Janusz B. został szefem toruńskiej komendy w kwietniu 2006 roku. Od pierwszych dni urzędowania na kierowniczym stanowisku, zmienił organizację pracy toruńskich policjantów. Tym, którzy za rządów starego komendanta siedzieli za biurkami, kazał wyjść na ulice. Na początku września ub.r. były komendant zaskoczył wszystkich nieplanowaną decyzją o przejściu na emeryturę. Swoją rezygnację uzasadnił tym, że przepracował w policji 25 lat i ma już pełne prawo do odpoczynku.
Okazało się jednak, że jest drugie dno sprawy, bo niemal w tym samym czasie, bydgoska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nadużyć w korzystaniu z jego samochodu służbowego.
We wtorek śledczy wysłali do toruńskiego Sądu Rejonowego akt oskarżenia przeciwko Januszowi B.
- Główny zarzut dotyczy przekroczenia przez niego uprawnień polegających na wykorzystywaniu samochodu służbowego do celów prywatnych na trasie Toruń-Bydgoszcz - mówi Jan Bednarek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. - Koszt 20 przejazdów wyniósł 1300 zł.
Kolejne zarzuty dotyczą zakupu kwiatów z pieniędzy służbowych oraz wywierania wpływu w wewnętrzne postępowanie policyjne dotyczące zatrudnienia jednego z pracowników cywilnych. Były komendant nie przyznał się do winy.