Dramat w czeskim szpitalu w północno-wschodniej części Ostrawy. Wczesnym rankiem we wtorek napastnik wtargnął do szpitala, zastrzelił sześć osób, dwie inne zaś poważnie ranił, podała miejscowa policja, a następnie uciekł. Policja podała kilka godzin później, że znaleziono porzucony samochód, miał on należeć do zabójcy. Sprawca popełnił samobójstwo strzelając sobie w głowę, zanim udało się go zatrzymać.
Minister spraw wewnętrznych powiedział, że policja została wezwana do szpitala w Ostrawie około godziny siódmej rano. Dodał, że opublikowane zdjęcia napastnika powinny pomóc w ujęciu zabójcy. Jakiś czas potem okazało się jednak, że doszło do pomyłki, nie było to bowiem zdjęcie podejrzanego o zabójstwom tylko zdjęcie... świadka zdarzenia! Prosimy o zrozumienie sytuacji, napisali w komunikacie przedstawiciele policji. Wszystko wskazuje na to, że sprawca działał sam, nie miał pomocników na terenie szpitala. Nieznane, jak n a razie pozostają motywy działania sprawcy.
Cały szpital został już ewakuowany, na miejscu pracują jednak siły specjalne a policja zabezpiecza wszelkie dowody. Wcześniej apelowano do okolicznych mieszkańców , by uważać na zbiega, który byl bardzo niebezpieczny. Niepotwierdzone doniesienia w czeskich mediach mówią, że bandyta był mężczyzną w czerwonej kurtce i otworzył ogień w jednym z oddziałów ambulatoryjnych.
Strzelanina miała miejsce na trzecim piętrze ostrawskiej placówki, mówili ludzie, których ewaluowano ze szpitala. Dodawali, że zabójca działał bezwzględnie, strzelał w głowy i szyje ludziom czekającym na korytarzu w klinice. Cały teren szpitala jest wciąż zamknięty, zjeżdżają technicy oraz prokuratorzy. Zadaniem tych ostatnich będzie wyjaśnienie motywów, które kierowały sprawca masakry.
Wybory 2025. Zwycięstwo Nawrockiego, wysoka frekwencja

Zamknięto zaraz po strzelaninie sąsiadującą ze szpitalem uczelnię.