Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co poseł Janusz Dzięcioł myśli o prezydencie Malinowskim?

rozmawiał Dariusz knapik [email protected]
Poseł Janusz Dzięcioł - rywal Roberta Malinowskiego
Poseł Janusz Dzięcioł - rywal Roberta Malinowskiego fot. Andrzej Muszyński
Rozmowa z Januszem Dzięciołem grudziądzkim posłem PO.

- Lubi pan prezydenta Roberta Malinowskiego?

- To naprawdę bardzo trudne pytanie... Nie! Nie lubię.

- Jak to! Przecież uchodziliście za kolegów. Razem jeździliście na rowerach, biegaliście, jesteście sąsiadami.

- No, tak to jest, czasami drogi się rozchodzą. Nasze tak naprawdę rozeszły się, kiedy on został prezydentem.

- Jak pan poznał Roberta Malinowskiego?

- Wtedy, gdy został wiceprezydentem miasta. A kiedy ówczesny prezydent Andrzej Wiśniewski zdjął go ze stanowiska, byłem jedną z nielicznych osób, które się za nim opowiedziały. Wystąpiłem wtedy z klubu radnych "Przymierze dla Grudziądza". Tak naprawdę ratowaliśmy polityczną twarz pana Malinowskiego.

- Pana? To nie jesteście już na ty?

- Jesteśmy. Mówię o prezydencie pan, bo chcę uszanować stanowisko, które piastuje.

- Kiedyś pan go lubił.

- Lubiłem i to bardzo. Ale polityka nas poróżniła.

- Co się stało?

- Kiedyś obaj chcieliśmy kandydować na fotel prezydenta Grudziądza. Ja jednak za bardzo tego nie rozgłaszałem. Swego czasu przyjechał do mnie Robert Malinowski. I prosi, bym ustąpił na jego korzyść. Mówił, że ma już swoje lata, to jego ostatnia szansa i jak teraz nie wygra, to już nigdy. Mnie aż tak znowu nie zależało, by zostać prezydentem. Nie kryję, że już wtedy marzył mi się mandat poselski. I tak mu powiedziałem: Zgoda, włączę się do twojej kampanii, a ty mi się potem zrewanżujesz, gdy będę walczył w wyborach do Sejmu. Ale okazało się, że jak został tym prezydentem, to już przestałem mu być potrzebny. I wcale mi nie pomagał w kampanii parlamentarnej, wręcz przeciwnie. A najgorsze, że robił to poza moimi plecami. Na szczęście nic z tego nie wyszło. Choć był to mój debiut, znalazłem się aż na czwartym miejscu listy PO.

- Ma pan żal do prezydenta, że nie pomógł, gdy w ub. roku kandydował pan do Parlamentu Europejskiego?

- Nie! Ja już nie oczekuję od niego żadnej pomocy ani protekcji.

- Decyzją Zarządu Regionu PO, którego wiceprzewodniczącym jest Malinowski, znalazł się pan dopiero na 11 miejscu partyjnej listy kandydatów. Choć posłowie mieli zagwarantowane miejsca w pierwszej dziesiątce. Pan już wie, komu to zawdzięcza?

- Nie wiem i nie chcę dociekać. Tym bardziej że liderzy grudziądziej Platformy specjalnie nie zabiegali, bym się znalazł wyżej na liście. Jak w poprzedniej kampanii postawili na Tomasza Szymańskiego, sekretarza naszego Urzędu Miasta.

- W poprzednich wyborach, kandydując z czwartego miejsca, zdobył pan blisko 20 tysięcy głosów. Szymański był na ósmym i miał ich ok. 2,5 tysiąca. Co się takiego zmieniło przez te cztery lata?

- Właściwie nic. Naszym liderom wciąż zależy, by mieć wokół siebie spolegliwych ludzi.

- Interweniował pan w tej sprawie w samym Zarządzie Krajowym PO.

- Tak, napisałem odwołanie. Ale potem te wszystkie rozgrywki tak mnie zniesmaczyły, że podziękowałem za te 11 miejsce. I poprosiłem o... ostatnie.

- Wierzę, że Grudziądz będzie miał dwóch posłów. Janusz, obojętnie, na którym miejscu by nie był, jest bardzo rozpoznawalny. Ale moim zdaniem, do Sejmu powinno też wejść trochę świeżej krwi. Młodych, dobrze wykształconych ludzi, znakomitych organizatorów. I taki jest Tomasz Szymański.

- Czy pan wie, jak nazywają koło PO, do którego należy poseł Dzięcioł?

- Pierwsze koło miejskie.

- Słyszał pan określenie koło "dzięciołowe"?

- Nie, nigdy się z czymś takim nie spotkałem.

- A jak nazywają drugie koło, to, do którego pan należy?

- Maliniaka?

- Ciepło. Malinowe. Czy naprawdę jest tam aż tylu pana zwolenników?

- Są i w jednym i w drugim kole. Jako powiatowy lider chodzę na zebrania i tu i tam.

- A wie pan, jaka jest inna nazwa pana koła? Ratuszowe. Bo tylu tam naczelników, urzędników czy ludzi zależnych od ratusza.

- To znów absolutna nieprawda! Na 30 naczelników jest tylko jeden. A z ponad 400 urzędników może kilku. Za to ręczę!

- To kto rozsiewa takie plotki? Może Dzięcioł?

- Nie, co to to nie! Wie pan, przychodzą do kół różni ludzie. Myślą, że jak poroznoszą ulotki, to zaraz zostaną zatrudnieni, spodziewają się różnych koneksji. Ale Janusz? Na pewno nie!

- Żartowałem. Nadal razem biegacie, pedałujecie?

- Już nie. Ja mam niestety problem ze ścięgnem Achillesa. I drugi, z czasem. Kiedyś kradliśmy ten czas. A to rano, wieczorem czy w niedzielę po mszy. Ale teraz już mnie na to nie stać.

- Słyszałem, że jesteście sąsiadami.

- Można tak powiedzieć. On mieszka w Białym Borze, do mnie jest jeszcze jakieś 2,5 kilometra drogi. Ale oczywiście uważam go za sąsiada.

A gdyby ktoś powiedział, że jesteście w konflikcie? To co pan na to?

- Absolutnie nie! Rozmawiamy z dawien dawna, zapraszam go do siebie, jak mam kłopoty, by dotrzeć do kogoś w Warszawie, Janusz mi pomaga. Chwyta kogoś w Sejmie za rękaw, zapisuje się kalendarzach na rozmowy z ministrami, wice itd. Dyskutujemy też na zebraniach koła PO i jego uwagi są raczej pozytywne.

- Pan go naprawdę lubi!

- Oczywiście, że tak.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska