Proces z powództwa bydgoszczanki Krystyny Malinowskiej przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu, prezesowi PiS, rozpoczął się w warszawskim sądzie 15 grudnia ubiegłego roku.
Malinowska żąda od Kaczyńskiego przeprosin między innymi za „najgorszy sort Polaków” oraz wpłacenia 20 tys. zł na cele charytatywne. - Złożyłam pozew o ochronę dóbr osobistych po tym, jak po marszu Komitetu Obrony Demokracji pan Kaczyński podzielił Polaków na tych pierwszego i gorszego sortu, zarzucił nam zdradę i nazwał osobami o niesprawnych głowach - tłumaczy. - Mam dość chamskiego zachowania w polityce, tego wszechobecnego braku szacunku do siebie nawzajem, szczególnie, jeśli wypływa od kogoś u władzy.
Na pierwszej rozprawie Jarosław Kaczyński się nie stawił, bo nie musiał. Jak wówczas poinformowała aplikantka, którą na rozprawę wysłał pełnomocnik prezesa PiS Jarosław Kaczyński zrezygnował z możliwości wypowiedzenia się w tej sprawie. 15 grudnia przesłuchano troje z sześciorga świadków, jakich powołała Malinowska.
Dziś (22 marca) przesłuchano trzy kolejne osoby. Odtworzono też dowód, w postaci nagrań, na których z ust Jarosława Kaczyńskiego padają cytaty, za które bydgoszczanka żąda przeprosin. - Dziś znów pan Kaczyński się nie zjawił - mówi nam Krystyna Malinowska. - Dla mnie oznacza to jego kapitulację, o czym mówiłam już po pierwszej rozprawie. Dziś to się tylko potwierdziło.

Pełnomocnik Kaczyńskiego, który tym razem nie wysłał na rozprawę aplikantki, a zjawił się osobiście, zawnioskował o całkowite oddalenie pozwu, bo jego zdaniem cytaty, o które chodzi Malinowskiej to "luźno rzucone fragmenty wypowiedzi", a zarzuty bydgoszczanki są wyssane z palca.
Co dalej? - Pani sędzia odroczyła ogłoszenie wyroku do 5 kwietnia - mówi nam Krystyna Malinowska. - Liczę, że pan Kaczyński będzie musiał przeprosić za swoje słowa nie tylko mnie, ale miliony Polaków, którzy poczuli się urażeni jego słowami.
To precedensowa sprawa, którą śledzą media w całej Polsce. To jednak nie jest jedyny pozew, skierowany przez bydgoszczankę. - W listopadzie ubiegłego roku złożyłam między innymi zawiadomienie o ściganie i ukaranie pana Sklepowicza za jego haniebne słowa o kobietach z Czarnego Wtorku, jak również na pana Rolę za to, że mu to umożliwił i zaniechał przeciwdziałania przestępstwu znieważenia i poniżenia w środkach masowego przekazu - mówiła nam Malinowska kilka miesięcy temu.
Chodzi o wywiad, jakiego Roman Sklepowicz, prawnik zapraszany między innymi do TVP Info i Polskiego Radia jako ekspert, udzielił na początku października 2017 Marcinowi Roli w programie „wRealu24”. Sklepowicz wyraził w nim swoje zdanie na temat protestów kobiet. „Ładne laski idą na dyskotekę, a te, których nikt bzykać nie chce idą na demonstracje”. Powiedział też: „Stałem tam [na proteście kobiet - przyp. red.] i się zastanawiałem kto to ru..a? I doszedłem do wniosku, że nikt i dlatego idą w tej manifestacji. Nikt nie chce ich ru...ć, pociągnąć za majtki, to dawaj na manifestację”.
Dzień później, po fali protestów i krytyki, jaka wylała się na niego w internecie Sklepowicz przeprosił za swoją „nieprzemyślaną idiotyczną wypowiedź” i stwierdził, że miał „głupi dzień”.
Info z Polski - przegląd najciekawszych informacji z kraju [15.03.2018]