https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czy policja musiała przegrać na ostatniej prostej z Rutkowskim?

ROZMAWIAŁ JACEK DEPTUŁA [email protected]
Krzysztof Korsak/Gazeta Lubuska
Czy działania Krzysztofa Rutkowskiego i jego ludzi obnażyły nieudolność policji? Nasz dziennikarz rozmawiał o tym z Marcinem Berentem doktorantem z Katedry Prawa Karnego i Polityki Kryminalnej UMK.
- Patrzę na sprawę Rutkowskiego i jako obywatel, i prawnik - mówi Marcin Berent
- Patrzę na sprawę Rutkowskiego i jako obywatel, i prawnik - mówi Marcin Berent Jarosław Pruss

- Patrzę na sprawę Rutkowskiego i jako obywatel, i prawnik - mówi Marcin Berent
(fot. Jarosław Pruss)

- Czy samotny szeryf Krzysztof Rutkowski obnażył nieudolność policji?

- Rezonans tej sprawy w społeczeństwie jest gigantyczny, a podłoże emocjonalne ogromne. Usiłuję nie dać się złapać w medialne pułapki, bo mamy do czynienia z dwiema fundamentalnymi kwestiami: obiektywnej oceny prawnej oraz subiektywnych osądów społeczeństwa. Po komunikacie prokuratury w Katowicach o ewentualnych zarzutach wobec Rutkowskiego usłyszałem: "Nie dość, że policja jest nieudolna, to jeszcze chcą go pociągnąć do odpowiedzialności!". To uświadomiło mi, jakim problemem jest komunikacja między prawnikami a społeczeństwem. Gdyby pan mnie zatrzymał na ulicy i zapytał, co sądzę o policji i roli Rutkowskiego, to z punktu widzenia obywatela pogratulowałbym mu i zapytał, na co policja wydała pieniądze podatników? Odbiór społeczny jest bowiem taki: mamy kryminalne wydarzenie budzące potężne emocje, a społeczeństwo oczekuje jednego - efektu. Ludzie nie pytają kto i jakimi metodami sprawę rozwiązał. Ich interesuje efekt, a to dał Rutkowski. Obywatele myślą, że jak nie można szukać sprawiedliwości zgodnie z prawem, to szeryf powinien wyciągnąć
colta i strzelać z biodra
.

Przeczytaj także:Konflikt Rutkowski - Policja zakończy się w sądzie

- A jeśli zapytam prawnika?

- Rozumiem gorzki ton policji, bo ona nie działała jak dzieci we mgle. Jeśli już, to Rutkowski. Jego metody pracy i te dozwolone policji to dwa światy. W sytuacji, kiedy ginie dziecko setki policjantów szukają zaginionego, pracuje sztab ludzi. Istotą pracy policji jest to, że nigdy nie ma jednej wersji zdarzenia - musi pojawić się ich wiele. Organy ścigania muszą też brać pod uwagę udział członków najbliższej rodziny. To abecadło prokuratora i policjanta, o którym można przeczytać w każdym akademickim podręczniku kryminalistyki. Policja nie mogła, jak chce Rutkowski, nocować u osób, którym za chwilę mogą postawić zarzuty i indagować je w sposób prawnie niedozwolony.

- On jednak upiera się, że policjanci zakładali wyłącznie wersję uprowadzenia. Śledczy byliby tacy ograniczeni?

- Nie chodzi o inteligencję policjantów, tylko o procedury, które powinni znać już studenci prawa. W takiej sprawie działanie policji musi być niejawne i prowadzone według logicznego, spójnego planu. Mówi Rutkowski, że "przycisnął" kobietę, a wyszkoleni funkcjonariusze tego nie potrafili. Otóż nie! Kodeks postępowania karnego wyraźnie określa zasady prowadzenia przesłuchania. Pytania sugerujące odpowiedź czy oświadczenia złożone w warunkach wyłączających swobodę wypowiedzi - nie mogą stanowić dowodu!

- A blef Rutkowskiego?

- Jeśli policja działałaby w ten sposób - pół biedy gdyby się jej udało. A jeśli nie? Media krzyczałyby, że policja zastrasza ludzi i stosuje niedozwolone metody. O ile wartość poznawcza nagrania, w którym kobieta wyjawia prawdę, jest ogromna, o tyle już wartość dowodowa - żadna. Do tego dochodzi kwestia podstępu - prawo tego nie wyklucza, ale dobry adwokat może wyeliminować z procesu taki dowód.

