Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cykl Grand Prix okiem króla kibiców

MAGDALENA ZIMNA
(z lewej), bydgoszczanin, jeden z najbardziej znanych kibiców sportowych. W tym roku pełni funkcję dyrektora sportowego Polonii.
(z lewej), bydgoszczanin, jeden z najbardziej znanych kibiców sportowych. W tym roku pełni funkcję dyrektora sportowego Polonii. fot. Michał Młodzikowski
Są dwie osoby, które na żywo obejrzały wszystkie dotychczasowe turnieje cyklu Grand Prix. Żużlowiec Greg Hancock i Jerzy Kanclerz.

Dyrektor sportowy Polonii to prawdziwa encyklopedia żużla (podobnie jak innych dyscyplin). Kanclerz z pamięci wymienia zdobycze punktowe i miejsca, jakie zajmowali poszczególni zawodnicy w turniejach nawet sprzed kilkudziesięciu lat! A wspomnień uzbierał całe mnóstwo. Na żywo zobaczył wszystkie 140 turniejów, jakie dotąd odbyły się w ramach cyklu Grand Prix. - Tych zawodów w sumie jest znacznie więcej, bo wcześniej jeździłem na jednodniowe finały indywidualnych mistrzostw świata - wspomina. - Kiedy nastała era turniejów, liczba podróży znacznie wzrosła. Zamiast jednego turnieju - kilka a nawet kilkanaście, jak w tym roku.

Sydney - wyzwanie

Najdłuższą podróż Jerzy Kanclerz odbył w 2002 roku. Do Sydney. - To było największe wyzwanie, organizacyjne i finansowe. Zebrało się nas w sumie około 30 osób z całej Polski, w Australii spędziliśmy dziesięć dni. Oglądaliśmy turniej i zwiedzaliśmy. Przy okazji każdego wyjazdu staramy się zobaczyć nie tylko zawody, ale i ciekawe miejsca. Ci, którzy nie pojechali do Sydney, żałowali. Taki wyjazd może się już nie powtórzyć.

Wszystko o Grand Prix w Toruniu przeczytaj też: tutaj

Za żużlowcami (głównie za Tomaszem Gollobem, z którym się przyjaźni) Kanclerz przejechał już tysiące kilometrów. - Samochód, autokar, samolot, prom... Trasa jest nie do obliczenia. Wiem za to, że razem ze mną chociaż raz wyjeżdżało 1076 kibiców. I to największa wartość tych podróży - ludzie, których poznałem przez te lata. Przyjaźnie przetrwały do dziś. Atmosfera wyjazdów jest nie do opisania. Niektórzy już dzwonili i żartem pytali, czy organizuję też wyprawę do Torunia.

Gelsenkirchen - święto

To właśnie przyjaciele ze wspólnych wyjazdów przygotowali Jerzemu Kanclerzowi niespodziankę w Gelsenkirchen. To tam, w 2007 roku odbył się setny turniej w historii cyklu. - Wręczyli mi m.in. wielką kartkę z życzeniami, na której wszyscy się podpisali. Zebrali też autografy wszystkich żużlowców, startujących w turnieju. To było bardzo miłe, wzruszające. Razem ze mną świętował wtedy też Greg Hancock. Jako jedyny z żużlowców uczestniczył we wszystkich turniejach. Niewiele gorszy od nas jest fotoreporter Jarek Pabijan; opuścił tylko dwa turnieje. To fajne uczucie, uczestniczyć w tych wszystkich wydarzeniach - zapewnia dyrektor Polonii. - Nie wiem, czy ostateczny rekord ustanowię ja czy Hancock. który z nas pierwszy odpuści. Ale życzę Amerykaninowi, żeby jeździł jak najdłużej. Bo to świetny gość.

Przyglądanie się żużlowcom z bliska, to ciekawe doświadczenie. - Widziałem łzy u największych twardzieli - opowiada Kanclerz. - Choćby Jasona Crumpa, który po nieudanych zawodach wypłakiwał się w ramionach żony. Emocje puszczały wielu zawodnikom, poza kamerami niektórzy przestają się kontrolować. Tego nie zobaczy się podczas transmisji telewizyjnej. Jeśli jest się na stadionie, adrenalinę związaną z zawodami czuć już na kilka godzin przed startem do pierwszego wyścigu. Widać, ile pracy wkładają zawodnicy w przygotowania do startu. I jak różnie spędzają czas przed zawodami. Młodzi, wyluzowani Australijczycy, tuż przed turniejem pograją w "nogę". Mocno skoncentrowany zwykle jest Tomasz Gollob, widziałem, jak Bjarne Pedersen wyciągał swoich mechaników na treningowy bieg po lesie. Z jednym można swobodnie pogadać, do innego lepiej nie podchodzić.

Bydgoszcz - wzruszenie

Różnie wspomina się też miejsca. - Uwielbiam oglądać zawody w Cardiff. Niesamowity stadion, rekordowa publiczność - opowiada Kanclerz. - Z sentymentem wspominam wyjazd do Daugavpils. Niezbyt dobrze kojarzyć mi się za to będzie niemieckie Landshut. 1997 rok. Zawody przełożono z soboty na niedzielę. Noc spędziliśmy w autokarze, bo wszystkie miejsca w hotelach były pozajmowane. Dobił nas wynik Golloba, który zajął ostatnie miejsce.

Specyficzny klimat mają zawody w Polsce. - W Bydgoszczy zawsze mieliśmy doskonałą atmosferę na trybunach i jedne z najlepszych widowisk na torze - zapewnia Kanclerz. - Wzruszające było to, kiedy właśnie na stadionie Polonii Tomasz Gollob odbierał swój pierwszy w karierze złoty medal. Ściskam kciuki, by w sobotę udało mu się wygrać w Toruniu, a potem obronić tytuł mistrza świata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska