Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byłego szefa włocławskiego PKS witają... flagami. Bo go tak go nie lubią?

Dariusz Knapik [email protected] Tel. 052 326 31 41
fot. Wojciech Alabrudziński
Nazwisko zwycięzcy znane było jeszcze przed ogłoszeniem konkursu na szefa włocławskiego PKS. Prognozy sprawdziły się co do joty.

pomorska.pl/wloclawek

Więcej informacji z Włocławka znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/wloclawek

Andrzej Kozłowski był pierwszym "solidarnościowym" wicewojewodą włocławskim, zastępcą dyrektora miejscowej Telekomunikacji, zarządcą podległego wtedy wojewodzie PKS. Teraz czasowo pracuje w pobliskim Gostyninie, Ale już 4 stycznia znów zostanie szefem włocławskiego PKS.

Po ogłoszeniu konkursu na to stanowisko do ministra skarbu Aleksandra Grada trafiły gwałtowne protesty przeciw kandydaturze Kozłowskiego. Sygnowane przez cztery działające w firmie związki, a także "pracowników PKS".

"Wszystkie wróble we Włocławku zaczęły ćwierkać, że PO przywiezie nam w teczce jako prezesa Andrzeja Kozłowskiego. Tego pana już raz przywiezli w teczce za rządów PiS. Okres jego rządów oceniamy jako najgorszy w ostatnim dwudziestoleciu" - czytamy w przesłanym nam piśmie.

Poseł myli się tylko raz

Od 2002 roku zarządcą włocławskiego PKS był Bogumił Witkowski. Firmę zastał w fatalnej kondycji, rok 2002 zamknął się 800-tysięczną stratą. W następnym zmniejszył ją do 240 tysięcy, w kolejnych latach osiągnął 50, potem 100 tysięcy zysku. W tym właśnie, 2005 roku nastały rządy PiS. A Witkowski miał poważny feler - legitymację SLD.

Wiosną 2006 roku zarządzono więc kontrolę włocławskiego PKS. Potem wezwano Witkowskiego do wicewojewody Marzenny Drab. Oznajmiła mu, że rażąco naruszył ustawę o zamówieniach publicznych. Choć kontrakt kończył mu się za dwa lata, zwolniono go w trybie natychmiastowym. Później jednak prokuratura całkowicie uniewinniła Witkowskiego. Ostatecznie oczyszczono go w sądzie, gdzie wojewoda zawarł z nim ugodę, wypłacając odszkodowanie za niesłuszne zwolnienie.

Dwie godziny przed dymisją Witkowskiego wicewojewoda powołała już jego następcę, Andrzeja Kozłowskiego. Skąd się wzięła ta kandydatura? Marzenna Drab nie pamięta już wszystkich szczegółów, ale potwierdza, że Kozłowskiego rekomendowali włocławscy politycy PiS. Partyjny lider, poseł Łukasz Zbonikowski temu nie zaprzecza, podkreśla jednak, że najbardziej walczyła o Kozłowskiego miejscowa "Solidarność".

Jej szef Janusz Dębczyński nie kryje, że były wicewojewoda szukał nowej pracy i zabiegał o poparcie związku. A ponieważ był z nim od lat związany, otrzymał je bez problemu. Dziś Zbonikowski i Dębczyński przyznają otwarcie, że ta decyzja okazała się pomyłką.

Wojewoda miał już dość...

Gdy odchodził Witkowski, na 31 maja 2006 roku firma miała 100 tysięcy zysku. Ale już na koniec roku PKS był na 400-tysięcznym minusie. Ale za to nowemu zarządcy udało się coś, czego nie dokonał żaden z jego poprzedników: zjednoczył skłócone do tej pory związki zawodowe. Przeciw sobie.

Zaczęło się od zwolnienia Stanisława Bińka, lidera najliczniejszej organizacji, "Solidarności 80". Jak orzekła potem Państwowa Inspekcja Pracy, było ono bezprawne, zarządca zrobił to bowiem bez zgody władz związku. Kozłowskiego ukarano mandatem, ale go nie przyjął. Później sąd grodzki wymierzył mu 500-złotową grzywnę. Wkrótce zaczęli z prezesem też walczyć byli stronnicy z "Solidarności" i inne związki.

Już wiosną 2007 roku wojewoda Zbigniew Hoffmann miał serdecznie dość awantur we włocławskim PKS. Non stop interweniowali u niego politycy, związkowcy, a nawet ich centrale z Warszawy. Część załogi mówiła już o strajku. W końcu zjechali do Hoffmanna szefowie czterech związków z PKS, błagając o natychmiastową dymisję zarządcy.

Ostatecznie w czerwcu 2007 roku, zaledwie po 12 miesiącach rządów, Kozłowskiemu wręczono dymisję. - Kompletnie nie mógł bowiem nawiązać współpracy z załogą - twierdzi była wicewojewoda Drab. - A do tego te awantury ze związkami, bezprawne zwolnienie szefa "Solidarności 80" i wyniki ekonomiczne firmy, z których nie byliśmy zadowoleni.

Wieść gminna niesie, że już wcześniej Kozłowski przestał bywać u polityków PiS i dawnych kolegów z "Solidarności". Za to coraz częściej widywano go w biurach parlamentarzystów PO. Po wyborach samorządowych, które we Włocławku wygrał SLD, nowy prezydent Andrzej Pałucki zaczął tworzyć koalicję z PO. Jej lider, poseł Domicela Kopaczewska zaczęła forsować Kozłowskiego jako swego kandydata na wiceprezydenta. Pałucki nie chciał się jednak na niego zgodzić, w końcu musiała zgłosić innego kandydata.

Wkrótce po odwołaniu Kozłowskiego senator PO Andrzej Person złożył oświadczenie do ministra skarbu. Podkreślił m.in. zasługi Kozłowskiego, alarmował, za jego następcy firma dołuje. Na dowód dołączył pismo Związku Inżynierów i Techników, który jako jedyny w PKS popierał byłego zarządcę. Minister odpisał na okrągło, uspokajając, że lada moment firma będzie skomercjonalizowana.

Niedługo Kozłowski został członkiem Rady Nadzorczej PKS w niedalekim Gostyninie, tuż za granicą naszego województwa. Niedawno rada odwołała prezesa, a jego obowiązki powierzono byłemu włocławskiemu zarządcy.

Kto wbił gwóźdź do trumny

Andrzej Kozłowski przyznaje, że choć zapowiadało się na zysk, rok 2006 zakończył 400-tysięczną stratą. W listopadzie wyszło bowiem na jaw, że firma ma ponad 100 tysięcy zaległych podatków dla ratusza. Potem okazało się, że nieprawidłowo księgowano opłaty leasingowe za autobusy. I to też obciążyło koszty firmy. Ale już od stycznia były zyski, kiedy odchodził, PKS był na plusie, jakieś 155 tysięcy. Potwierdziła to kontrola zarządzona przez wojewodę.

Kulisy jego odejścia? Wojewoda miał już dość ciągłego odpowiadania na pisma związkowców. Był zadowolony z jego pracy, ale prosił, by się wsłuchał też w głos załogi i spełniał związkowe postulaty. To zapytał: jakie? Czy ma przestać rozwijać tzw. przewozy okazjonalne, które dawały firmie spore zyski, ale za to były uciążliwe dla kierowców. Albo odstąpić od kontroli trzeźwości, bo przez to wyleciało z pracy jakieś 12 osób.

- Przemyślałem to i odmówiłem. Bo nie jestem samobójcą - mówi Kozłowski. - Mój następca spełnił oczekiwania wojewody. Przyszłość wykazała, że miałem rację. Dopuszczenie, by związkowcy decydowali o firmie, jest dla niej gwoździem do trumny.

Sprawa Stanisława Bińka, szefa "Solidarności 80" ? Występował jako inwalida I grupy, a według dokumentów zakładowej przychodni jawił się jako dyspozytor, w pełni sił i zdrowia. Poprosił go tylko, by uregulował te sprawy, ale otrzymał grubiańską odpowiedź. Przegrał potem w sądzie pracy, a ZUSł mu status rencisty.

Nie zabiega o stołki, bo nie zajmuje się polityką. Za to ma kursy, wszelkie możliwe certyfikaty. To wicewojewoda Drab zwróciła się do niego, by ratował PKS. Tak, od roku jest członkiem PO, ale szeregowym. Bywa w biurze poseł Kopaczewskiej, bo tam odbywają się zebrania jego koła. A senator Person nie interweniował w jego sprawie, ale dla ratowania PKS.

Prezes albo strajk

- Pan Kozłowski kłamie! - oburza się Stanisław Biniek. - Nigdy nie byłem inwalidą I grupy. Kiedy mnie zwalniał, od lat pracowałem na związkowym etacie. A tu jest wyrok sądu ze stycznia 2007 roku. Nakazuje przywrócenie mnie do pracy i zapłatę odszkodowania.

- Za pana Kozłowskiego PKS był cały czas na minusie - oświadcza nam Mirosław Jagodziński, ówczesny i obecny dyrektor wydziału infrastruktury, który na polecenie wojewody osobiście odwoływał zarządcę. - Często jeździłem do Włocławka, by łagodzić konflikty z załogą. Bezskutecznie.

- Pan Kozłowski musiał ratować firmę, w której od 2,5 roku stale rosły zyski?! - dziwi się były zarządca Witkowski. Nie kryje, że uzgodnił z ratuszem, by zaległe podatki zapłacić w kolejnym roku. Dzięki temu była realna szansa, że przez trzy kolejne lata firma osiągnie zysk. A to pozwalało ubiegać się o unijne dotacje. PKSstracił, że jego następcy nie udało się doprowadzić tych planów do końca.

Poseł Kopaczewska kategorycznie zaprzecza, by kiedykolwiek promowała Kozłowskiego. Nie zajmuje się takimi sprawami i nie będzie tego komentować. A kto forsował ówczesnego zarządcę na wiceprezydenta Włocławka? Jej zdaniem to całkiem inna sprawa. Po prostu, z ramienia wojewódzkich władz PO prowadziła negocjacje dotyczące przyszłej koalicji.

- Pan Kozłowski otrzymał najwięcej punktów i naszym zdaniem był najlepszym kandydatem. I tyle - mówi Marek Borowski, szef Rady Nadzorczej włocławskiego PKS. W długiej rozmowie gorąco bronił przyszłego prezesa.

Tydzień temu zadaliśmy Ministerstwu Skarbu sporo trudnych pytań. Resort do dziś zastanawia się, jak na nie odpowiedzieć.

Na budynkach PKS od tygodnia wiszą flagi. Cztery związki dały radzie nadzorczej ultimatum. Jeśli do tej soboty nie cofnie decyzji o nominacji Kozłowskiego, będzie referendum w sprawie strajku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska