Wyprawa miała pokazać Wisłę i jej okolice - zarówno ich piękno, jak i tereny skażone, zdewastowane przez człowieka. Lecieli pod hasłem: Jasne niebo, czysta woda.
W poniedziałek (30 maja) wylądowali u ujścia Wisły do Bałtyku. Jak wyglądał ostatni dzień wyprawy mówi Tomasz Rumiński, uczestnik wyprawy Vistula River 2016: - Dziś wcześnie rano poszliśmy w przestworza z nadzieją na długo oczekiwany widok ujścia Wisły i brzegu Bałtyku. Po wczorajszej nawałnicy nad Bydgoszczą mieliśmy mieszane uczucia. Jednak decyzja zapadła jednogłośnie. Lecimy! Znów trafiamy na okienko dobrej pogody między opadami i burzami. Wiatr w początkowym etapie był boczny od wschodu do miejscowości Nowe nad Wisłą. Tam lądowanie w przygodnym terenie. Ekipa lądowa dotarła na czas. Lądowanie w trudnych warunkach - było mało miejsca, dużo nieskoszonych łąk. Piloci wylądowali 500 m dalej od pojazdów, które nie mogły dojechać do miejsca, gdzie koła dotknęły ziemi.
Rumiński dodaje, że trzeba było szybko przenieść pojemniki z paliwem i osprzęt, żeby mogli jak najszybciej zatankować i kontynuować lot na północ. Po 20 min. byli już w powietrzu. W tym samy czasie wsparcie naziemne uzgadniało zgody na przelot. Otrzymali zgodę na planowane przejście korytem Wisły do jej ujścia.
Na trasie za Nowem dołączyli do nich koledzy z Gdańska (doszły dwie motoparalotnie). Do ujścia dotarli o 7.30 - 7.40. Tam przywitali ich lokalni paralotniarze.
Całą wyprawę planowali na 10 dni, w tym 30 godzin lotu. Udało się w 7 dni, a przeloty w sumie zajęły 19 godzin i 38 minut.