https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Co miał Wyczółkowski na dnie oka?

Agata Kozicka [email protected]
"Wiosna wchodzi ze swym zapachem i podmuchem. O tej wiośnie chcę śnić w grobie…” - tak o tej pracy pisał sam Wyczółkowski.
"Wiosna wchodzi ze swym zapachem i podmuchem. O tej wiośnie chcę śnić w grobie…” - tak o tej pracy pisał sam Wyczółkowski.
Eksperymentował, stosował różne techniki malarskie i graficzne. Miał nawet swój "tramwaj", czyli ruchomą sztalugę. Był tytanem pracy, a kiedy tworzył, przypominał chirurga podczas operacji.

Dość dawno temu, myślę, że to było liceum, moja klasa wybrała się na wystawę poświęconą Leonowi Wyczółkowskiemu - wówczas do Muzeum Okręgowego w niszczejącym teraz budynku przy ul. Gdańskiej w Bydgoszczy. Nie byłam wtedy wielką zwolenniczką odwiedzania muzeów, ale - tu pewno wiele osób się ze mną zgodzi - nic tak nie urozmaica edukacji, jak wyjście poza mury szkoły.

Przeczytaj także:A Pan już widział co Leon zmalował? Wyczółkobus w Grudziądzu [zdjęcia]

I kto wie, może właśnie tamtego dnia zaczął się zmieniać mój stosunek do muzeów. I jeśli tak było, to za sprawą jednego obrazu, który wówczas zobaczyłam - "Wiosna - wnętrze pracowni artysty".

Pamiętam jedynie, że stałam naprzeciwko płótna i gapiłam się w nie (to nie pomyłka, gapiłam się "w nie", a nie "na nie") zahipnotyzowana. Niemalże czułam podmuch wiatru zza okna, rześkiego i ciepłego jednocześnie. Niemalże czułam zapach starego fotela i dywanu. Słyszałam szelest kartek książki pozostawionej na parapecie. I jeszcze jedno - coś smutnego poczułam w tym obrazie.

Tak wyglądał fragment rzeczywistości, w jakiej żył i tworzył w ostatnich kilkunastu latach swojego życia Leon Wyczółkowski. Gościeradz.

Niesamowity artysta. Artysta patriota. Przyjaciel i uczeń największych malarzy mu współczesnych, a potem mentor i nauczyciel dla kolejnego pokolenia. To zresztą nie koniec, bo i dziś jego dzieła są inspiracją dla młodych ludzi. Dzieła i jego praca, a uznawany jest za tytana pracy. "Pracował po kilkanaście godzin dziennie. Nie chciał nawet spożywać posiłków, by nie uronić nic ze zmieniającego się oświetlenia, panującej aury, wreszcie nie zwracał zupełnie uwagi na niewygody" - czytamy w eseju o malarzu i grafiku autorstwa Jolanty Baziak zamieszczonym w monografii o artyście powstałej z okazji zakończonego właśnie roku jemu poświęconemu.

Rok z Leonem

A był to bogaty rok. W mieście pojawiły się billboardy z hasłem "Wyczół się na sztukę", młodzież z "plastyka" przebrana za postaci z obrazów malarza zorganizowała kolorowy korowód po mieście. Wystawa mobilna z pracami Wyczółkowskiego dotarła do najdalszych miejscowości naszego regionu. Nawet tegoroczne "Bydgoskie dywany kwiatowe" poświęcone były właśnie jemu. W końcu kwiaty były jed-nym z ważniejszych motywów malarstwa Wyczóła. Samego Leona w charakterystycznych okularkach (a w jego postać wcielił się szef archeologicznej sekcji muzeum - Józef Łoś) można było przy różnych okazjach spotkać na Wyspie Młyńskiej.

Co więcej, badacze "rozebrali" Wyczółkowskiego na części. Naukowo. Podczas specjalnej konferencji dr Jolanta Czukczo opowiadała, jak ważny był papier, który artysta stosował do swoich prac, jaki wybierał, skąd go sprowadzał.

