Podczas redakcyjnego dyżuru cały czas dzwonił telefon. Dodzwoniło się do nas 60 czytelników. Najczęstszą reakcją na propozycje ministra zdrowia był płacz i wściekłość. Nasi rozmówcy twierdzą, że resort chce dokonać eutanazji starych i chorych, odcinając ich od leków. Padały ostre słowa o przetrwaniu tylko młodych, silnych i zdrowych. - Nie możemy leczyć się i jeść jednocześnie - płakali starzy ludzie.
Jan z Wierzbna: - Przenieśliśmy się żoną na wieś, bo mieszkanie tańsze i na leki można więcej wydać. Ale to nie zadziała, bo minister zdrowia doprowadzi nas do śmierci.
Teresa z Tuszkowa: - Mój syn ma alergię, astmę i padaczkę. Obliczyłam, że gdyby weszły plany ministra - na leki wydawałabym 400 zł miesięcznie. Nie stać mnie na to!
Jan z Rypina: - Wpadłem w depresję. Odstawię leki, bo i tak za parę miesięcy nie będzie mnie na nie stać. Mam cukrzycę, przerost prostaty, zwyrodnienie stawów i serce po operacji.
Mirosława z Bydgoszczy: - Mam cukrzycę i chore serca, mąż jest po zawale. Na leki wydajemy razem 300 złotych. Ale na utrzymaniu mamy jeszcze bezrobotnego syna. Teraz jakoś sobie radzimy. Gdy zlikwidują nam ryczałty na leki - nie przeżyjemy. 72 lata to za wcześnie, by umierać.
Andrzej z Chełmży: - Moja ciotka całą rentę wydaje na lekarstwa, jest naprawdę schorowana. Musieliśmy ją przygarnąć, bo kupując lekarstwa umarłaby z głodu i nie miała gdzie mieszkać.
Kazimierz z Bydgoszczy: - Kilka dni temu zoperowano mi serce i jestem przerażony. Jeśli leczenie po zawale będzie płatne nawet w 50 proc., to i tak mnie nie będzie na to stać.
Urszula z Bydgoszczy: - Córka chora na astmę nie wykupuje wszystkich leków, bo nie ma pieniędzy. Jak długo będzie musiała wybierać: chleb albo lekarstwa? Z naszych rent nie możemy jej pomóc.
Dzieci płacą za chorobę
Najbardziej przerażeni wizją drogich lekarstw są rodzice. Zofia z Brodnicy, matka dwójki chorych na astmę dzieci, chce je wywieźć do Warszawy i zostawić u ministra zdrowia na utrzymaniu.
Grażyna z Bydgoszczy: - Moje dziecko jest chore na padaczkę. Całą rodzinę utrzymujemy z pensji męża. Mimo ulg i zniżek na leczenie mojej córeczki wydaję 100 zł miesięcznie, jeśli pozbawią nas ulg, wydam około 500 złotych. Nie stać mnie na to, by wychowywać chore dziecko.
Maria z Sępólna: - Mam dwoje dzieci chorych na astmę. Dzisiaj wydajemy na leki ok. 70 złotych miesięcznie. Dla nas to spory wydatek. Nie wyobrażam sobie, co będzie, gdy astma, jak planuje ministerstwo, zniknie z listy chorób przewlekłych. 400 zł miesięcznie na leki dla dzieci?! Nie damy rady...
Zdusić chorobę
W Polsce z roku na rok coraz więcej osób zapada na astmę, tymczasem minister planuje skreślenie jej z listy chorób przewlekłych. Dla rodzin chorych oznacza to jedno: - Której osobie z rodziny mam kazać umrzeć, aby dwie mogły się leczyć na astmę? - pyta Aleksandra z Chojnic. - Nie dam dziecku leku, udusi się.
Lucjan ze Świecia: - Mam astmę, zachorowałem też na osteoporozę, na którą zażywa się tylko leki zagraniczne. Mimo ulg wydaję na lekarstwa 400 złotych miesięcznie. Jeśli mnie ich pozbawią, za utrzymanie się przy życiu musiałbym zapłacić 2 tysiące! Emerytury mam 800 złotych. Kto mi dopłaci do leczenia?
Nie mniej problemów mają inni pokrzywdzeni przez plan ministra chorzy przewlekle - diabetycy.
Zdzisław z Bydgoszczy: - Nasza rodzina odciążyła państwo i kupiliśmy pompę insulinową dla dziecka. Nawet babcia dała część odszkodowania za pracę niewolniczą. Obsługa urządzenia nie jest refundowana - wydajemy na to 400 zł miesięcznie. Teraz możemy za paski do badania poziomu cukru płacić 340 złotych. Synek na mnie popatrzył i zapytał patetycznie: kiedy, tato, ojczyzna mi pomoże?
Jakoś sobie radzić
Jak sobie poradzić z biedą i chorobą? Chorzy próbują rozpaczliwych sposobów. -_ Nie brałem leków na prostatę, ale wytrzymałem tylko 2 tygodnie, dłużej nie dałem rady - _mówi mieszkaniec Świecia.
Irena z Włocławka: - Mąż jest przygotowywany do operacji, która uratuje go przed zatorem mózgu. Tymczasem tylko jedno lekarstwo kosztuje 700 złotych miesięcznie. Za co je kupić, skoro oboje jesteśmy emerytami?
Władysław z Inowrocławia: - Gdybym umarł, żona umarłaby razem ze mną. Dostaje 580 zł renty, a na refundowane leki wydaje 220 zł.
Stanisław z Wąbrzeźna: - Minister zdrowia kpi z emerytów i rencistów! Jestem po zawale, lekarze walczyli o moje życie, a teraz muszę za to płacić. Lekarstwa to 200 złotych miesięcznie - renta 460 zł. Za co mam żyć? Leki wykupuję kosztem jedzenia. Albo jesz, albo żyjesz...
Andrzej z Bydgoszczy: - Od trzech lat leczę się na prostatę, mimo że jeszcze jest ona w wykazie przewlekłych, co miesiąc wydaję na leki 200 złotych. Do tego wizyta u lekarza 50 zł, bo nie mogę czekać w wielomiesięcznych kolejkach. Nie wytrzymuję już tego finansowo.
Bogdan z Solca Kujawskiego: - Choroba Parkinsona, na którą cierpię, ma pozostać na wykazie przewlekłych i co z tego, skoro mimo tego przywileju i tak płacę 300 złotych miesięcznie za drogie lekarstwa. Ja chcę żyć, panie ministrze!
