Imprezę zorganizowano z inicjatywy Ireny Jensko, przewodniczącej sekcji emerytów i rencistów Związku Nauczycielstwa Polskiego w Chełmnie.
Łucja Okrucińska uczyła w kilku szkołach powiatu biologii, higieny, języka francuskiego.
Pracowita nauczycielka
Mówi, że ukształtowało ją trudne i pracowite dzieciństwo.
- Urodziłam się jako siódme dziecko w rodzinie, w gminie Lisewo - opowiada solenizantka. - Chodziłam do wiejskiej szkółki w Kornatowie, potem do gimnazjum z tradycjami - przy ulicy Kościuszki. W okresie międzywojennym była to elitarna szkoła. Potem poszłam do Liceum Pedagogicznego w Inowrocławiu, ale wkrótce rozpoczęła się wojna. Moją rodzinę gestapo z gospodarstwa w nocy deportowało do Niemiec. Byłam dzieckiem pracy, a wówczas wielka była różnica między dziećmi wiejskimi a miejskimi.
Do kraju cała rodzina wróciła w maju 1945 roku, ale ich dom był spalony.
- Ledwo odetchnęłam, już musiałam iść do pracy - dodaje pani Łucja. - Zaczynałam od szkoły w Papowie Biskupim. Byłam sama nauczycielem, a dzieci bardzo dużo, ponieważ po wojnie były spragnione wiedzy. Myślałam, że sobie z taką gromadką nie poradzę, ale wkrótce dołączyli do mnie także inni nauczyciele. Potem pracowałam jeszcze w szkole w Lisewie, w Liceumoraz w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 1 w Chełmnie.
Zamykała okna przed orłami
- Pani Łucja chociaż Okrucińska, okrutna dla nas nie była, ale ostra - wymagała jednak nie tylko od uczniów, ale także od siebie- mówi Violetta Gryszan, prezes Oddziałuązku Nauczycielstwa Polskiego w Chełmnie. - Uczyła mnie, wymagała dużo. Miała świetne powiedzonka. Gdy klasa była kiepsko przygotowana mówiła: "Zamknąć okna, aby orły nie odleciały".
- Jej mąż też był nauczycielem biologii, uczył mnie - dodaje burmistrz Mariusz Kędzierski. - Byli bardzo różni: solenizantka stateczna i poważna, jej mąż - wciąż żartował z uczniami.
- Mówiliśmy na nią "Olga" - dodaje Emilia Kęska, zastępca dyrektora ZSO nr 1, którą uczuła języka francuskiego i biologii.- Nie wiem, skąd to się wzięło. Musiały to wymyślić jakieś starsze roczniki.