- W Spółdzielni Mieszkaniowej trzeba szybkiego działania, efektywnego - mówił na wczorajszej popołudniowej konferencji Henryk Mollin. - Pani wiceprezes, Agata Zachwieja, i prezes Damian Pilacki mieli taki sam start. Tyle że pani Agata zyskała zwolenników, a pan Damian odwrotnie, raczej przeciwników.
Kolejne posiedzenie rady nadzorczej w przyszły piątek. Na tym spotkaniu uzupełniony ma zostać skład zarządu, a Henryk Mollin poinformował, że będzie się starał przekonać radę do wyboru prezesa. Jaka będzie decyzja rady, trudno powiedzieć.
Podstawowy zarzut, jaki padł na wczorajszej konferencji w stosunku do Pilackiego, to ten, że prezes nie zrobił nic, by zmniejszyć opłaty czynszowe. Zdaniem obecnych na wczorajszym spotkaniu członków rady można to zrobić z dnia na dzień. Jak? Ich zdaniem wystarczy poszukać oszczędności. I nie chodzi wcale tylko o koszty płac, ale na przykład przyjrzenie się takim pozycjom, jak opłaty za oświetlenie chodników. Mirosław Frymark, przewodniczący komisji rewizyjnej, podnosił zarzut, że Pilacki nie opracował planu pracy. Stwierdził, że to podstawa, a on sam prosił kiedyś prezesa, by taki plan, choć dwupunktowy napisał. Pytany o to, dlaczego Pilackiemu nie było dane prawo do obrony na ostatniej radzie nadzorczej, odpowiedział, że taka jest spółdzielniana praktyka. Tak było z Anną Prądzyńską, członkinią rady, którą odwołano z funkcji sekretarza.
Obecni na konferencji przekonywali też, że Pilackiemu nie przysłużyła się Elżbieta Kuczkowska-Stormann, która na każdej radzie "roztaczała nad nim parasol ochronny, co odniosło wręcz odwrotny skutek - nie pomagał, tylko szkodził". Kuczkowska ponoć w ten sposób dezorganizowała obrady i nie dopuszczała innych do zadawania pytań prezesowi. Była podobno w tym na tyle skuteczna, że przewodniczący Mollin z trudem prowadził obrady.