Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoszcz, osiedle Bocianowo

Redakcja
Mieszkańcy Bocianowa żyją jak jedna wielka rodzina. Latem spotykają się wieczorami w ogródkach, by przy grillu spędzić miło czas
Mieszkańcy Bocianowa żyją jak jedna wielka rodzina. Latem spotykają się wieczorami w ogródkach, by przy grillu spędzić miło czas
Osiedle Bocianowo to jedna z najstarszych dzielnic Bydgoszczy. Leży w centrum miasta.
Elżbieta Guzińska
Elżbieta Guzińska

Elżbieta Guzińska

Pełna jest kamienic o przepięknych elewacjach, z zielonym placem Kościuszki w środku.

Elżbieta Guzińska
Od 15 lat mieszkanka Londynka. Emerytka, kiedyś pracowniczka Eltry. Mieszka z mężem. Córka ekonomistka wyprowadziła się do Fordonu i tam wychowuje dwójkę dzieci.
- Mieszka się tu w miarę dobrze. Problemem jest brak remontów, klatki od 40 lat nie były odnawiane. Poza tym jest straszny brud, psy zanieczyszczają skwer i ulice, i to jest obrzydliwe. Nikt o nas nie dba. Nie ma chodników, czujemy się jak margines, zapomniany i opuszczony. Sika się nam na klatkach. Wieczorem strach iść, bo nie ma odpowiedniego oświetlenia. Płaci się jak za zboże, a sprzątaczki nie przychodzą.

Irena Żurawska

Irena Żurawska
Irena Żurawska

Irena Żurawska

Od 30 lat mieszka - jak mówi- w "Londynie" z mężem i synem. Córka z szóstką dzieci jest jej najbliższą sąsiadką.
- Bo my tu Londyn mówimy. Córce pomagam jak mogę, bo owdowiała. Pochodzę z Płońska, gdybym wiedziała, że tu tak będzie, to bym nawet i Toruń wybrała, za żadne skarby bym nie podjęła tej decyzji drugi raz. Dzieciaki biegają do późnej nocy, hałasują. Z sąsiadami też trudno się dogadać. U nas w Mazowieckiem to każdy jak brat z bratem żyje, a tu? Boję się wyjść po zmroku, taki element chodzi. Żadnych wygód w domu nie mam, sama wodę pociągnęłam. Pieniądze w remont włożyłam, a teraz mają nam domy rozebrać? Żal będzie.

Damian Groń

Damian Groń
Damian Groń

Damian Groń

Ma 17 lat, uczy się na kucharza. Jest już w swej rodzinie trzecim pokoleniem mieszkającym na Londynku.
- Tu się mieszka dobrze. Nie ma narkotyków, przemocy nie ma. Jest plac zabaw, więc dzieci biegają, w piłkę grają, bo mają dużo energii. Wszędzie jest tak samo, jeśli chodzi o problemy. Nie chcemy tylko, żeby nam domy zburzyli. Gdzieś indziej mieszkać to bym nie chciał. Tu mam kumpli, nie chciałbym się od nowa przyzwyczajać. Poza tym nasi rodzice się przyjaźnią i wolny czas też spędzają wspólnie. Najfajniej jest w wakacje. Robimy grilla w ogródkach i jest super zabawa. Pozwalają nam wtedy szaleć do nocy i my z tego chętnie korzystamy!

Marta Przybylska

Marta Przybylska
Marta Przybylska

Marta Przybylska

Piętnastolatka, uczennica gimnazjum nr 52. Od ośmiu lat mieszka na "Boćka". Wcześniej mieszkała na Okolu. Ma 3 starszych braci, którzy się o nią martwią.
- Dobrze mi się tu mieszka. Jest dużo zieleni, mam fajnych znajomych w moim wieku. Blisko do Myślęcinka, gdzie jeżdżę konno. Czuję się tu bezpiecznie, nie ma się czego bać. Mam trzech braci, którzy też dobrze się tu czują i za nic na świecie nie przeprowadziliby się do innej dzielnicy. Od bardzo dawna słychać, że nas wyburzą, ale ja nie mam tego lęku. To zabytki, więc nikt nas stąd nie wykurzy. Remontów nam nie robią, to się wzięliśmy i sobie sami remont klatki zrobiliśmy. Jak się coś komuś nie podoba, to sam musi zadziałać, wziąć sprawy w swoje ręce. Denerwuje mnie tylko stan chodników. Albo ich nie ma, albo są rozwalone. A ja na tych dziurach łamię sobie obcasy.

Danuta Baranowska

Danuta Baranowska
Danuta Baranowska

Danuta Baranowska

Ma 59 lat i tyle samo mieszka na "Boćka". Z mężem i synem. Emerytka, wcześniej Pracowniczka służby zdrowia.
- Miałam dobry kontakt z ludźmi, lubiłam tę pracę. Ale na emeryturę przeszłam z wielką radością. Długo nie mogłam się doczekać na ten zasłużony odpoczynek. Nam na "Boćka" żyje się dobrze. Skoro mnie tak jest, to moi panowie też są zadowoleni. Jedynym minusem jest to, że dużo płacimy za czynsz, a wszystkie wygody organizujemy sobie sami. Proszę sobie wyobrazić, że korzystamy jeszcze z butli gazowych, które sami sobie zamawiamy i kupujemy. Ale poza tym, to żyjemy tu jak jedna wielka rodzina. Jak coś nam nie pasuje, to mówimy to sobie w oczy. Z młodzieżą przesiadującą na klatkach schodowych mamy układ - jak są cicho i nie bałaganią, to mogą siedzieć. I jest porządek. Z nimi to trzeba spokojnie, nie krzykiem. Sklepy tu wszystkie mamy, takie małe miasto w mieście. Nie narzekam.

Ryszard Borkowski

Ryszard Borkowski
Ryszard Borkowski

Ryszard Borkowski

Ma lat 47, od urodzenia "londyńczyk". Jego rodzice od wojny mieszkali na Bocianowie. Pracuje w IPN-ie jako inspektor ochrony. Mieszka z żoną i z córką przy ulicy Pomorskiej.
- Córka studiuje na UKW, wybrała tę uczelnie, bo ma blisko. Kolegów i koleżanki ma raczej ze studiów, niż stąd. A narzeczonego to ma Włocha, w świecie się poznali, w Anglii. Ja nie narzekam, mnie jest tu bardzo dobrze. W każdej dzielnicy są łobuzy, my nie odstajemy w żadną stronę. Po ciemku nie boję się chodzić, bo tu wszystkich znam. Ludziom z zewnątrz wydaje się, że tu tragedia jakaś, a to wcale nie jest prawda. Ludzie pieniędzy nie mają. A nie mają, bo nie pracują. No i wtedy narzekają. Ja myślałem, że jak dam przykład i zrobię ładny ogródek, to inni wezmą przykład. Ale nie, niestety. Jedyne co, to remont mogliby zrobić. Chyba ze 40 lat nie tknięto tych ścian. Tak jakby o nas zapomniano.

Mirosław Nitka

Mirosław Nitka
Mirosław Nitka

Mirosław Nitka

Ma syna pierwszoklasistę i córkę-27 letnią panią magister, która wyprowadziła się do Danii.
- Ja mam tu zakład kamieniarski na Pomorskiej. W każdym z bloków mieszka ktoś z rodziny; tu mama, tu siostra z siostrzeńcem, tam chrześniak. My tu mieszkamy od zawsze. Ja mam 48 lat i całe życie tu spędziłem. Jak my się weźmiemy, to wszystko sobie załatwimy. Np. plac zabaw. Tak walczyliśmy, że stanął na miejscu spalonego domu. I tam to z psem nikt nie wejdzie, szanujemy, co mamy. Młodzież bardzo jest pomocna, jak się poprosi, to w mig wszystko zrobią.To spokojna dzielnica i najlepsza, bo nowych bloków nie ma. Pruskie mury, to zabytek, więc mimo że nas straszą wyburzeniem domów od lat, wiemy, że tego nie zrobią. A to, że ludzie pamiętają "londynek" jako okolicę rzezimieszków, to nasza wina. Jak byłem młody, to się między dzielnicami wojny prowadziło. Teraz to spokój jest.

Zaczniemy od instalacji

Bydgoszcz, osiedle Bocianowo

Rozmowa z Małgorzatą Wójcik, dyrektor do spraw mieszkaniowych Administracji Domów Miejskich w Bydgoszczy.
- Dlaczego mieszkańcy Bocianowa tak długo muszą czekać, aż ktoś się nimi zainteresuje?
- To jest bardzo specyficzna dzielnica. Niektórzy nie płacą czynszu i ADM nie ma pieniędzy na to, by realizować kosztowne remonty. Szansą będzie projekt, który trafi do Rady Miasta w sprawie rewitalizacji Londynka.

- Co by mogło zmienić sytuację, jak pomóc tym ludziom?
- W kamienicach brakuje wspólnot mieszkaniowych, które składałyby się na odnowienie klatek schodowych. A jeśli już są, to na remonty nigdy nie mają pieniędzy. My się staramy w miarę możliwości dbać o naszych mieszkańców. Były problemy z zamiataniem liści i od tygodnia firma sprzątająca już je usuwa. Ale powtarzam, gdy się nie płaci za czynsz, to my nie mamy za co zrobić remontu.

- Czy mieszkańcy Bocianowa mogą liczyć na odświeżenie klatek schodowych?
- W pierwszej kolejności są do załatwienia sprawy najważniejsze. Musimy postawić piece, zrobić instalację gazową i elektryczną. Powoli, w miarę możliwości, będziemy też remontowali.

Dzielnica jak każda

Bydgoszcz, osiedle Bocianowo

Rozmowa z Mirosławem Janowiakiem, młodszym aspirantem, dzielnicowym ul. Pomorskiej i Chocimskiej.

- Czy Bocianowa trzeba się bać?
- Myślę, że czas najwyższy na odczarowanie tej dzielnicy. Powiem szczerze, że w porównaniu z innymi ulicami bydgoskimi, nasze nie są wcale najbardziej niebezpieczne. Ja mam patrole i dzienne i nocne i wcale nie czuję się zagrożony.

- Czy są jakieś wojny między ulicami, dzielnicami? Czy obce towarzystwo ma prawo wstępu na Bocianowo?
- Nie, tego nie ma. Tu jest chuliganka, czyli wybijanie szyb, niszczenie mienia. Ale kradzieże, rozboje zdarzają bardzo rzadko. Na tym osiedlu mieszkają ludzie honorowi. Jak np. wywalczyli sobie plac zabaw, to dbają o niego i nie dewastują. Jeżeli zauważyliby, że ktoś próbuje go zniszczyć, reagowaliby.

- Na jakie interwencje jest pan najczęściej wzywany?
- Najczęściej do wojen domowych. Mieszka tu trochę rodzin patologicznych no i im trzeba wskazywać, że konflikty rodzinne nie muszą być rozwiązywane wyzwiskami i bijatykami. Lepsza jest spokojna rozmowa.

Wyświetl większą mapę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska