Na ostatniej sesji radni przyjęli sprawozdanie z wykonania gminnego programu opieki nad zabytkami i chyba niezbyt ich ta dziedzina interesuje, bo nie mieli żadnych uwag. Zresztą mogą pozostawać w błogim poczuciu, że wszystko jest OK, skoro turyści chwalą, a mieszkańcy także raczej skłonni są uważać, że ich miasto jest piękne.
Zapytaliśmy Marlenę Pawlak, miejskiego konserwatora zabytków, czy ma uczucie niedosytu, czy też jej zdaniem wszystko w tej dziedzinie jest w najlepszym porządku.
- Niedosyt dotyczy pieniędzy - mówi pani konserwator. - Gdybyśmy mieli ich więcej, to moglibyśmy wesprzeć większą liczbę właścicieli kamienic. Bo zainteresowanie remontami jest.
Pawlak podkreśla, że niedogodne są też zapisy w ustawie o ochronie zabytków, które mówią, że można wspierać finansowo tylko te obiekty, które zostały wpisane do rejestru zabytków. Miasto ma ewidencję gminną zabytków, ale nic z tego nie wynika - nie ma prawa dofinansować remontów obiektów z tego wykazu.
Regiodom.pl- kupujesz lub sprzedajesz mieszkanie?KLIKNIJ
- Chyba nie będzie wyjścia i trzeba będzie poszerzyć strefę zabytkową - mówi Pawlak. - Szkoda, że poza jej zasięgiem jest na przykład ulica Dworcowa, gdzie przecież jest wiele pięknych domów.
Czy nie szkoda, że z krajobrazu miasta znikają takie obiekty, jak przedwojenna siedziba Narodowego Banku Polskiego przy ul. Sukienników? Wielu mieszkańców uważa za barbarzyństwo niszczenie dawnej architektury.
- Lepiej gdy budynek jest użytkowany - twierdzi Pawlak. - Bo inaczej umiera. A ta adaptacja jest zresztą zrobiona bardzo fajnie, z zachowaniem elementów dawnej architektury i z użyciem wysokiej jakości materiałów. A że powstają w takich obiektach supermarkety? No cóż, tak dzieje się wszędzie, nie tylko w Chojnicach.
Pawlak dodaje, że opiniowanie i uzgadnianie takich właśnie przeróbek z inwestorami jest szczególnie trudne, bo nie zawsze zależy im na tym, by zachować coś z przeszłości.