Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były klient PKO BP: - Chwalą się milionami, a nie chcą oddać moich 6 tys. zł!

Agnieszka Domka-Rybka [email protected]
Leon Kwiatkowski: - Wiem, że nie wygram z bogatym molochem, ale on ma miliony, a to były oszczędności mojego życia (na zdjęciu z dokumentami świadczącymi, jak od 2009 roku walczy z PKO BP).
Leon Kwiatkowski: - Wiem, że nie wygram z bogatym molochem, ale on ma miliony, a to były oszczędności mojego życia (na zdjęciu z dokumentami świadczącymi, jak od 2009 roku walczy z PKO BP). Jarosław Pruss
- W życiu dotknęło mnie wiele nieszczęść, ale największą krzywdę zrobił mi PKO BP - twierdzi Leon Kwiatkowski z Bydgoszczy.

- Przegrałem w sądzie, bo jak tu wygrać bez adwokata z bogatym molochem? - pyta.

Nie miał obrońcy, bo nie było go na niego stać. Musi za to zapłacić za radcę prawnego reprezentującego bank. Sąd tak każe.

Pan Leon trafił do mnie kilka miesięcy temu. Jego historia na początku wydała mi się dziwna. Nawet mu trochę nie dowierzałam. Poza tym przegrał w sądzie. Jednak, gdy spotkaliśmy się kilka razy, coś we mnie pękło. Choć sprawa dotyczy zwykłej książeczki mieszkaniowej, wersje sądu i mojego bohatera diametralnie się różnią, to jeden z wielu przykładów, że z zasady duży może więcej.

Wersja klienta PKO BP: zgubili moją książeczkę mieszkaniową! 

Mieszkaniec bydgoskiego Fordonu, wieloletni klient najbardziej znanego polskiego banku, założył w nim książeczkę mieszkaniową o numerze 10201475-59019: - To było w 2005 roku, wpłaciłem 3 tys. zł. W 2007 roku pracownica banku zaproponowała mi drugą, nowocześniejszą wersję "Własny kąt", powiązaną z funduszami inwestycyjnymi. Nowa książeczka miała numer prawie identyczny, jak pierwsza, tylko zamiast myślnika doszły dwa zera: 102014750059019. Nie dostałem jej do ręki. Pani w okienku tłumaczyła, że to wersja elektroniczna i wszystko będzie odbywać się online. Starej książeczki też oczywiście nie mam. Została w banku.

Leon Kwiatkowski twierdzi, że miał łącznie ok. 9 tys. zł oszczędności - 3 tys. zł w formie zwykłego depozytu i kolejne 3 tys. zł przeznaczone na fundusz inwestycyjny: - Gdy w 2009 roku chciałem ją zlikwidować i wziąć pieniądze, okazało się, że nie ma pierwszej książeczki z 3 tys. zł i nie dostanę pieniędzy z jednostek uczestnictwa w funduszu. Bank przywłaszczył moje 6 tys. zł, oddał mi tylko 3 tys. zł z 9 tys. zł.

Z dokumentów, które nam przedstawił, nie wynika jasno, ile było książeczek i pieniędzy. Dlaczego? - Jak udowodnić, że zgubili moją książeczkę? Jak odzyskać pieniądze? Poszedłem szukać sprawiedliwości w sądzie, niestety, nawet tam mi się nie udało - komentuje były klient PKO BP. - Adwokata nie miałem, bo za dużo kosztuje.
Kwiatkowski przegrał w sądzie sprawę w pierwszej instancji i apelacyjną. Sąd dał wiarę jedynie temu, że "był wieloletnim klientem PKO BP".

Wersja banku i sądu:  Klient PKO BP nie ma racji

Prawomocny wyrok zapadł 20 grudnia 2012 roku w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy, który uznał, że klient miał w PKO BP nie tylko książeczkę, ale również rachunek bankowy Super- konto. W 2007 roku przeznaczył 6 tys. zł na założenie Oszczędnościowej Książeczki Mieszkaniowej powiązanej z funduszami PKO TFI. Produkt składał się z dwóch części: depozytowej, czyli książeczki mieszkaniowej, na którą wpłacił 3 tys. zł oraz inwestycyjnej, gdzie zlecił nabycie jednostek uczestnictwa w funduszu inwestycyjnym na kwotę 3 tys. złotych.

Oto fragment uzasadnienia wyroku:

"W 2009 roku powód złożył wniosek o likwidację książeczki mieszkaniowej. Bank wypłacił mu 3 tys. zł. Postępowanie nie stwierdziło, że było jeszcze 3 tys. zł. W 2011 roku zlikwidował rachunek i nie jest już posiadaczem znajdujących się na rachunku jednostek uczestnictwa."

 

Pan Leon ze łzami w oczach przysięga jednka, że bank jest mu winien te pieniądze. Inaczej nie oskarżałby go i nie opowiadał o tym mediom.

Sąd miał jednak gest, ze względu na trudną sytuację materialną, zwolnił Kwiatkowskiego z kosztów sądowych. W styczniu 2013 roku otrzymał zaś pismo od pełnomocnika banku, że ma zapłacić 1217 zł kosztów zastępstwa procesowego. Oznacza to, że, choć nie było go stać na własnego adwokata, musi "wyskrobać" pieniądze na radcę prawnego banku.

- Tak wygląda sprawiedliwość po polsku: nie bank jest mi winien 6 tys. zł, tylko ja jemu 1217 zł - kiwa z niedowierzaniem głową. - Absurd! - komentuje.

Milionowe zyski, a szkoda 1217 zł?

Szukaliśmy pomocy w biurze prasowym PKO BP. Najpierw w sprawie książeczki. Usłyszeliśmy jednak, że wersja banku jest identyczna jak sądu. Spróbowaliśmy więc inaczej, czyli choć wybronić pana Leona z kosztów zastępstwa procesowego. Tym bardziej że bank chwali się na swojej stronie www zyskiem netto za trzy kwartały 2012 roku - 2.874 mln zł. Poradzono, by napisał pismo do oddziału banku, którego to dotyczy. Jeśli ma trudną sytuację materialną, może też zwrócić się z prośbą o pomoc do Fundacji PKO BP.

Napisał do banku, który jednak tylko rozłożył mu koszt na raty. Do fundacji już nie wystąpił: - Szkoda zachodu i tak mi nic nie dadzą, skoro zarabiają miliony, a żałują 1217 zł!
Co na to bank? - Wyrok sądu jest zgodny z informacją, jaką klient uzyskiwał w procesie reklamacyjnym - mówi Joanna Fatek_ z biura prasowego PKO BP._  - Sąd nie dopatrzył się podstaw do nieobciążania go kosztami zastępstwa procesowego.

Nasz bohater ma ponad 70 lat. Odkąd 15 lat temu zmarła jego żona, opiekuje się 45-letnią niepełnoprawną córką. Pieniędzy ledwo wystarcza im na życie i leki: - Moje upośledzone dziecko ma w sobie więcej mądrości i wrażliwości niż ci wszyscy bankowcy i prawnicy razem wzięci! Mówi: "Tato, daj spokój, szkoda zdrowia, jakoś sobie poradzimy". Wiem, ale to były oszczędności mojego życia!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska