Po dwóch stronach barykady w tej sprawie stoją: Grzegorz B., matematyk i były już dyrektor Szkoły Podstawowej nr na Rubinkowie w Toruniu oraz Dorota Olszewska-Sioma, polonistka ucząca w tej placówce, działaczka OZZ Inicjatywy Pracowniczej.
To ona w 2021 roku przeprowadziła głośną w całym kraju lekcję o depresji. Dlaczego głośną? Bo będący wówczas dyrektorem Grzegorz B. niesłusznie - jak potem ustaliły organa kontrole, prokuratura i sąd - zarzucił nauczycielce, że tą lekcją wyrządziła krzywdę uczennicom. Ba, fałszywie w tej sprawie zawiadamiał o przestępstwie! Tymczasem zlecenie uczniom m.in. wyszukania w internecie informacji o depresji wśród młodzieży nikogo do żadnych samookaleczeń nie doprowadziło ani żadnych innych szkód nie wyrządziło.
Polonistka przez pewien czas była zawieszona, nabawiła się depresji. Prawdziwym motorem działań dyrektora była osobista niechęć do nauczycielki, szczególnie związana z faktem jej działalności związkowej w OZZ Inicjatywa pracownicza.
Olszewska-Sioma postanowiła dochodzić prawdy i sprawiedliwości. Najpierw, w lutym 2023 roku, pełną rację przyznał jej sąd pracy w Toruniu. Za dyskryminację na tle związkowym przyznał polonistce 35 tysięcy zł odszkodowania - od pracodawcy, czyli szkoły. Potem, w październiku 2023 roku, rację nauczycielki potwierdził sąd w procesie karnym. Tyle, że ogłoszony wtedy wyrok dla Grzegorza B. niczego nie rozstrzygnął ostatecznie, nikogo nie usatysfakcjonował i sprawy nie zakończył.
Salomonowy wyrok dla eksdyrektora. Nikogo nie usatysfakcjonował...
Za co karnie sądzony był Grzegorz B.? - Oskarżony został o kilka czynów. O to, że w okresie od 17 do 23 czerwca 2021 roku przekroczył swoje uprawnienia jako dyrektor szkoły, fałszywie oskarżał nauczycielkę o popełnienia przestępstwa, fałszywie zawiadomił o tym organa ścigania, a także kierował wobec niej groźby bezprawne - objaśniała prokurator Joanna Becińska z Prokuratury Rejonowej Toruń Wschód.
Bolesny i obfitujący w emocje proces prowadził sędzia Tomasz Żuchowski. To sędzia doświadczony, wnikliwy, momentami wręcz drobiazgowy. Grzegorza B. ostatecznie uznał za winnego, ale przestępstwa innego niż ustaliła prokuratura. Uznał, że "w sposób uporczywy i złośliwy naruszał uprawnienia pracownicze pokrzywdzonej w postaci prawa do obrony przed mobbingiem".
- Sąd Rejonowy w Toruniu uznając zatem winę oskarżonego w zakresie wskazanym wyżej i oceniając, że wina i społeczna szkodliwość czynu nie są znaczne, a okoliczności jego popełnienia nie budzą wątpliwości, postępowanie karne warunkowo umorzył na okres 3 lat tytułem próby. Orzekł zarazem na rzecz pokrzywdzonej od oskarżonego kwotę 8.000 zł tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę - przypomina dziś sędzia Andrzej Walenta, rzecznik Sądu Okręgowego w Toruniu.
Skąd "Okręgowy" w całej tej historii? Bo z salomonowym wyrokiem sądu pierwszej instancji nikt się nie pogodził. Ani prokuratura, ani nauczycielka ze swoim adwokatem (jest oskarżycielką posiłkową w sprawie), ani też sam Grzegorz B. z obrońcą.
W największym uproszczeniu, oskarżyciele domagają się skazania i wymierzenia kary prac społecznych. Grzegorz B. natomiast - uniewinnienia, uchylenia wyroku i umorzenia sprawy.
Dlaczego proces apelacyjny tak późno? Grzegorz B. naprawdę się rozchorował
Jak piszemy na wstępie, Dorota Olszewska-Sioma szykany ze strony dyrektora i całą sprawę poważnie odchorowała. Okazuje się jednak, że zdrowiem przypłacił ją także Grzegorz B. Wszystko wskazuje na to, że nie uciekał w chorobę przed Temidą czekającą na niego w apelacji, tylko naprawdę długotrwale zaniemógł.
Proces apelacyjny byłego dyrektora miał ruszyć w Sądzie Okręgowym w Toruniu już w kwietniu 2024 roku, a ruszy dopiero 5 czerwca br. Dlaczego tak późno?
Oskarżony przedstawiał kolejne zwolnienia chorobowe od lekarza sądowego. Polonistka i jej adwokat Przemysław Kwaśniewski podejrzewali, że kombinuje. Wreszcie w czerwcu ub.r sąd postanowił to sprawdzić. - I zwrócił się do dwóch biegłych lekarzy oraz psychologa o sporządzenie opinii dotyczącej aktualnego stanu zdrowia oskarżonego, a także udzielenie odpowiedzi na pytanie, czy oskarżony może uczestniczyć w rozprawi - przekazuje sędzia Andrzej Walenta.
Biegli przebadali Grzegorza B. dokładnie i orzekli: przynajmniej przez najbliższe pół roku (do połowy stycznia 2025) z uwagi na stan zdrowia w procesie uczestniczyć nie może.
W styczniu br. sąd zlecił biegłym badanie kontrolne. Odbyło się ono dopiero w marcu. Tym razem okazało się, że Grzegorz B. jest już w stanie w rozprawach uczestniczyć.
Tak się jednak w sądzie ułożyło, że w stan spoczynku przeszła sędzia zajmująca się tą apelacją. -Zaszła więc konieczność wylosowania nowego sędziego - kontynuuje sędzia Andrzej Walenta. Dodając, że temu z kolei trzeba było dać czas na zapoznanie się z obszernymi aktami całej sprawy. Stąd dopiero czerwcowy termin startu procesu.
Nauczycielka i prokuratura: kara musi być! Także zawodowa...
Kto się konkretnie czego teraz domaga? W ocenie prokuratury Grzegorz B. powinien zostać skazany i ukarany, także zakazem pełnienia kierowniczych funkcji w oświacie.
Brak zgody na warunkowe umorzenie sprawy to także główne powody odwoływania się nauczycielki i jej adwokata. Dorota Olszewska-Sioma w swojej apelacji napisała m.in. takie słowa: "Zachowanie Grzegorza B. w trakcie trzech toczących się spraw (przed komisją dyscyplinarną dla nauczycieli, przed sądem pracy i teraz przed sądem karnym) nie daje moim zdaniem nadziei, że choćby w najmniejszym stopniu zrozumiał on swoją winę, przyjął ją do wiadomości i odczuł jakąkolwiek skruchę. (...) Nawet w mowie końcowej były dyrektor zaprzeczał udowodnionym faktom oraz twierdził, że to one jest ofiarą i ze to on ponosi największe koszta tej sprawy".
Polonistka apelując wnosi o zmianę zaskarżonego wyroku, skazanie sprawcy i wymierzenie mu kary w formie prac społecznych. Identycznego rozstrzygnięcia oczekuje jej adwokat. Ewentualnie wnosi o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpatrzenia przez sąd pierwszej instancji.
Adwokat Przemysław Kwaśniewski w apelacji wskazuje, że Sąd Rejonowy w Toruniu m.in. błędnie, bo zbyt łagodnie ocenił winę i społeczną szkodliwość czynów zarzucanych Grzegorzowi B. Wyrokowi adwokat zarzuca też nieuwzględnienie tego, że sprawca "działał z góry powziętym zamiarem, w sposób świadomy, złośliwy, celowy, podstępny i uporczywy".
-Sąd pierwszej instancji stanął po stronie dyrektora i dał mu szansę, na którą ten w ogóle nie zasłużył - zaznacza w odwołaniu adwokat i zadaje liczne. Pyta o to, gdzie w zaskarżonym wyroku jest analiza skutków, jakie swoim działaniem Grzegorz B. wywołał u nauczycielki, innych pracowników szkoły i szerzej - w społecznym odbiorze.
Były dyrektor i jego obrońca: sąd błędnie ustalił przebieg wypadków
Obrońca byłego dyrektora szkoły zaskarżył wyrok w całości. Jego klient od początku w tej sprawie czuje się całkowicie niewinny. Adwokat Filip Reich w obszernej i szczegółowej apelacji wskazuje m.in. na błędne ustalenia stanu faktycznego dokonane przez sędziego Tomasza Żuchowskiego.
Według obrońcy, sąd dowolnie ocenił zeznaniu wielu świadków, w tym rodziców uczennic, które miały się samookaleczyć, czy też innych pracowników szkoły. Więcej - nie dostrzegł licznych niespójności, sprzeczności, nielogiczności w tych zeznaniach.
Adwokat jednocześnie podnosi, że sędzia pominął te zeznania świadków, które świadczyły o tym, że "lekcja przeprowadzona przez pokrzywdzoną była niezgodna z podstawa programową i stanowiła zagrożenie dla życia i zdrowia uczniów, a pokrzywdzona nie miała kompetencji i wiedzy do jej przeprowadzenia".
Pominąć miał też zeznania specjalistki, w których ta wskazała, że "zadanie domowe pokrzywdzonej było nieodpowiednie, rozmowy na temat zaburzeń powinien przeprowadzić psycholog lub psychoterapeuta, a nie nauczyciel języka polskiego oraz że każde samookaleczenie - niezależnie od głębokości rany - jest sygnałem poważnego problemu".
W ocenie adwokata Reicha Sąd Rejonowy nie tylko błędnie ocenił materiał dowodowy, ale - po pierwsze - inaczej zakwalifikował działanie oskarżonego niż uczynił to prokurator w akcie oskarżenia. Przypisane zatem w wyroku Grzegorzowi B. przestępstwo wykracza poza akt oskarżenia, a to już "procesowo niedopuszczalne".
Czekając na finał po latach
Apelacja teoretycznie może skończyć się w czerwcu po jednej rozprawie odwoławczej. Przy tak "dobrych wiatrach" oznaczałoby to jednak i tak ostateczny wyrok dopiero po 4 latach od bolesnych zajść (2021 rok).
Polonistka do szkoły dawno wróciła i wciąż uczy w "Ósemce". Chciałaby wreszcie doczekać prawomocnego wyroku i ukarania osoby, która wyrządziła jej krzywdę.
Grzegorz B. w 2022 roku przestał być dyrektorem "Ósemki", ale jakiś czas jeszcze uczył w niej matematyki. Nauczał też w innej toruńskiej placówce. Potem się pochorował. "Złamana kariera zawodowa" - takie słowa w jego kontekście słyszymy dziś w środowisku oświatowym. Formalnie jednak cały czas ma prawo nauczać i nie ma zakazu pełnienia funkcji kierowniczych w oświacie.
Do sprawy wrócimy po apelacji.
