Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czasem życie tak się układa, że domem jest łóżko i reklamówka

Katarzyna Piojda [email protected]
- To, że w schronisku kradną, biją się, to brednie - mówi pan Eugeniusz. - To jedyne miejsce, gdzie czuję się pewnie.
- To, że w schronisku kradną, biją się, to brednie - mówi pan Eugeniusz. - To jedyne miejsce, gdzie czuję się pewnie. Mateusz Bosiacki
- Tata, ty mnie nie poznajesz? - zagadnęła go dziewczyna w autobusie. Nie poznawał. Potem widział swoją córkę jeszcze parę razy. W autobusie albo na ulicy. Widocznie mieszka niedaleko. Ciekawe gdzie. Bo on w schronisku dla bezdomnych.

Pan Eugeniusz ma 65 lat. Spracowane ręce. Zniszczoną, ale uśmiechniętą twarz. Flanelową koszulę, spodnie dresowe, laczki. W schronisku w bydgoskim Starym Fordonie mieszka od czterech lat.
- Wcześniej w noclegowni, niedaleko dworca PKP - opowiada mężczyzna. - Ale ją zlikwidowali.
A jeszcze wcześniej?
W kilku mieszkaniach na paru osiedlach w Bydgoszczy. Miał dwie żony. Pierwsza zmarła w wieku 35 lat, krótko po tym, jak urodziła córkę. Przedawkowała lekarstwo na zbicie gorączki.
Z drugą żoną nie ma rozwodu, ale nie utrzymuje z nią kontaktu. Nie widział jej od jakichś pięciu lat. Mówi wprost: - Gdyby nie wódka pewnie miałbym i żonę, i mieszkanie. A tak: lipa.

Czytaj też: Polska - absurdalny kraj gotowy na zmiany?

Koledzy od picia

Zaczął pić w wieku 18 lat.
- Dostałem wtedy pracę w mleczarni. Z pierwszej wypłaty trochę przekazałem mamie na opłaty i jedzenie. Resztę przepiłem. Nie piłem w domu, bo ojciec krzyczał. Miałem kolegów w robocie, szliśmy popić po pracy. Jeden stawiał po kielichu, potem drugi, trzeci. Nie chciałem być gorszy. Też kupowałem.
Pił nawet nie tak dużo.
Wystarczyło mu pięć piw, żeby się upić. Czasem był w ciągu po trzy, cztery dni. Kiedy szef zapowiadał, że go zwolni za picie, on - zamiast zerwać z nałogiem - szukał pracy gdzie indziej.
I ją znajdował. Wtedy, 20-30 lat temu, o zatrudnienie nie było trudno, nawet ludziom bez większych kwalifikacji, jak pan Eugeniusz. Pracował w mleczarni. W magazynie. Jako stróż. Albo pracownik gospodarczy. Zawsze miał dwie prawe ręce do roboty, to bezrobotny nie był. Do czasu.

Eksmisja na bruk

Wszystkie pieniądze przeznaczał na alkohol. Nawet te, które powinny iść na czynsz. Druga żona odeszła, bo nie chciała żyć z pijakiem. Nie miał go już kto kontrolować. Stracił to większe mieszkanie, więc wprowadził się do mniejszego. Potem i z niego został eksmitowany na bruk.
Wyszedł z kilkoma torbami. Mebli w środku już nie było. Posprzedawał, żeby parę złotych na butelkę było. Najpierw nocował u kumpli od kieliszka. Co parę dni u innego. Wtedy już nie pracował, bo nie miał zameldowania, a bezdomnego nikt nie chciał przyjąć. Nie miał z czego płacić im za nocleg, to koledzy (wspierani przez żony) szybko przestawali być gościnni.

Przed siebie

Wreszcie trafił do placówki. Nie chciał nocować pod mostem albo śmietnikiem. Wolał normalnie. W schronisku pić nie można. Pan Eugeniusz od 16 miesięcy nie wypił ani łyka wódki czy piwa. Chodzi na spotkania dla Anonimowych Alkoholików. Najpierw, bo pracownicy schroniska mu kazali. Teraz, bo sam chce. Te rozmowy m.in. z psychologiem mu pomagają. Wcześniej by wyśmiał kogoś, kto zaproponowałby mu wizytę u specjalisty. Dziś już nie.
- Gadanie, że w schronisku jest źle, że kradną, biją się, to brednie - uważa. - Mnie tu jest fajnie. No, naprawdę.

