Zobacz wideo: Nowa jadłodzielnia WSG w Bydgoszczy
54-latka z Inowrocławia sama wychowywała dorastającą córkę. Pracowała w służbie zdrowia. Żyły sobie obie spokojnie. Do czasu. Nastał listopad 2020 roku. Matka szykowała się do pracy. Nagle źle się poczuła. Ból nie ustępował przez parę dni. Trafiła do szpitala.
- Zdiagnozowano u mnie nowotwór - wspomina kobieta. - Od tamtej pory wiele tygodni spędziłam w szpitalach. Miałam dwie operacje.
Wraca do zdrowia, niedawno wróciła do domu i zwierzaków.
- 6 lat temu z córką zaczęłam opiekować się bezpańskimi kotami i psami - dodaje czytelniczka. - A to przywałęsał się kot, a to ktoś podrzucił psa. Kto inny przywiózł nam wystraszonego biedaka. Mamy domek i ogródek. Na tyle, na ile możemy, zwierzakom zapewniamy warunki. Przygarnęłyśmy już ósemkę czworonogów, w tym dwa duże psy. Jeden psiak był tak chory, że tylko szybka operacja, za którą zapłaciłyśmy, go uratowała.
Matce ze względu na stan zdrowia nie wolno podjąć pracy. Dostaje co miesiąc 1200 złotych na rękę. Kwota obejmuje m.in. zasiłek z ośrodka pomocy społecznej oraz 500 plus dla niepełnosprawnych (około 500 zł kobieta przeznacza na leki). Córka opuściła Inowrocław, wyjechała za pracą. Kokosów nie zarabia. - Zaczyna brakować karmy dla moich czterech psów i czterech kotów - przyznaje 54-latka. - Zaczęłam liczyć ostatnie opakowania. Nie kupuję żywności od jednego producenta i nie biorę drogiego jedzenia. Patrzę natomiast na jakość, bo m.in. od tego, co jedzą psy i koty, zależy ich zdrowie.
Kto chciałby przekazać karmę suchą i mokrą dla czworonożnych podopiecznych dwóch inowrocławianek, niech napisze na nasz redakcyjny adres: [email protected].
Podobnych wzruszających epizodów w naszym województwie nie brakuje. Nie tylko mieszkańcy Grudziądza pamiętają historię psa, włóczącego się po mieście ostatniej zimy. Przechodnie myśleli, że samochód potrącił bezpańskiego kundelka. Zwierzak trafił do weterynarza. Wyszło na jaw, że to pseudoopiekun doprowadził go do takiego stanu. Internauci ogłosili zbiórkę. Mieli nadzieję zebrać 1 tys. zł na leczenie Kinga (tak nazwano psa), na koncie pokazały się 3 tys. zł.
Karma wraca
Sami też organizowaliśmy akcje. Przygotowaliśmy m.in. tę pod nazwą „Karma wraca”. Odbyła się z myślą o bezdomnych zwierzętach w schroniskach. Udało się zebrać ponad pół tony suchej karmy, prawie 60 kg mokrej, do tego inne przysmaki, ale także środki higieniczne, legowiska oraz koce, ręczniki, kołdry (200 sztuk). To do ocieplenia bud.
Czytelnicy nie tylko jedzenie i legowiska oferowali czworonogom. O Reksiu, biszkoptowym psie, mieszkającym na cmentarzu w Bydgoszczy, po naszym artykule zrobiło się głośno w całej Polsce. Parę osób zaproponowało, aby mieszaniec u nich zamieszkał. On woli jednak stałą, chociaż nietypową, miejscówkę. Od jakichś 12 lat tutaj nocuje, a karmią go pracownicy administracji cmentarza.
Niekiedy mundurowi włączali się w równie nietypowe akcje. Strażnicy miejscy z Bydgoszczy znaleźli psa na torowisku. Pies, podobny do jamnika, leżał bez ruchu na torach. Nie mógł wydostać się, bo łapka utknęła mu za szyną. Municypalni go ocalili i przekazali do schroniska, ponieważ właściciel się nie zgłosił.
Strażacy i strażnicy miejscy z Torunia tak samo uratowali psa. To na początku września br., gdy pies spadł z wysokości około 9 metrów z nasypu w XIX-wiecznym forcie do fosy.
Zadbaj o zwierzaki
Niedługo nastaną chłody, a im zimniej na dworze, tym bardziej potrzebna pomoc bezpańskim zwierzętom. Jednym ze sposobów na walkę z zimnem są większe porcje ciepłego posiłku (jedzenie nie może być gorące). Kaloryczna żywność zwiększa szanse na przetrwanie mrozów. Gdy pies ma nadal spać na dworze, warto włożyć mu do budy dodatkowe koce. - Ja koce i cieplejsze legowiska psom i kotom zorganizowałam. Sama nie dam jednak rady zorganizować więcej karmy - kończy inowrocławianka.
