Czy ostatnie wypadki lotnicze (ostatnia Bryzy na lotnisku w Babich Dołach i wcześniejsze śmigłowca Mi 24 i samolotu transportowego CASA) to seria niefortunnych zdarzeń, czy też ich przyczyną jest np. słabość sprzętu? Z ostatnim stwierdzeniem nie zgadza się poseł Janusz Zemke, były wiceminister obrony narodowej. - Samoloty i śmigłowiec cieszyły się uznaniem fachowców - mówi. - Z wojska odeszło bardzo dużo pilotów. W wojsku było ich około tysiąca, a w latach 2007 - 2008 odeszło 141 najbardziej doświadczonych fachowców. Zostali podkupieni przez prywatne linie lotnicze, a w kraju zabrakło silnych zachęt, by zostali. Polscy piloci wojskowi łatają za mało. Nie można mówić, że w lotnictwie transportowym 80 godzin wystarczy. To jest nic! Powinno być minimum 200 godzin nalotu, by pilot wyrobił sobie nawyki. Na Zachodzie piloci transportowców mają wylatane 400 - 500 godzin. Nie można ogłaszać, że wprowadza się zawodowa armię, w której brakuje pieniędzy na paliwo, amunicję i szkolenia!
Wczoraj minister Bogdan Klich ujawnił, iż w Ministerstwie Obrony Narodowej trwa audyt. Po jego zakończeniu część pieniędzy ma zostać przesunięta m.in. na paliwo lotnicze. Szef resortu obrony twierdzi, że "nieuprawnione i czasami cyniczne są opinie, które mówią, że polscy lotnicy nie znają się na swoim fachu".