https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Coraz trudniej rządzić

Rozmawiał Paweł kędzia
- Mogę powiedzieć jedno: właściwie w połowie  kadencji udało nam się mocno zaawansować  cały program wyborczy.
- Mogę powiedzieć jedno: właściwie w połowie kadencji udało nam się mocno zaawansować cały program wyborczy. Paweł Kędzia
Rozmowa z Wacławem Derlickim burmistrzem Brodnicy.

     - Minęły dwa lata od wyborów. Nie jest to Pana pierwsza kadencja, więc z szerszej perspektywy może Pan ocenić czy trwająca obecnie jest trudniejsza od poprzednich?
     - Każda kolejna jest trudniejsza. Narasta w Polsce system kontroli, a zmniejsza się dopływ pieniędzy do samorządów. Nasz rząd ma bardzo nieładny zwyczaj przekazywania zadań do samorządów bez pieniędzy, którymi powinny być finansować. Kiedyś zadanie, które nie miało określonych źródeł finansowania, było z mocy prawa nieważne. Teraz to zmieniono. Jak to nazwać? Czy to nie przypadkiem partyzantka prawna, którą uprawia rząd w stosunku do samorządów? Myślę jednak, że rzecz jest głębsza. Analizowałem kiedyś fluktuację w systemie prawno-ustrojowym w Polsce od lat pięćdziesiątych. Znalazłem pewną prawidłowość - gdy rząd miał kiepskie wyniki, to zaraz winą obarczano urzędników. Podobnie było pod koniec rządów Bieruta, Gomułki, Gierka, ale wróćmy do ostatnich czasów. Gdy rząd Buzka stracił większościowe poparcie społeczeństwa, to wyciągnięto na plan pierwszy płace samorządowców. Prawdą jest, że marszałek województwa śląskiego zarabiał dużo - siedemnaście tysięcy złotych miesięcznie, ale w tym czasie szef "Orlenu" zarabiał trzysta tysięcy złotych miesięcznie, szef "Miedzi" bodajże osiemset tysięcy... Takich spółek państwowych można by znaleźć pewnie sporo. A jak to się ma do tych siedemnastu tysięcy?
     Wszystkim samorządowcom zmniejszono płace, ustawowo zlikwidowano wszelkie nagrody, nawet "trzynastkę". Ale jakby zapytać kogoś spod budki z piwem, kto jest winien temu, że nie ma na nic pieniędzy, to usłyszymy: samorządowcy, bo za dużo zarabiają. Przecież to wielka, totalna bzdura, manipulacja ustrojowa.
     - Czy te pół kadencji można uznać za udane?
     - Myślę, że tak, chociaż ocenić to powinni obywatele, a nie wykonawcy. Mogę powiedzieć jedno: właściwie w połowie kadencji udało nam się mocno zaawansować cały program wyborczy.
     - Które z dotychczasowych osiągnięć uważa Pan za najważniejsze, swoje sztandarowe?
     - Pierwsze - pozyskanie czterech, a właściwie nawet pięciu nowych fabryk. Pracują już dwie, "Socha" buduje trzecią halę, a trzy są jeszcze na deskach projektantów. W przyszłym roku prawdopodobnie wejdą w etap realizacji. Być może, że tworzę już moim następcom dobre warunki rozwoju miasta, bo nowe zakłady pracy to nie tylko dostatek pracowników, którzy mają pracę i zarobki, ale również dochody miasta w postaci różnego rodzaju podatków. Także tu jest obustronna korzyść.
     Drugie - mocno zaawansowany układ komunikacyjny. Przecież to, co mieliśmy wyglądało tragicznie. Trzeba do tego mieć świadomość, że robimy program minimum - to, na co nas stać. Cała południowa obwodnica, według cen ubiegłorocznych, miała kosztować około sto milionów złotych. Po ich wzroście, a szczególnie VAT-u, pewnie można powiedzieć, że prace - gdyby robić je w przyszłym roku - zamknęłyby się kwotą stu pięćdziesięciu milionów złotych. Na to miasta nie stać i nie będzie jeszcze przez lata. Żaden fundusz unijny nie chce tego finansować. Stąd robimy co możemy. Cztery miliony kosztuje obecna przebudowa systemu komunikacyjnego, z tego trzy miliony złotych dostaniemy z Unii. W drugim etapie chcemy przedłużyć ulicę Świerkową i dojść do ulicy Sikorskiego, gdzieś przed lasem. To spowodowałoby, że znaczna część samochodów, które jadą do hurtowni i zakładów przy ulicy Świerkowej, nie jechałaby już do śródmieścia tylko nową trasą. Kolejny etap prac komunikacyjnych, który mi się marzy, to koniecznie drugi most przez Drwęcę, łączący śródmieście z osiedlem Michałowskim. Chociażby tylko dla osobowego ruchu lokalnego, ponieważ na skrzyżowaniach w obrębie ulic Czwartków i Lidzbarska siedemdziesiąt procentów pojazdów stanowią samochody z miasta.