Słońce Ukrainy

Nawet lekarz się nim (pośmiertnie) zajął - profesor Józef Kałużny wyjaśniał, jak uszkodzenie słoneczne dna oka, którego malarz najprawdopodobniej nabawił się podczas wielogodzinnych plenerów na Ukra-inie, wpłynęło na jego malarstwo i stosowane kolory. Co więcej, kajakarze popłynęli śladami Leona, a mieszkańcy ulicy malarza doczekali się specjalnej publikacji o historii i architekturze tego zakątka miasta.

Nic dziwnego, że monografia i jednocześnie album z pracami związanego z naszym regionem artysty wzbogacony fotografiami z jego życia wieńczy ten wyjątkowy dla Muzeum Okręgowego, mieszkańców Bydgoszczy i okolic rok.

Dziś wystawa prac i pamiątek po artyście, przekazanych zgodnie z jego wolą przez wdowę po nim bydgoskiemu muzeum oraz przez przyjaciela artysty, leśnika Kazimierza Szulisławskiego, ma swoje stałe miejsce nazwane Domem Wyczółkowskiego na Wyspie Młyńskiej.

Co rok do kolekcji dołączane są kolejne nabytki. Ostatnio "Brama Floriańska", jedno z nielicznych nokturnowych jego ujęć, gdzie wprowadza nas z mrocznej bramy w jasną lecz zamgloną ulicę.
W monografii przygotowanej przez wydawnictwo Margrafsen znajdziemy reprodukcje z najciekawszymi pracami artysty. Poza wspomnianą wyżej krakowską bramą są też "Róże w turkusowym wazonie" nabyte przez muzeum w 2011 roku (a przypomnijmy - tytułowy wazon Wyczółkowski przekazał muzeum w Poznaniu i mogliśmy go u nas podziwiać podczas specjalnej wystawy na którą został z tamtejszych zbiorów wypożyczony).

Kobiety Wyczóła

Jest i akwarela przedstawiająca Franciszkę Wyczółkowską. Opisy prac opatrzone są ciekawostkami i wyjaśnieniami Ewy Sekuły-Tauer. Dowiadujemy się m.in., że Franciszka była wcześniej... gosposią artysty.

Mamy "Akt kobiecy" i choć malarz nie miał w swoim "repertuarze" wielu nagich pań, to właśnie on zrewolucjonizował szkołę plastyczną wprowadzając do pracowni krakowskich studentów sztuk pięknych żywą modelkę. Oj, napytał sobie i kilkorgu swoich przyjaciół kłopotów z tego powodu.

Ciekawostką jest także "Portret Jadwigi Rydlowej" z domu Mikołajczykówny. Nastoletnia dziewczyna z podkrakowskich Bronowic została żoną Lucjana Rydla (poety) i to właśnie ich wesele, na którym był również Wyczółkowski, stało się tematem "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego.

Mnie zainteresowała także akwarela "Złote gody dziadków", jedna z pierwszych zachowanych prac artysty, laurka dla bliskich. Niespodzianką jest, że w prawym dolnym rogu widzimy zdjęcie młodego Leona.

Takich ciekawostek jest w książce - albumie więcej. Choćby ta, że Wyczółkowski miał alergię na farby olejne i z tego powodu przerzucił się na pastele.

Wiosnę zabrał do grobu

Jest i reprodukcja "Wiosny" , która tak zachwyciła mnie, gdy miałam naście lat.
Autor sam o tej pracy pisał:

"Wiosna w Gościeradzu, maj 1931 roku. Okno, firanki, renkloda kwitnąca. Studia okna otwartego z widokiem na ogród, odchylona firanka, fotel. Tam to gra białość i zieleń, na wsi z mojego pokoju. Wiosna wchodzi ze swym zapachem i podmuchem. O tej wiośnie chcę śnić w grobie…".

I chyba wiem, dlaczego obraz wydał mi się wtedy taki smutny. To przez ten pusty fotel…

Wiadomości z Bydgoszczy

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska