Ale nie na kampanii wyborczej, której elementem był przyjazd szefowej resortu zdrowia do Bydgoszczy, chcę się koncentrować.
Ewa Kopacz odwiedziła trzy placówki: Centrum Onkologii, szpital im. Jurasza i Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej przy ul. Królowej Jadwigi. Wszystkie zachwalała. Mało tego - pani minister widziała wszędzie XXII wiek! To doprawdy niesłychana umiejętność - postrzegać w ten sposób zadłużone na grube miliony szpitale. Ale wygląda na to, że szefowa resortu zdrowia nieprędko zmieni swój punkt widzenia. Powód? Nikt nie narzeka. Małgorzata Tafil-Klawe, prorektor ds. Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika stwierdza, że współpraca z Ministerstwem Zdrowia układa się pomyślnie. Swoiste przedstawienie na cześć resortu odegrane zostaje w Fundacji "Zdrowie dla Ciebie". - Nie rozumiem, skąd tyle skarg na służbę zdrowia - mówi w końcu Ewa Kopacz.
Minister zdrowia Ewa Kopacz w Bydgoszczy: - Centrum Onkologii dostanie dodatkowe pieniądze [zdjęcia]
Szanowna pani minister, a może lepiej zapytać o to pacjentów? Może zamiast wizyty w wyremontowanych oddziałach szpitala im. Jurasza, powinna pani przyjechać późnym wieczorem na izbę przyjęć? Albo przechodząc przez korytarz poradni specjalistycznych "Jurasza", trzeba było zapytać chociaż jednego pacjenta, ile minęło czasu od rejestracji do wizyty u ortopedy. Jestem pewna, że odpowiedź ostudziłaby szybko przekonanie o dobroduszności ministerstwa.
Tymczasem wyszło inaczej - wyszło tak, że polska służba zdrowia jest niczym kraina mlekiem i miodem płynąca. Szkoda, że tylko na czas wizyty przedstawiciela Ministerstwa Zdrowia, kiedy to szefowie placówek medycznych nie szczędzą pochwał, kwiatów, upominków.