     Obwodnice mają dwojaki wpływ na rozwój miasta. Rzeczywiście, ułatwiają ruch, ale powodują, że miasta ubożeją. Ten problem ostro wystąpił w Niemczech i we Francji. W Polsce możemy obserwować to zjawisko na przykładzie Chełmna. Miasto, które zawsze dominowało nad Brodnicą, dziś jest za nami daleko w tyle jeśli idzie o rozwój gospodarczy, o liczbę mieszkańców, rozwój kulturalny i oświatowy. Dlaczego? Bo główna droga o kilkaset metrów mija Chełmno. TIR-y, owszem, niech mijają miasto, ale pozostałe samochody niech jadą przez Brodnicę. Proszę zapytać jakiegokolwiek kupca czy restauratora kiedy ma największe dochody. Każdy odpowie, że w sezonie turystycznym.
     Oczywiście, ważnym elementem jest także budownictwo socjalne. Ale w tym musimy być bardzo ostrożni, ponieważ każde mieszkanie komunalne jest to prezent od wspólnoty mieszkańców całej Brodnicy o wartości, średnio, siedemdziesiąt tysięcy złotych. Zamiast mieszkania można przecież wybudować nowe chodniki, nowe ulice, skanalizować kawałek miasta... Trzeba dokonać wyboru. Chcemy jednak kontynuować budowę mieszkań socjalnych.
     - Z drugiej strony, co uważa Pan za osobistą porażkę?
     - W sferze społecznej bardzo mi zależało na tym, żeby Rada Miejska pracowała nie politycznie, a merytorycznie - zajmowała się rozwiązywaniem problemów miasta wspólnie z burmistrzem. Taką umowę spisaliśmy na początku kadencji. Niestety, umowa została w praktyce zerwana przez grupę radnych. Wynikiem tego są potem przepychanki przy głosowaniach. Nie chcę dalej tematu rozwijać, bo Rada jest moim przełożonym, ale bardzo nad tym boleję.
     Uważam, że tylko zespolenie wszystkich wysiłków dla dobra mieszkańców Brodnicy dałoby pełny efekt.
     - Na łamach "Pomorskiej" jako świeżo upieczony burmistrz mówił Pan o strategii rozwoju kultury fizycznej i sportu, że "osiągnięcie wyniku sportowego na wysokim poziomie wymaga pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy", że "trzeba szkolić od podstaw, stworzyć piramidę" a "Miast takich jak Brodnica, po prostu na to nie stać" i "w związku z tym musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: czy sport traktować jako formę pozyskania tężyzny fizycznej, zdrowia czy stawiać na sport wyczynowy?" Po dwóch latach spróbujmy odpowiedzieć, w którą stronę miasto poszło?
     - W stronę sportu masowego. Stawiamy na zdrowie, na rozwój tężyzny fizycznej. Nie stać nas na wyczyn, na trzecią ligę piłki nożnej. Ktoś powie, że sąsiednie, trzy razy mniejsze Nowe Miasto Lubawskie stać. Owszem, jest tam sprawny przedsiębiorca, właściciel dużej fabryki, sam finansuje klub kwotą około siedemset tysięcy złotych rocznie. Myślę, że w Brodnicy klub nie otrzymuje nawet siedemdziesiąt tysięcy od sponsorów.
     - W jaki sposób miasto zachęca przedsiębiorców do inwestowania w Brodnicy.
     - To moja słodka tajemnica, ale...powiem tak: proponujemy najlepsze warunki w regionie, a może nawet w kraju. Żaden inwestor nie przyjdzie na piękne oczy i słodkie słówka, tylko dokładnie przeanalizuje czy mu się to opłaca czy nie. Przerabiałem to z panem prezesem Jarosławem Józefowiczem z toruńskich "Opatrunków", który - zanim zdecydował się na Brodnicę - przez dwa lata analizował, gdzie opłaca mu się zbudować nową fabrykę. Takich przypadków jest wiele. W tej chwili prowadzimy rozmowy z Hiszpanami. Są zainteresowani budową dużej fabryki wyrobów metalowych w Polsce.
     Oferujemy tani grunt, w pełni uzbrojony. Mamy bardzo przyjazną administrację. Nieszczęściem natomiast jest rozdzielenie kompetencji miasta i powiatu. To powiat wydaje pozwolenia budowlane.
     - Powstają nowe fabryki. Zainteresowanie miastem jest spore, ale w "pośredniaku" ludzi nie ubywa. Co można powiedzieć tym mieszkańcom, którzy pozostają bez pracy - zwłaszcza długotrwale bezrobotnym?
     - W Brodnicy bezrobocie maleje...
     - W liczbach bezwzględnych bezrobocie utrzymuje się na podobnym poziomie od dwóch lat...
