Wszystko przez to, że piątkowe biegi, impreza popularna w Chojnicach od 18 lat, nie znalazły uznania w oczach komisji grantowej i nie dostały ani złotówki. Na co potrzebne są pieniądze? Na batoniki i soki, które w nagrodę otrzymują wszyscy uczestnicy. Za to, że chce im się biegać, za to, że zamiast siedzenia przed komputerem wybrali ruch na świeżym powietrzu. Czy chodzi o zawrotną kwotę? Bynajmniej, nawet nie 2,5 tys. zł.
- Ludzie mają o to pretensje, pytają o bieganie, kiedy się zacznie - denerwuje się świeżo upieczony przewodniczący osiedla Leszek Pepliński, jedyny kandydat zresztą na tę funkcję. - I co ja mam im powiedzieć? Jak mam im spojrzeć w oczy? Mnie jest po prostu wstyd.
Rozgoryczona jest też radna Maria Błoniarz-Górna, która pilotuje wiosenne bieganie od samego początku. - Jestem naprawdę rozczarowana - mówi. - Boli mnie to bardzo. To nie jest w porządku, żeby skreślać taką piękną i pożyteczną imprezę, przy której wielu pracuje zupełnie społecznie. Ja słyszałam nawet takie opinie, że potrafimy dać 3 tys. zł pensji piłkarzom, którzy nie są stąd, a nie mamy groszy dla naszych dzieciaków.
Emocje stara się łagodzić wiceburmistrz Edward Pietrzyk. - Liczę na to, że wpłynie do nas nowy wniosek - mówi. - W kwietniu będziemy rozdzielać granty m.in. na turystykę i rekreację, a to się doskonale wpisuje w ten zakres, I mam nadzieję, że wtedy uda się zdobyć pieniądze.
Maria Błoniarz-Górna na razie jest skłonna myśleć o przełożeniu imprezy na wrzesień - październik. Mając nadzieję, że dostanie pieniądze.
Chodzi nie o miliony, tylko o skromną kwotę. Jak to jest, że lekką ręką czasami wydaje się sporo grosza, a żałuje się na coś, co powinno być premiowane?
Czytaj e-wydanie »