Rosyjski oligarcha jest jedną z osób, które zostały objęte sankcjami nałożonymi przez Unię Europejską pod koniec lutego. Jak poinformowała firma TUI Group, celem ich wprowadzenia jest uniemożliwienie zbycia udziałów w firmie, a także realizacji jakichkolwiek wpływów i zysków z inwestycji.
– Aleksiej Mordashov nie ma dostępu do akcji, ani żadnych zysków i wpływów w międzynarodowym koncernie TUI Group. 2 marca zrezygnował z członkostwa w radzie nadzorczej TUI z efektem natychmiastowym – przekazała nam firma TUI Group.
Wcześniej specjalne oświadczenie skierowane do pracowników opublikował prezes Grupy TUI Fritz Joussen. Zauważył, że Mordaszow jest udziałowcem firmy od 15 lat i posiada około jednej trzeciej udziałów. – Dwie trzecie naszych akcjonariuszy pochodzi z Niemiec, Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, a część stanowią fundusze – napisał prezes. Dodał, że choć Rosjanin jest jednym z 20 przedstawicieli rady nadzorczej, to firma nie jest zarządzana przez nią, ale przez zarząd.
– W obliczu brutalnej inwazji Rosji na Ukrainę chcielibyśmy wyrazić naszą solidarność z Narodem Ukraińskim i przyłączyć się do pomocy, przekazując 150 000 złotych poprzez Polską Akcję Humanitarną (PAH). Bezpłatnie udostępniamy również obywatelom Ukrainy, którzy w obecnej sytuacji nie mogą wrócić do swojej ojczyzny, a przebywają teraz np. w Turcji, Egipcie i innych krajach, które mamy w ofercie, miejsca na naszych rejsach czarterowych do Polski – poinformowało 27 lutego TUI Poland.
Krytyczne uwagi i zapowiedź bojkotu firmy pojawiły się na profilu TUI oraz w grupie „TUI Poland – pytania i odpowiedzi”. „Nigdzie z wami nie lecimy, żadne pieniądze tego nie zmienią”, „nigdzie się z Wami nie wybiorę – wspierajmy Ukrainę każdym możliwym czynem gestem i wyborem” – to tylko dwa komentarze spośród wielu podobnych. Nie wszystkie nadają się do cytowania. Ale też wielu internautów zauważa, że taka postawa to przesada i dobrze ocenia działania firmy w zaistniałej sytuacji.
Internet a rzeczywistość
Czy internetowa zapowiedź bojkotu będzie miała przełożenie na sprzedaż wycieczek w Bydgoszczy? W tym momencie trudno to ocenić. Biura własne TUI oraz współpracujące z nim firmy nie udzielają informacji na temat aktualnego zainteresowania ofertą. Dla pani Marty z Fordonu informacja o tym, że bojkot rosyjskich oligarchów może mieć przełożenie na jej plany wakacyjne, była dużym, bardzo nieprzyjemnym zaskoczeniem.
– Wybieram się z rodziną do Hiszpanii we wrześniu. Dałam się skusić ofertą TUI już w listopadzie ubiegłego roku i wpłaciłam w promocji sporą zaliczkę na 4 dorosłe osoby – opowiada bydgoszczanka.
– Zawsze roztropnie podchodzę do zakupu wakacji, ale to biuro nie budziło moich zastrzeżeń, kojarzyłam je wyłącznie z Niemcami. Teraz jesteśmy w kropce. Ze względów moralnych, ale i finansowych. Wyobrażam sobie, że biuro podróży, jak każdy biznes, może odczuć perturbacje w czasie wojny. Staramy się być jednak dobrej myśli – i że rosyjski kapitał zostanie odcięty, i że uda nam się ocalić pieniądze. O samych wakacjach przestaliśmy teraz myśleć.
