Arseniusz Finster nie może się pogodzić z faktem, że sąd nawet nie zechciał się dowiedzieć, co ma do powiedzenia. A chodzi o wrześniowy protest w sprawie prywatyzacji przedszkola samorządowego "Skrzaty" zorganizowany przez dwa stowarzyszenia - "Wspólna Ziemia" i "Arcana Historii". Burmistrz w tym samym czasie i w tym samym miejscu na Starym Rynku przekonywał, że ma rację, chcąc prywatyzować ostatnie samorządowe przedszkole. Zdaniem członków obydwu stowarzyszeń, zagłuszał ich protest.
- Sąd wydał wyrok nakazowy - informuje prezes Sądu Rejonowego Marek Nadolny. - Burmistrz ma zapłacić grzywnę. Oczywiście, może się od tego postanowienia odwołać i prawdę mówiąc, byłbym zdziwiony, gdyby tego nie zrobił. Jeśli tak się stanie, zostanie wyznaczony termin rozprawy i sprawa trafi na wokandę.
Dla burmistrza wyrok jest jak policzek. - To po prostu niehumanitarne - oburza się. - Jak można nie wysłuchać oskarżonego? Przecież nie miałem okazji się bronić. Absolutnie nie zgadza się, że popełnił wykroczenie i zapowiada, że nie zapłaci grzywny w wysokości 300 zł.
Kwestionuje procedurę, która przecież nie przyczyniła się do wyjaśnienia przebiegu zdarzeń na rynku. - Na Boga, skąd sąd wie, jak to było - irytuje się Finster. - Jeśli ja mam zapłacić 300 zł, to dlaczego nie inni, przecież wówczas na rynku byli także harcerze, była promocja jednego ze sklepów. To nie było zagłuszanie?
Finster zapowiada, że na pewno się odwoła. Podczas rozprawy zamierza pokazać film z przebiegu protestu na rynku, powoła też wielu świadków. - Nikt nie miał tego dnia wyłączności na Stary Rynek - podkreśla. - Wszyscy działali legalnie, mieli zgodę na to, że będą coś tam robić. Kto był tam pierwszy? Ja. To przy mnie stanęli protestujący przeciwko prywatyzacji przedszkola. Równie dobrze mogli wybrać inne miejsce. A ja na pewno nikogo nie zagłuszałem. Zabierałem głos wtedy, gdy moi adwersarze milczeli.
Czytaj e-wydanie »