ten odpowiedział nożem. Oberwało się przy okazji kilku innym osobom, w tym małżonce właściciela karuzeli, która zanim przyjechała policja, otrzymała cios pięścią w twarz.
Prasa szeroko rozpisywała się też o śmierci urodzonego w Bydgoszczy księdza Stanisława Streicha. Kapłan został zamordowany podczas mszy świętej z udziałem dzieci w Luboniu. Zastrzelił go komunista Wawrzyniec Nowak. Kapłana zabił pierwszy strzał w głowę (druga kula miała utkwić w ewangeliarzu), ale zamachowiec strzelił jeszcze dwa razy w plecy księdza, a później wbiegł na ambonę i krzyczał z niej "Niech żyje komunizm!" oraz "Wynoście się z kościoła, to za waszą wolność!".
Mordercę próbował schwycić kościelny Krawczyński, którego rewolwerowiec też postrzelił: w prawą skroń i lewy bark. Pociski zraniły również dwie inne osoby. Morderca próbował jeszcze uciec, ale schwycili go, i o mało nie zlinczowali, wierni. Na stróżów prawa poczekał skrępowany w dworcowej poczekalni w pobliżu kościoła. Nowak został skazany na śmierć jeszcze tego samego roku, ale wyrok wykonano 29 stycznia 1939 roku.
Czytaj e-wydanie »