Ubiegły piątkowy wieczór. Miliony Polaków zasiadają przed telewizorami, kierowcy włączają samochodowe radia: skacze Adam Małysz!
Nasz mistrz Adam szykuje się do lotu, serca przestają bić. - Oczy i uszy wszystkich w Polsce myślą, co zrobi Małysz! - słyszę głos komentatora radiowej "trójki". Adam leci... Dziennikarz z innej rozgłośni, tym razem lokalnej, krzyczy głosem pełnym miłości: - Ten kombinezonik Adama! Ten kombinezonik przypomina mi garniturek do pierwszej komunii świętej! Adam skoczył. Dziennikarz krzyczy dalej: - On teraz aż się przewrócił z radości i on nie mógł nawet wstanąć! _Pro-szę Pań-stwa, cóż to był za szok! Przepraszam, skok.
Skoków takich, a raczej wyskoków językowych, jak się okazuje, mamy sporo. Historia sportu jest długa, a niektórzy - internauci chociażby - na językowe niechlujstwo są szczególnie wyczuleni. Przeszukuję internetowe strony i pękam ze śmiechu:
"Jadą. Cały peleton, kierownica koło kierownicy, pedał koło pedała" - czytam. Komentatorzy sportowi wychodzą chyba z założenia, że tekstów
z podtekstami
nigdy nie za wiele. Ale, ale... Znajduję jeszcze inne zdania. Bohdan Tomaszewski miał powiedzieć: - _Pani Szewińska nie jest już tak świeża w kroku, jak dawniej, a Dariusz Szpakowski: - Włodek Smolarek krąży jak elektron koło jądra Zbyszka Bońka. Ciekawe, jakby zareagowała Swietłana Fomina, gdyby usłyszała że jest "bardzo doświadczona i dużo daje". Albo Stefan Lewandowski na słowa relacjonującego bieg na 800 metrów komentatora, który powiedział tak: - Widać wielkie ożywienie w kroku Lewandowskiego. Takie rzeczy, na radiowej antenie!
Wydaje się zresztą, że komentatorzy doskonale znają nie tylko swój fach, ale i, bynajmniej, nie zawsze rodzime, zawodniczki.
Włodzimierz Szaranowicz o pływaczce Otylii Jędrzejczak: - Mówię państwu, to jest naprawdę niezwykła dziewczyna. Dwie ostatnie noce spędziła poza wioską.
Artur Szulc o kajakarce Josefie Idem: - Jeszcze trzy ruchy i Włoszka będzie szczęśliwa.
Bo, proszę państwa, dziennikarze lubią sobie miło pogawędzić. Na przykład, niekoniecznie starsi, panowie dwaj z TVP:
- Jest jak Szarmach, o którym mówiło się kiedyś, że wsadzał głowę tam, gdzie inni bali się wsadzić inne rzeczy...
- A konkretnie nogę - potwierdza drugi.
Niejeden dziennikarz, chociażby Bohdan Tomaszewski, lubi też, jak na prawdziwego mężczyznę przystało
nazywać rzeczy po imieniu
- Szurkowski to cudowne dziecko dwóch pedałów - tę wpadkę Tomaszewskiego wszyscy doskonale znają, a internauci ją skrzętnie zapisali.
A jak już przy sprawach domowych jesteśmy. Dumą miłośników sportu powinna napawać dogłębna wiedza komentatorów na temat życia prywatnego zawodników. Na przykład pana J. - nie będziemy wymieniać jego nazwiska - który stwierdził: - Ten rok był pełen wyrzeczeń dla Renaty Mauer... W kwietniu wyszła za mąż. Albo Szpakowskiego: - Córka już wie, który jest tata w sensie żużla czy dziennikarza z Eurosportu: - Grzybowska jest już bardzo zdemoralizowana.
_Odgadywanie stanu ducha też stoi na wysokim poziomie ("Ellis, gdy grał w Denver, znakomicie czuł się w trumnie" - relacja z meczu koszykówki, Wizja Sport).
Przy takich stwierdzeniach nawet homeryckie porównania Andrzeja Kostyry z Polsatu ("Holyfield jest dzisiaj wolny jak ketchup", "Marin jest jednak bardzo powolny. Przypomina wóz napełniony kapustą") czy pomyłki Zdzisława Zakrzewskiego z TVP ("wchłonięty przez telefon", zamiast przez - peleton) nie robią wrażenia.
Wrażenie robi za to wiedza o hibernacji: - Mam nadzieję, że po zamrożeniu nadal będzie nadawał się do gry, i troska o zdrowie pływaków startujących w Igrzyskach Olimpijskich: - Jak oni muszą się męczyć w tym basenie! Jaka ta woda mokra!
Dziwią też nadprzyrodzone zdolności niektórych komentatorów. Jerzy Klechta: - _Kamerun grał z ikrą Bożą, Dariusz Szpakowski: - Popatrzmy na jego przytomność umysłu czy: - Jeszcze 18 sekund do końca Szweda Berqvista.
Zdarzają się też, przepraszam za wyrażenie,
śmierdzące tematy
Bo jak określić tekst dziennikarza z Wizji Sport: "Franciszek Smuda zbyt radykalnie przeczyścił swój zespół"? Albo Dariusza Szpakowskiego, który powiedział wprost: - Puścił Bąka lewą stroną..., no jak?
Zauważam jeszcze jedno - krew, dużo krwi. Komentatorzy z dziką satysfakcją przekazują, że: - Jest! Niemka traci głowę!
"W zespole wojskowym rozstrzelał się Nyćkowiak" - czytam o hokeiście. To smutne, bardziej nawet niż: - Trzeba wybrać: uroda albo sztanga. Wróbel wybrała tę drugą ewentualność.
Dobrnęliśmy więc do "dokopywania". I tu internet już nie jest potrzebny, bo mamy olimpiadę na żywo. W telewizyjnych relacjach aż się roi od "czułych słówek". - A teraz zobaczymy już tylko zawodniczki egzotyczne, czyli takie, które się nie liczą. Albo: - Norwegowie stoją ze spuszczonymi głowami. Nic dziwnego. W tym roku prezentują się fa-tal-nie. Nie sądzę, żeby dobrze poczuł się Tomek Pochwała, gdyby usłyszał to, co miliony telewidzów: - No, trzymaj się Tomek. Ale przyznam, że nie spodziewam się tu niczego wielkiego.
Dostaje się też publiczności. Kiedy przed kilkoma dniami skoczkowie walczyli w konkursie drużynowym, a jeden z polskich reprezentantów niezbyt sobie radził, entuzjazm tłumu komentator telewizyjnej "jedynki" skomentował tak: - Więcej tu programowego podskakiwania niż radości.
A mnie od niewygodnego siedzenia przed telewizorem, który "widzę w zasięgu wzroku" zaczęły boleć kości i głowa.
PS. Większość cytatów pochodzi z internetu.
Czułe słówka
Joanna Grzegorzewska
Wykręcają się języki sportowych komentatorów, pomyłki zapadają w pamięć, a Igrzyska Zimowe w Salt Lake City wciąż jeszcze trwają...