Byli działacze pierwszej "Solidarności" w Bydgoszczy, potem członkowie zdelegalizowanego związku mają ks. Józefowi Kutermakowi wiele do zawdzięczenia. Bardzo chcieli, by pamięć o Nim przetrwała. Dlatego ufundowali tablicę, która będzie przypominała o tym wspaniałym człowieku i wyjątkowym księdzu.
Prof. Roman Kotzbach, lekarz-ginekolog, jeden z byłych bydgoskich opozycjonistów poznał księdza Józefa w stanie wojennym. - Bazylika nigdy nie była moją parafią, ale księdzu wiele słyszałem od rodziny, jeszcze przed powstaniem "Solidarności". Wiedziałem, że ma wielki dar zjednywania sobie ludzi, że jest bardzo życzliwy. Po 13 grudnia 1981 r. sam się o tym przekonałem. Każde nasze spotkanie, podobnie jak msze św. u o.o. jezuitów każdego 13., w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, dodawało nam dużo sił i wiary w zwycięstwo. Przypomnę, że majowe manifestacje w latach 80. zaczynały się i kończyły przy kościele Wincentego a' Paulo. Po manifestacji 1 maja 1985 r. i incydencie z teczką esbeka, w której był aparat fotograficzny, ks. Kutermak zasiadł - obok pięciu innych opozycjonistów - na ławie oskarżonych. Pytany na rozprawie, czy to ja dałem mu teczkę z aparatem, zaprzeczył. Potem tłumaczył mi, że nie skłamał, bo dostał ją od Bogdana Guścia. Faktycznie, tak było.
Stefan Pastuszewski, do stanu wojennego zastępca redaktora naczelnego Wolnych Związków, organu bydgoskiej "S", po 13 grudnia internowany, potem kilka razy skazywany na karę pozbawienia wolności: - Moja znajomość z księdzem Józefem przypada na czasy, gdy chodziłem na lekcje religii. Ksiądz Kutermak znał nie tylko mnie, ale i moją rodzinę. W styczniu 1982 roku pojawił się w Potulicach jako kapelan internowanych. Został nim na polecenie archidiecezji gnieźnieńskiej. Przyjeżdżał w soboty lub niedziele, odprawiał msze święte, potem mieliśmy okazję porozmawiać. Już po wyjściu na wolność ks. Józef zaproponował mi, abym został świeckim kierownikiem Komitetu Prymasowskiego Pomocy Osobom Uwięzionym i ich Rodzinom. Siedziba biura komitetu była w bazylice. Pracowałem społecznie, podobnie jak inne osoby, które nam pomagały. Rozdzielaliśmy dary, organizowaliśmy pomoc prawną, przygotowywaliśmy podróże do obozu internowanych w Strzebielinku. Ks. Józef był szalenie dynamiczny, pełen werwy i wewnętrznego humoru, który ja nazywałem radością chrześcijańską. Zapamiętałem go, jako człowieka zawsze uśmiechniętego, niezwykle pracowitego, kapłana wyjątkowego. Byliśmy w wielkiej przyjaźni, choć dzieliła nas spora różnica wieku. Towarzyszyłem mu w Jego ostatnich godzinach.
Jan Raczycki, prezes Stowarzyszenia Osób Internowanych w Stanie Wojennym "Przymierze" w Bydgoszcz, b. więzień Potulic: - Wspominam ks. Kutermaka niezwykle serdecznie. Był bardzo ciepłym człowiekiem, a jednocześnie twardym i zdecydowanym. Podtrzymywał nas na duchu, przekonywał, że nie możemy się załamywać, "bo kto wtedy obali komunę". Nie był zwolennikiem opuszczania kraju, choć rozumiał tych, którzy podejmowali takie dramatyczne decyzje. Był również bardzo odważny. Poznałem Go, gdy po wyroku sądu siedziałem w Potulicach. Wcześniej przyjeżdżał tam jako kapelan internowanych, potem skazanych. Przywoził grypsy, nieocenzurowaną korespondencję, przemycił nawet aparat fotograficzny. W jednej z cel przeprowadzał spowiedź, choć w rzeczywistości była to partnerska rozmowa. Gdy pod koniec grudnia 1982 r. odzyskałem wolność, zacząłem chodzić do bazyliki na spotkania, które ks. Józef organizował.
***
Zdjęcie pochodzi z tygodnika "Dla rodziny", wydawanego przez parafię św. Wincentego a'Paulo
Byli opozycjoniści wspominają ks. Józefa Kutermaka
Hanka Sowińska

Ksiądz Józef Kutermak (po prawej) podczas udzielania sakramentu komunii św. na koloniach letnich
Przyjaciel, człowiek wielkiego serca, wyjątkowo odważny, oddany internowanym, zaangażowany w niesienie pomocy duchowej i materialnej opozycjonistom oraz ich rodzinom. Takim Go znali, takim zapamiętali.