- To dlaczego policja rzeczowo o tym nie informowała?

- Zupełnie inny cel miało działanie Rutkowskiego, a inny - organów ścigania. Detektyw ustalał okoliczności sprawy i szukał dziecka - na tym jego rola się wyczerpywała. A dla policji to zaledwie pierwszy etap - działając musiano myśleć dalej - o sprawcy. Detektyw robił wszystko w świetle kamer. Inspektor Sokołowski nie może stanąć w ciemnych okularach na scenie mając za plecami komandosów w kominiarkach i mówić o tym, co policja już wie. Rutkowski to typ szeryfa z Dzikiego Zachodu, za którym stoją ludzie od medialnych spektakli. W tej pozie nie ma nic złego, tyle że nie służy ona wyjaśnieniu prawnych aspektów sprawy. Dlatego tak mocno oddzielam płaszczyznę emocjonalną od prawnej.

- Rutkowski miał prawo "wejść do akcji"?

- Zgodnie z prawem policja nie ma monopolu. Ustawa o usługach detektywistycznych precyzuje kompetencje agencji, ale detektyw nie ma pełnej swobody działania. W przypadku Rutkowskiego dochodzi jeszcze wątek braku licencji i bezprawnego wpływania na świadka. Ale problem w czym innym - ta sytuacja obnażyła słabość państwa. Nie dlatego, że policji się nie udało to, co szeryfowi. Pozwolono, by on dyrygował śledztwem stosując metody z pogranicza show i kuglarskich sztuczek i by to on nadawał ton śledztwu. Nikt w porę nie zareagował na to, co robi. A batalia rozpocznie się dopiero teraz, by ustalić rzeczywiste okoliczności śmierci dziecka. I teraz może okazać się, jakie następstwa miały "akcje" Rutkowskiego. Twierdzę, że on mógł utrudnić śledztwo - wychwytywał tylko to, co jest efektowne i ogłaszał w mediach.

- Co w tym złego?

- Prawnik odpowie, że zburzył sekwencję czynności operacyj- no-kryminalistycznych. Jestem nieomal pewien, że śledczy byli blisko rozwiązania tej części sprawy.

- Telewizyjne starcia Sokołowskiego i Rutkowskiego nie przypominały panu pojedynku nieudolnego gliny ze szlachetnym rewolwerowcem?

- Jeśli zestawić Rutkowskiego i rzecznika policji - to ich rozmowy były jak zderzenie pociągu towarowego z maluchem. Sokołowski to człowiek na właściwym miejscu, rzeczowy, powściągliwy, znający się na swej pracy, ale medialnie - w zestawieniu z kowbojem - wypada blado. Oglądając jego starcie z Sokołowskim - jako rozemocjonowany obywatel - dałbym mu wiarę. Jednak inspektor policji nie może pozwolić sobie na taką swobodę wypowiedzi, jak prywatny detektyw. Rutkowski ma niezwykłą łatwość poruszania się w mediach. Na ile to autentyczne, a na ile reżyserowane - to inna sprawa. Ale koniec końców to przede wszystkim świetny biznesmen: zarabia pieniądze, robi sobie reklamę, a przy okazji niektórym pomoże.

- I dlatego po przyznaniu się kobiety film pojawia się w tv?

- Jeśli Rutkowski miał już tak istotne nagranie, to powinien je przekazać policji i czekać - nawet wtedy, gdyby w jego subiektywnym przekonaniu śledczy nic by z tym nie zrobili. Ale Rutkowski nie miał interesu - on swoje zrobił. Rutkowskiego już nie interesowało, czy zachowania tej kobiety to zamiar rozegrania publicznej tragedii i próby zrzucenia odpowiedzialności.

- Podziękowałby pan Rutkowskiemu na miejscu komendanta policji?

- Nie, jako obywatel dałbym mu medal za zasługi, ale jako prawnik musiałbym pokazać mu żółtą, jeśli nie czerwoną kartkę. Działalność policji oceniam z uznaniem, ale nie najwyższym. Z drugiej strony tutaj chyba uległem medialnej nagonce na organa ścigania: bo co to znaczy, że "policja mogła działać lepiej"? To pusty frazes. To, że komuś udało się uprzedzić policję na ostatniej prostej, nie świadczy o tym, że mogła działać ona lepiej! Mówiąc obrazowo - sytuacja trochę przypomina mi rajd samochodowy. Policja prowadzi przez setki kilometrów, Rutkowski może i czasami ją wyprzedza, ale przed metą ładuje się za kierownicę policyjnego samochodu i wpada na metę jako zwycięzca. Gdyby jeszcze wjechał na metę w radiowozie - nie byłoby najgorzej. Ale jeśli wierzyć zapewnieniom Sokołowskiego, to Rutkowski zdążył przemalować policyjne barwy na logo swej firmy i otworzyć szampana na koszt organów ścigania.

- Pana zdaniem - jako obywatela - matka mogła zabić?

- Pan to pytanie może zadać, a ja nie mogę na nie odpowiedzieć, a moje emocje są sprawą drugorzędną. Jeśli okaże się, że był to nieszczęśliwy wypadek - to Rutkowski będzie górą, bo wyjaśnił sprawę. Natomiast jeśli sprawy zajdą dalej - można spodziewać się przeciwnej reakcji. W ostatecznym rozrachunku cała dyskusja redukuje się w istocie do wyboru - skuteczność za wszelką cenę albo legalizm. Może nieco wolniejszy, ale zapewne równie skuteczny.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Mal., co Ty pieprzysz?! Po co te laurki dla Berenta, skoro on taki kolorowy nie jest? OK, nauczył nas prawa karnego, pokazał jak myśli prawnik i wskazał drogę na przyszłość w czasach bezrobocia i potrzeby naszej specjalizacji i to są jego zasługi, ale za jaką cenę??? Nie pamiętasz już jak siedziałaś nad karnym, podczas gdy inni imprezowali i mieli zalkę za obecność u innych? Przecież okres studiów to też okres wolności... Tobie może się to przydało, ale mi po co? Z karnego mógłym być profesorem po zajęciach z tym fanatykiem, ale co z tego, jak nie umiem nic więcej, a po moim kierunku trzeba coś innnego, np. administrację? Poza tym jakie on miał podejście? Pamiętasz jak przyniósł jakiś raport z Warszawy o prognozie zatrudnienia w naszym zawodzie na przyszłość, mówiąc, że tylko najlepsi z nas znajdą pracę po studiach? A jak ja się najlepszy nie czuję to co, mam zrezygnować ze studiów i pójść zbierać śmieci tylko dlatego, że jakiś magister tak uważa??? Jak Berent ma takie podejście, to niech uczy w Niemczech (bo tak mu się chyba marzy), albo gdzieś w oxfordzie jak ma takie standardy, bo póki co pracuje w Toruniu a tu jest spokój i kultura, a nie zapier***anie w jego stylu! Dla mnie ten gość jest tragiczny, bo jak coś się chciało to nic nie można było załatwić tylko regulaminy i zgody dziekana, a człowiek się nie liczył tylko zgoda dziekana, bo on nie chciał nic pójść na ręke choć mógł to zrobić i nikt by się nie przyczepił że na coś oko przymknał. Ja tam nie wiem, co on tam na biurku trzymał tylko mnie ciekawi, skąd zwykły magister (tak tak,bo dr to on nie jest) ma taką brykę ( (zresztą to on ma więcej samochodów) i wogóle wozi się z takimi bajerami na które z kasy asystenta napewno go nie stać! OK może ma bogatego tatusia (pewnie jakiego adwokata albo innego ministra sprawiedliwości) ale może niech tego nie manifestje zajmując 2 miejsca na parkingu, bo inni doktoranci busem na wydział przyjeżdzają. Ogólnie dla mnie: dobry dydaktyk, ale zbyt wymagający, sprawiedliwy gość, ale prucho, które patrzy tylko na regulamin a nie na problemy ludzi. Gupi to pewno
Ie on nie jest, ale niech niech nie paczy na ludzi jak na siebie bo nie każdy ma takie możliwości jak on!! Ogólnie więc nie chcę być świnia, ale Berent to ma chyba za wysokie wymagania, ale nie mówię, że coś tam potrafi i czegoś mnie tam z karnego nauczył. Tylko po co mi karne jak ja prawnikiem i tak nie będe???
Buzi, Mal.;-)
M
Mal.
