Turyści uciekli z nadbrzeża, przerażenie w porcie, krzyki, piski. To nie film grozy, tylko zerwany łańcuch, łączący holownik z potężnym wycieczkowcem, który przybijał do portu w Wenecji.
Kapitan 13 -pokładowego kolosa MSC Opera stracił w niedzielę panowanie nad jednostką, uderzył w nabrzeże, potem w luksusową łódź wycieczkową. Kilka osób zostało rannych.
-Kiedy zobaczyliśmy, że statek płynie na nas, zaczęli krzyczeć i uciekać- mówił włoski żeglarz, który był na łodzi turystycznej.
Czterech turystów zostało rannych po wypadku w San Basilio-Zattere w kanale Giudecca.
Poszkodowani w wieku od 67 do 72 lat, pochodzili z Australii, Nowej Zelandii i USA.
To kolejne problemy Opery, która doświadczyła kłopotów w 2011 r. w czasie rejsu po Bałtyku.
- Kolos miał awarię silnika- mówił Davide Calderan, szef firmy holowniczej, która towarzyszyła statkowi w porcie. Dwa holowniki, które prowadziły statek do Giudecca, próbowały go spowolnić, ale jeden z łańcuchów łączących je z olbrzymem pękł, dodał.
-Widziałem dziób zbliżający się statku i pomyślałem, że uderzy w mój dom. Hałas był potworny – mówił jeden z mieszkańców Wenecji.
Wypadek wznowił dyskusje o szkodach wyrządzanych miastu przez ogromne statki wycieczkowe, które płyną bardzo blisko brzegu.
-To, co wydarzyło się w Wenecji, potwierdza to, o czym mówimy od dłuższego czasu- napisał na Twitterze minister środowiska Włoch Sergio Costa. Wycieczkowe nie powinny płynąć w dół Giudecca- dodał.
Nicola Fratoianni, poseł włoskiej partii lewicowej: Ciekawe, że kraj, który powstrzymuje statki z uratowanymi na morzu przed zawinięciem do naszych portów, pozwala gigantycznym stalowym potworom ryzykować niszczenie Wenecji.
Opera, zbudowana 15 lat temu, uległa awarii w 2011 r. na Bałtyku, zmuszając 2000 osób do zejścia na ląd w Sztokholmie.
