Temat Łąkowej powrócił na ostatniej sesji Rady Miasta. Zdaniem radnego Lesława Giżyńskiego burmistrz przez pół roku robił wszystko, by nie ruszyć z remontem drogi.
- Od grudnia wiadomo, że jest 40 tysięcy złotych na rozpoczęcie utwardzenia - stwierdził Giżyński. - Nic nie zostało zrobione, bo chciał te środki wydać gdzieś indziej. Co ludzie stamtąd mu zrobili, że nie chce im drogi utwardzić?
Burmistrz zauważył, że jego zastępca wiele razy podkreślał, że z 40 tys. złotych z robotami nie ruszą. Bo to kropla w morzu potrzeb.
- Gdyby był na sesji, podniosłoby mu się ciśnienie - mówił Mariusz Kędzierski. - Uprzedzał wielokrotnie, że na tę ulice potrzeba pięciu milionów złotych. A przede wszystkim, by w ogóle przystąpić do realizacji inwestycji, trzeba zlecić wykonanie dokumentacji. Jej koszt to średnio sześć procent "ślepego" kosztorysu, czyli przyjmując te pięć milionów złotych - wychodzi trzysta tysięcy złotych.
- Mówimy o utwardzeniu, a nie o autostradzie - zauważył Lesław Giżyński. - Kiedy ludzie się dowiedzą, że tam nic nie będzie robione, a będą pytać, to burmistrz powie, że radni tak zdecydowali.
Radny Marian Mikrut podkreślał, że nie rajcom chodziło jedynie o remont fragmentu Łąkowej.
- Tadeusz Jagodziński starał się wszystkich wprowadzić w błąd - oskarżył zastępcę burmistrza Mikrut. - Nie chodzi o część ulicy, po której jeździ wojsko i która jest planowana pod obwodnicę, ale o ten krótszy jej fragment.
Burmistrz przekonywał, że ewentualne rozmowy z niezadowolonymi bierze na siebie. - Kiedy chodziło o Przemysłową i Magazynową też radni obawiali się reakcji mieszkańców - przypomniał. - Ludzie rozumieją, że nie można budować dróg bez dokumentacji i pozwolenia na budowę.
Mieszkająca tam 78 lat Wanda Czapka nie wierzy, że porządnej drogi jeszcze się doczeka.
- Największe problemy zaczynają się jesienią i trwają do wiosny - mówi. - Gdy pada deszcz, robi się straszne błoto, stoją kałuże. Nie dziwi mnie, że wciąż brakuje pieniędzy. Przez tyle lat przyzwyczaiłam się już do tego, a nawet do tej dziurawej drogi.
Zaznacza, że nie mogli z kolei ogłosić przetargu na dokumentację nie mając na to pieniędzy.
- Łąkową trzeba robić tak, jak Podgórną: odwodnienie, oświetlenie, utwardzenie, asfalt - dodaje Kędzierski. - Miałem 40 tysięcy złotych, to nie było na nic. Mistrz intelektualny, który rozpoczynałby proces inwestycyjny z taką gotówką, nadawałby się pod prokuratora. Przed przystąpienie do robót na krótszym odcinku Łąkowej też potrzebna jest dokumentacja. Nie wolno takich dróg robić kawałkami. Nie wiem, kiedy uda nam się zabezpieczyć w budżecie tak dużą sumę, jakiej wymaga remont Łąkowej. Podejrzewam, że będzie musiała sobie jeszcze poczekać.