Zadzwoniła do nas jej synowa - pani Iza ze Świecia: - Jedźcie do naszej babci, do Rogowa. Ma wspaniałą pamięć, opowie o Bożym Narodzeniu, o świętach i o życiu.
Agnieszka siedziała przy kaflowym piecu. Gdy tylko mnie zobaczyła, przywitała jak członka rodziny. Nie trzeba było dużo tłumaczyć.
- Mama czyta "Gazetę" nawet z dwa razy, a potem wszystko opowiada. Ona jest na bieżąco, a dzięki niej i ja - wyjaśnia córka Maria, a Agnieszka nie traci czasu: - Czekaj, jak to było? Już miałam piosenkę na języku... "W zielonym ogrodzie jeleń wodę pije. Dla ciebie ja żyję..."
- Mamo, nie natężaj się!
- Nie bój się. Nic mi nie będzie! Czekaj! A pamiętasz tamtą piosenkę? Nie? To ja mam 95 lat i pamiętam, a ty nie?
Właśnie. Ta jej pamięć! - Jak byliśmy mali, zawsze pytaliśmy rodziców: a którędy szedł ten Mikołaj? Bo myśmy go nawet nie zdążyli zobaczyć, a pod choinką już były prezenty. Dla chłopaków piszczałki i skrzypeczki, a dla dziewczyn lalki. Taka lalka musiała na cały rok wystarczyć, nie to co teraz. Ale trzeba było jej pilnować, bo jak ktoś inny chwycił, to już było po prezencie. Tym naszym Mikołajem była babcia Marianna, która mieszkała w Gnieźnie. Ona szykowała niespodzianki, piekła pierniki. Słodkiego zawsze było dużo, bo chciała, żebyśmy dobrze wyglądali.
Agnieszka miała trzy siostry i pięciu braci. Jak wspomina dom? Zawsze było gwarno, ciepło i wesoło. - I tak też bywało w nasze grudniowe święta. Wspólnie ubieraliśmy choinkę. W ciastka, cukierki, małe jabłuszka i łańcuchy z papieru. Mama robiła zupę rybną, śledzie w oleju, kluski z makiem, a na pierwsze święto mięso z kury albo indyka. Przed wieczerzą zawsze śpiewaliśmy kolędy. Rodzice dbali, abyśmy dużo z nimi przebywali. Do kolacji zasiadaliśmy około godziny 18. A później? Znów były kolędy, aż do pasterki. Bo na pasterkę to mama nas wyganiała. Szliśmy wszyscy. Rodzice z przodu, ubrani odświętnie w pałuckie stroje, a my za nimi - brat przy bracie, siostra przy siostrze.
Wspomina z uśmiechem. Nie dzieli jednak czasu na kiedyś i teraz. Nie mówi z żalem o teraźniejszości.
Na każde kolejne Boże Narodzenie tak samo czeka, tak samo się cieszy i śpiewa. Bo ten śpiew nie opuszcza jej nigdy. Najlepiej wie o tym córka Maria.
- Ona śpiewa mi na okrągło. Te jej piosenki są bardzo stare. Dziś już takie chyba tylko nasza babcia pamięta.
W domu Agnieszki, jak od prawie 100 lat, podczas tegorocznych świąt znów będzie gwarno. Zresztą inaczej być nie może, skoro doczekała się prawie 80 wnuków!