     - Prawdopodobnie są to dane z powiatu. W Brodnicy bezrobocie spadło! Natomiast liczba obywateli trochę wzrosła. Przez ostatni rok i parę miesięcy bezrobocie spadło w Brodnicy o cztery procent. Sądzę, że przez kolejne dwanaście miesięcy spadnie o półtora, może nawet o dwa procent i wtedy już będzie to poziom kosmetyczny. Natomiast są branże, gdzie jest to duży problem. Dla niektórych ludzi po studiach nie ma pracy, stosownej do ich wykształcenia. Ale nikt nie pyta przed pójściem na studia, jaki kierunek wybrać, żeby mieć potem zapewnioną pracę. Nadal brakuje pracy dla kobiet. Stąd zabiegamy o takie firmy, które zatrudniałyby znaczną liczbę pań, a przede wszystkim dbamy też o to, by nie powstawała niepotrzebna lokalna konkurencja: nie chcemy drugiej fabryki czekoladek, kolejnej fabryki mebli czy akcesoriów motoryzacyjnych.
     - O gazie mówił Pan na początku kadencji: "Wiem, że tak szybko nie dotrze do Brodnicy. Myślę, że zanim inwestycja ruszy z miejsca zdołamy wypracować najlepszy model realizacji tego zadania" . Z kolei w lipcu tego roku PGNiG i US.EN.EKO podpisały umowę przyłączeniową, w której na koniec października określono termin oddania do użytku stacji w Dębowej Łące. Nadto, w październiku na osiedlu Grunwald rozpoczęto układać rurociąg gazowy. Panie burmistrzu, kiedy do Brodnicy dotrze gaz?
     - Nie potrafię na to odpowiedzieć. Mogę tylko powtórzyć za kierownictwem włoskiej spółki US.EN.EKO, w której miasto ma tam tylko śladowe udziały i śladowe prawo do decydowania, że w przyszłym roku. Do mnie dotarła informacja, że roboty ruszą w kwietniu tego roku, a mamy połowę listopada. Tak więc nie wiem, na ile Włochom można wierzyć.
     Z kolei wiem, że PGNiG też stwarza bariery, ale pomagamy im w ich przełamywaniu. Nie wiem czego PGNiG oczekuje, utrudniając zawarcie umowy na dostawę gazu, bo to jest warunek, żeby można przystąpić do prac od Dębowej Łąki w kierunku Brodnicy. Muszę wyrazić żal, że gdyby miasto, swego czasu, zawarło umowę z poważną firmą, to gaz by dawno był. Natomiast nie wiem dlaczego wybrano Włochów, firmę nieznaną.
     - Historia postawiła Pana w przełomowym dla miasta i kraju momencie - naszego wstąpienia w struktury Unii Europejskiej. Jak ten fakt wpłynął na nasze stosunki z miastami partnerskimi? Może zawiązały się nowe znajomości?
     - Gościłem mera rosyjskiego miasta Jegorjewsk pod Moskwą, zainteresowanego nawiązaniem kontaktu z Brodnicą. Otrzymaliśmy list z ukraińskiej Winnicy, z podobną propozycją. Odpowiedzieliśmy również życzliwie, bo uważam, że Wschód jest najlepszym kierunkiem dla rozwoju naszej gospodarki. Są tam już Koreańczycy, Chińczycy, Japończycy, Włosi, Niemcy, Francuzi, Holendrzy, Amerykanie i pewnie wielu innych. Bardzo się zagęściło, ale z uwagi na bliskie położenie nadal mamy szansę. Wykorzystajmy ją dobrze. Przynajmniej my, jako miasto, spróbujemy coś zdziałać na własną ręką. Podtrzymujemy także przyjazne stosunki z pozostałymi partnerami.
     - Czego życzy sobie i mieszkańcom Pan, jako burmistrz, na kolejne dwa lata?
     - Mieszkańcom życzę, żeby ich marzenia się spełniły. Wszystkim - dobrze płatnej pracy, bo to zapewnia każdemu człowiekowi godne warunki życia i żeby mi udało się spełnić ich oczekiwania. Czego życzyłbym sobie? Dobrej współpracy z Radą Miejską, bo wtedy można osiągnąć pięć czy dziesięć razy więcej niż obecnie. Także dużych pieniędzy dla Brodnicy. Ostatnio sobie przeliczyłem, że w porównaniu z Bydgoszczą mamy o jedną trzecią mniej dochodu na mieszkańca, a wielkość miasta decyduje o koncentracji pieniędzy. Niestety, w Polsce jest tak, że preferowane są wsie i metropolie. Natomiast miasta takie jak Brodnica - średniej wielkości - nie mają preferencji żadnych. Pierwotnie do funduszy preakcesyjnych włączono wieś, miasta do piętnastu tysięcy mieszkańców i metropolie. O nas zapomniano zupełnie.
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska