Kolejna rozprawa były komendant straży miejskiej w Czersku kontra burmistrz Czerska została wczoraj odroczona do 16 października, głównie z powodu nieobecności burmistrza Marka Jankowskiego. Chodzi o słynną sprawę wlepienia mandatu kierowcy auta przewożonego na lawecie, za którą poleciały głowy, a konkretnie jedna - komendanta straży miejskiej Jarosława Szwila. Ten nie puścił tego płazem i poszedł do sądu.
Czytaj: Straż Miejska w Czersku nadal bez szefa. Decydujący głos należy do sądu w Człuchowie
W obstawie kamer i fleszy został wczoraj przesłuchany i domaga się albo przywrócenia do pracy na stanowisko komendanta straży miejskiej w Czersku, albo równorzędnego stanowiska w czerskim magistracie. To oczywiście wymaga zgody drugiej strony i adwokat burmistrza ma teraz siedem dni na odniesienie się do tej propozycji.
Już wcześniej były komendant uznał, że sprawa jest "polityczna", bo gdy w Czersku zjawiła się telewizja, to burmistrz zareagował "pod presją". Tymczasem Szwil podkreślał, że takiego mandatu nie było, a do kontroli dokumentów straży doszło niezgodnie z prawem, bo burmistrz jest co prawda przełożonym strażników, ale nadzór w zakresie m.in. mandatów należy do wojewody. Wynika to bezpośrednio z przepisów ustawy o strażach gminnych.