Chciałyśmy zarobić, a wyszłyśmy jak jakieś Zabłockie na mydle - opowiadają mieszkanki Nowych Jankowic, małej wsi pod Grudziądzem.
Mężczyzna, podając się za przedstawiciela firmy produkującej cygaretki, zostawił ulotki w tutejszym sklepiku spożywczym. Szybko się rozeszły. - Na ulotce było napisane, że można zarobić 21 groszy za skręcenie jednej cygaretki, a skręcać można wielkie ilości - wyjaśnia kobieta. - Zadzwoniłam pod wskazany numer. Nazajutrz przedstawiciel firmy miał przyjechać podpisać z nami umowy o dzieło.
I przyjechał. - Telefonem komórkowym porobił zdjęcia naszych dowodów osobistych - dodaje nasza rozmówczyni. Inna kobieta przyznaje, że prosił ją o pożyczenie karty do bankomatu i zdradzeniu PIN-u do niej. Tłumaczył, że dzięki temu sprawdzi, czy podany przez nią numer konta bankowego do przelewania wynagrodzenia, to ten właściwy. I ona mu dała.
Zaliczki, fakt, nie chciał. Na drugi dzień jednak - jak zapewniał tuż przed podpisaniem umowy - miał dostarczyć części do składania papierosów.
Umowa bez pracy
Jak umowę (bez pieczątki) strony podpisały i dokumenty zainteresowanych przedstawiciel wziął, tak po nim ślad zaginął.
- Boże drogi! Toż to oszust! Jednego telefonu nikt nie odbiera, a drugi jest wyłączony - wykrzykują kobiety.
Poszkodowani boją się, że za pomocą przechwyconych dokumentów kanciarz będzie teraz próbował wyłudzić kredyty.
Naciągnięci sprawdzili w internecie REGON i inne dane firmy figurujące w umowie. Zadzwonili pod numer podany w internecie. Był inny niż ten na ulotce.
- Bo ktoś podszywa się pod moją firmę - denerwuje się Tomasz Szulc. To przedsiębiorca z Gdańska. Od kilku lat prowadzi sprzedaż elektronicznych papierosów.
Oszuści w naszym regionie uaktywnili się w tym tygodniu. Tylko przedwczoraj pan Tomasz dowiedział się przez telefon o siedmiu naciągniętych osobach. Bo przecież do niego wydzwaniają z pretensjami. - A ja jestem niewinny - przekonuje Szulc.
Pan Tomasz już zadzwonił na policję w Gdańsku. - Usłyszałem, że nie zajmą się moim zgłoszeniem, bo to nie ja jestem poszkodowany, tylko osoby, które podpisały spreparowaną umowę.
A powinni.
- Policja musi przyjąć takie zawiadomienie. Jeśli oszuści posługują się sfałszowanymi lub nie swoimi dokumentami, wówczas traktujemy to jako przestępstwo - wyjaśnia mł. asp. Przemysław Słomski z biura prasowego bydgoskiej policji.
Dowód pod ochroną
- Podstawową zasadą ochrony naszych danych osobowych jest nieudostępnianie dowodu osobistego, ale też prawa jazdy, osobom trzecim - zaznacza dr Bogusław Półtorak, ekspert Bankier.pl. - Jeśli pracodawca wymaga wglądu w dowód, może to zrobić jedynie za naszą zgodą i przy nas. Dla celów zatrudnienia zazwyczaj wystarczy przecież oświadczenie o danych osobowych.
Kobiety z Jankowic zawiadomiły policję. Wczoraj do nich przyjechała, bo im było trudno wydostać się z przykrytej śniegiem miejscowości.
Dr Bogusław Półtorak, ekspert z Grupy Bankier.pl, radzi: Nie podawajmy PINu.
- Z naszymi kartami bankowymi należy postępować równie rygorystycznie, jak z dowodami osobistymi. Nigdy nie wolno podawać numeru PIN osobom postronnym, a nawet rodzinie. Bank nie ponosi bowiem odpowiedzialności w przypadku utraty pieniędzy, gdy wypłata z karty nastąpiła przez nieuprawnioną osobę znającą nasz indywidualny numer PIN.