https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trzymajcie kciuki za Nguyễna! Ten student bydgoskiej uczelni będzie się starać o udział w Konkursie Chopinowskim

Adam Willma
Integracja jest w interesie wszystkich, którzy nie chcą „dzikiej” i „socjalnej” migracji. 
Na zdjęciu Centrum Integracji Cudzoziemców w Opolu
Integracja jest w interesie wszystkich, którzy nie chcą „dzikiej” i „socjalnej” migracji. Na zdjęciu Centrum Integracji Cudzoziemców w Opolu Mateusz Majnusz
Przyznaję się do winy. Jestem jednym z tych, którzy od lat dopominali się o tworzenie centrów integracji, z których mogliby korzystać obcokrajowcy.

Od lat, jeszcze przed obecna wojną, miałem kontakt z Ukraińcami, którzy przyjeżdżali do pracy w Polsce. W przykościelnej salce prowadziłem dla chętnych zajęcia z języka polskiego.

Poznałem wielu ludzi. Tych, którzy przyjechali na moment, żeby dorobić sobie parę groszy i wyremontować dom gdzieś pod Chersoniem lub Charkowem, młodych, którzy szukali życiowej przygody i chcieli wyrwać się z szarzyzny ukraińskiej prowincji i takich, którzy pobyt w Polsce traktowali jako przystanek do osiedlenia się gdzieś na Zachodzie.

Większość moich uczniów nie była szczególnie pilna. Potrzebowali po prostu dogadać się w najprostszych sprawach. Ale była też grupka (pewnie nie więcej niż 25 proc.) zdeterminowanych i pewnych swoich planów. Takich, którzy zamknęli za sobą drzwi na Ukrainie i chcieli otworzyć je w Polsce. Z pełną świadomością plusów i minusów, które niesie za sobą emigracja. Chcieli zadomowić się nad Wisłą i – świadomi konsekwencji - oddać dzieci polskiemu systemowi edukacji.

Niektórym się nie udało, nie wytrzymali tęsknoty, wyalienowania i drobnych, ale uwierających różnic kulturowych. Inni – wręcz przeciwnie, wchłonęli polską rzeczywistość jak gąbka.

Jakiś czas temu spotkałem przed sklepem Stasia. Zapamiętałem go sprzed dekady jako młodziutkiego chłopaka, krótko po ukończeniu szkoły. Pilnie uczył się języka, podobnie jak jego żona. Dziś zdradza go jedynie lekki wschodni akcent. Po kilku latach szukania swojego miejsca, zdecydował się pracować w wyuczonym zawodzie, jako hydraulik. Z czasem założył własną firmę, wyspecjalizował się w skomplikowanych instalacjach. Staś przyjechał pod sklep jednym ze służbowych samochodów. Jest fachowy, solidny, a do tego niezwykle sympatyczny, więc ludzie podają go sobie z rąk do rąk. Żona również zżyła się z Polską, dzieci świetnie sobie radzą w polskiej szkole.

OK, nie wszyscy przyjezdni poradzą sobie tak jak Staś, nie wszyscy będą mieli takie podejście do życia. Rzecz jednak w tym, żeby – nie masowym, nielegalnym migrantom – ale ludziom takim jak Staś i jego rodzina, udostępnić minimalny pakiet startowy – z kursem językowym i pakietem informacji prawnych i administracyjnych. Tylko tyle. To interes wszystkich tych, którzy nie chcą "dzikiej" i "socjalnej" migracji.

A przy okazji - w tegorocznej ekipie polskich pianistów, którzy będą starać się o udział w Konkursie Chopinowskim jest Việt Trung Nguyễn. Ten nadzwyczaj zdolny człowiek urodził się w Hanoi, ale od dzieciństwa mieszka w Polsce, ma podwójne obywatelstwo. Studiował w Bydgoszczy. Trzymam za ciebie kciuki, Nguyễn!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska