W zgodnej opinii szefów przygranicznych powiatowych urzędów pracy na Opolszczyźnie, czeskie firmy coraz aktywniej szukają pracowników w Polsce. Głównie z zawodach technicznych - ślusarzy, spawaczy, ale także wyższej kadry inżynierskiej. Według szacunków czeskich „pośredniaków” już teraz wzdłuż granicy od Paczkowa po Kietrz pracuje ok. 5 tysięcy robotników z Polski.
- W tej chwili pracuje u nas ok. 250 polskich pracowników, głównie na produkcji. I oczywiście poszukujemy następnych - mówi Roman Petrzelka z firmy Montix, która w Mohenicy za Szumperkiem produkuje lampy samochodowe.
- Zatrudniamy 65 pracowników z Polski, głównie kobiety na dziale produkcji - mówi Alena Sedlaczkova z firmy Lanex, która w Bolaticach koło Kietrza produkuje różnego rodzaju liny. - Chcemy zatrudnić następnych. Ogłaszamy się w waszym radio, telewizji i urzędach pracy.
- W ubiegłym roku mieliśmy u siebie ok. 350 ofert pracy w Czechach. To bardzo dużo - potwierdza Łukasz Podolski, zastępca dyrektora PUP w Nysie. - Były to oferty głównie z branży samochodowej, ale też np. z firmy Toulex, która produkuje kontenery, a znajduje się bardzo blisko Głuchołaz. Docierają do nas nawet firmy z rejonu Nahodu.
- W ciągu roku mamy od kilku do kilkunastu ofert na stanowiskach spawacz, ślusarz, elektryk, pracownik produkcji, kierowca - mówi Krzysztof Mulik z PUP w Prudniku. - Czeskie firmy nie stawiają specjalnych wymagań dotyczących znajomości języka. Do nas zwracają się o zorganizowanie spotkań z bezrobotnymi i uczestniczą w targach pracy.
Zarobki w Czechach są nieco wyższe niż w Polsce, choć specjaliści w tych branżach i u nas znajdą szybko zatrudnienie. Można zarobić tam średnio od 15 do 35 tys. koron (2,4 do 5,5 tys. zł brutto). Poza tym czeskie firmy zachęcają opieką socjalną - oferują nawet bezpłatne zakwaterowanie, a przynajmniej pomoc w szukaniu mieszkania, dopłaty do posiłków w firmie.
Bezrobocie w Republice Czeskiej spadło ostatnio do nieco ponad 4 procent, dla tamtejszych firm brak rąk do pracy staje się barierą rozwojową. Tymczasem Polacy mieszkający przy granicy często i tak szukają dla siebie zatrudnienia w rejonie Opola czy Wrocławia, czyli 50 - 70 km. od domu.
60sekundBIZNESU - o bezrobociu i trudnościach w zatrudnianiu ludzi