Wchodzisz na teren placówki przez zamykaną na klucz bramę. Potem do schroniska. Widzisz długi, wąski korytarz. Zaraz po lewej stronie jest dyżurka. Po prawej - tablica ogłoszeń m.in. z ofertami pracy i informacjami o spotkaniach AA. Dalej po obu stronach pokoje bezdomnych, łazienki, kuchnia.
Pan Eugeniusz mieszka w 8-osobowym pokoju. Piętrowe łóżka. Wszystkie miejsca zajęte. On ma pięterko przy oknie. - Widać, że to mój kąt, prawda? - upewnia się. - Powiesiłem tabliczkę z imieniem i nazwiskiem, widzi pani?
Pokazuje swój dorobek. Przenośne radyjko na baterie (- Ze słuchawkami! - zaznacza. - Po 22.00 obowiązuje cisza nocna), odtwarzacz do kaset, akordeon, koszulkę z napisem "Bieg w trzeźwości". No i jeszcze parę reklamówek.
Wypraną bieliznę i wilgotne ręczniki suszy na rozwieszonych wzdłuż łóżka sznurkach. Ciuchy trzyma w szafie, którą dzieli z kolegą zajmującym łóżko na parterze.
Ustawny ten ich pokój. Mieszka w nim osiem osób z całym dorobkiem. Szafy na ubrania, stoliki, krzesła, lodówka. Pan Eugeniusz jest tu najdłużej.

Grafik

Wstaje około 7.00, zanim do łazienki na korytarzu zrobi się kolejka. Sam robi sobie kanapki na śniadanie. Potem jest tzw. czas wolny. A to odwiedzi kolegów w ich pokojach, a to pojedzie autobusem do centrum, a to pokręci się po podwórku, pomoże pracownikom schroniska.
Na obiad najczęściej jest zupa. Potem - znowu czas wolny. Posłucha radyjka, poogląda telewizję. Porozmawia z chłopakami. Powspominają stare, dobre czasy. Pogra na akordeonie. Oni mówią mu, co ma grać, a on im gra. Taki jakby "koncert życzeń". Około 18.00 kolacja we własnym zakresie. Potem wiadomości w telewizji, jakiś film. I dzionek zleciał.

Tu zapuścił korzenie

Po 31 latach pracy dostaje na rękę 763 złotych emerytury. Na schronisko przeznacza 450.
Chciałby się stąd wyprowadzić? - Gdzie tam, mi tu dobrze - odpowiada pan Eugeniusz. - Pogadać jest z kim. Współlokatorzy się zmieniają, więc zawsze jest o czym rozmawiać.
Niektórzy mówią, że tutaj się trafia za grzechy, żeby odkupić swoje winy. W schronisku leczą się z alkoholizmu, szukają pracy, układają te porozrzucane klocki. Mają dużo czasu, żeby wszystko naprawić, co zepsuli sobie i swojej rodzinie. Gdy staną na nogi - oby równo na obu - mogą stąd iść.

Do zrobienia w placówce zawsze coś się znajdzie. To pranie zrobić, to coś naprawić, to przy obsłudze w kuchni pomóc, poprzestawiać, przenieść.
Ojciec nie rozpoznał
Tylko raz panu Eugeniuszowi zrobiło się przykro. Jechał autobusem do miasta. Obok niego stała dziewczyna. Tak się przyglądała, że aż dziwnie mu było. Wreszcie cicho zapytała: "Tata, ty mnie nie poznajesz?"
- Nie poznawałem własnej córki - mówi cicho. - Pochwaliłem, że ładna jest, że fajna z niej kobieta. Co miałem więcej powiedzieć? Po ponad 30 latach, odkąd ją ostatni raz widziałem, chciałoby się mówić o wszystkim. A nic innego przez gardło nie mogło mi przejść. Uśmiechnęła się tylko.
Ojciec czasem widzi córkę.
- Jest mężatką, ma dwoje dzieci. Wiem, bo zobaczyłem, jak szli ulicą.
On akurat skręcał do schroniska.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska