Spotkanie zainspirowały sądowe pozwy. Miasto pozwało powiat za to, że się nielegalnie "wzbogacił", pobierając odszkodowanie za spaloną Salę Malinową, powiat aleksandrowski zaś chce na drodze sądowej udowodnić, że sala ta nigdy nie była własnością miasta. W tle jest rodzina, zamieszkująca budynek dawnej stołówki liceum. Budynku, który musi być rozebrany, by mogła powstać nowa sala gimnastyczna dla Liceum Ogólnokształcącego. Szkoła wykorzystywała latami Salę Malinową na zajęcia wychowania fizycznego. Sytuacja zmieniła się po pożarze, który dwa lata temu strawił doszczętnie tę salę.
Starosta Zbigniew Żbikowski przedstawił dokumenty, z których wynikało, że wprawdzie Salę Malinową swego czasu skomu-nalizowano, ale nigdy nie była ona wykazywana w spisie mienia komunalnego miasta. Kiedyś należała do Kuratorium Oświaty, a w jednym z dokumentów widnieje jako mienie Liceum Ogólnokształcącego i nie powinna, zdaniem starosty, podlegać komunalizacji. To nie miasto, a starostwo inwestowało w tę salę, remontowało, wyposażało i od 11 lat płaciło składki ubezpieczeniowe. Z tego tytułu, zdaniem starosty, należy się powiatowi odszkodowanie po pożarze (460 tys. zł).
- Miasto zainteresowało się swoją własnością dopiero wtedy, gdy sala się spaliła i można było wziąć odszkodowanie - mówił starosta.
Burmistrz Leszek Dzierżewicz i radni twierdzili, że powiat miał tę salę tylko w użyczeniu. Problem w tym, że żadnej umowy o użyczenie nie ma.
Gdy Sala Malinowa się spaliła, powiat zdecydował się na budowę sali gimnastycznej dla LO. Są pieniądze, jest dokumentacja. Ale pojawił się kolejny problem: trzeba rozebrać budynek dawnej szkolnej stołówki, a tam mieszkają dzicy lokatorzy, nie płacący za nic. Dyrektor liceum tolerował ten stan rzeczy od kilkunastu lat. W ubiegłym roku powiadomił lokatorów, że budynek zostanie rozebrany. Lokatorzy się tym nie przejęli. Co z nimi zrobić? Starostwo oczekuje, że miasto znajdzie lokum dla swoich mieszkańców. Magistrat uważa, że to lokatorzy budynku powiatowego i że to powiat powinien zapewnić im mieszkanie zastępcze. Przepisy nie pozwalają eksmitować na bruk.
Burmistrz i radny Jerzy Draheim dowodzili, że trzeba poczekać na rozstrzygnięcia sądu. Radni Paweł Kanaś i Krzysztof Czajka optowali, by obie strony wycofały pozwy z sądów i zawarły porozumienie. Sugerowali, że jeśli powiat odda pieniądze z odszkodowania miastu, to rada miasta będzie skłonna przeznaczyć je (w całości lub część) na budowę nowej sali. Ale Wojciech Zieliński, wiceprzewodniczący ciechocińskiej rady posiał wątpliwość, czy po zawarciu porozumienia starostwo w kolejnych latach znów nie sięgnie po sądowy oręż, by dochodzić swoich praw do spalonej Sali Malinowej. I choć wicestarosta Władysław Koc apelował o kompromis, bo przecież chodzi o "naszą ciechocińską młodzież", żadnego wspólnego stanowiska nie wypracowano.