Heh, moze i jestem troche zapoznona w temacie ale i ja cos chetnie dorzuce w kwestii pana marcin berent. Wiec mialam okazje troche go poznac w koncu przez kilka miesiecy mialam z nim zajecia (swoja droga nie wiem czy berent jest juz doktorem jak bylam jego studentkom byl tylko magistrem, tak tak wiem ze szybko otworzono mu przewod i wogle to on mocny byl ale nie wiem czy mozna go juz tytulowac doktorem). Ja nie wiem czy on mial racje w tym wywiadzie na zajeciach nigdy o tym nie wspominal. Ogolnie to nie byl latwy facet, latwiej bylo zdac egzamin u profa niz cwiki u niego. Z wygladu tez przypominal raczej gestapowca a jak bylam u niego w gabinecie to widzialam na biurku jakies papiery z agencji wywiadu i kwity na bron palna z policji na jego nazwisko... dziwna sprawa:-/ ale powiem tak jak szlam na studia to bylam wszystkim znudzona nic mnie nie ciekawilo. tylko przez przypadek wybralam zajecia z berentem bo tak mi plan pasowal. Przychodze na pierwsze cwiki nic nie oczekuje... nagle wpada mlody gosc myslalam wogle ze to student... No i sie zaczelo w godzine przerobil tyle co prof w miesiac na wykladach!!! Mocny, szybki, nowoczesny z mega wiedza, patrze przed siebie na tablice a on juz jest za mna i lezy na ziemi (w garniturze!!) udajac chorego psychicznie i tlumaczy cos tam o winie w przestepstwie jak to wyglada... Supcio mega dobre, zrozumialam o co chodzi w tym zawinieniu!!! Gada troche za szybko, skacze po temtach i kaze uczyc sie z niemieckich ksiazek... Ale jak studiowalam administracje to po zajeciach z nim poszlam pozniej na prawo bo mnie berent pasja zarazil do prawa karnego. Dzisia studuje prawo dzieki niemu, berent uwala prawie wszystkich na kolokwiach ale kazdemu pokazuje jego test i tlumaczy co bylo zle. Najpierw myslalam zw gosc przegina ale jak mnie ulal to poszal do niego, on wytlumaczyl moje bledy i wtedy pomyslalam ze to bylo takie oczywiste jak moglam tego nie wiedziec potem nauczylam sie tego jeszcze raz i zdalam na piatke! Ogolnie wiec zgadzam sie we wszystkim co berent w tym wywiadzie powiedzial bo jest spoko i dzieki niemu bede prawniczka!n! Kazdemu zycze takiego wykladowcy chyba ze ktos chce sie na studiach obijac wtedy berenta nie polecam bo on na obijanie nie pozwoli i wogle jest troche trudny ale jak ktos chce sie czwgo nauczyc to niech idzie do niego!!, Dziekuje panie marcinie ze stworzyl pan ze zmnie prawniczke choc z poczatku nie bylo latwo... Mal.
A
A,
Panie Doktorze Berent! Gratuluję Panu trafnej wypowiedzi, która pozwala nam (laikom prawnym) spojrzeć na zagadnienia w innym świetle! To rzeczowa wypowiedź, której podstawy ciężko podważyć… Chodziliśmy razem do ogólniaka i przyznać muszę szczerze, że nigdy Pana nie lubiłem, bo był Pan trudnym facetem i zawsze bronił Pan interesów swoich kumpli, choć (przyznaję) czynił Pan to lojalnie, a też większość ludzi miał Pan po swojej stronie, więc może to ja się myliłem. Ale też uczciwie rzecz biorąc, zawsze był Pan jak szlachetna ryba: mając własne zdanie zawsze mówił Pan prawdę, nawet jeśli większość myślała odmienne – płynął Pan (jak trzeba było) pod prąd, nigdy z prądem, jak zwykłe gówno! Pańskie osiągnięcia też budzą podziw: magister prawa w 3 lata, studia psychologiczne i resocjalizacyjne, liczne nagrody naukowe, to imponujące! Tego Panu gratuluję i chłodzę dla Pana Doktora wódeczkę w nadziei, że kiedyś razem ją wypijemy! Najlepszego, Marcinku!
PS. Nawet w ogólniaku wiedziałem, że masz łeb na karku i będziesz świetnym prawnikiem. Teraz mogę powiedzieć, że jesteś najlepszym jakiego znam, ale pamiętaj (zresztą jak wy wszyscy), że wasz zawód ma także wymiar moralny i trzeba bronić sprawiedliwości, a nie tylko ludzi z kasą! Ty akurat masz zasady (nie wszystkie podzielam), więc wierzę w Ciebie!!!
A.
A
A.
Panie Doktorze Berent! Gratuluję Panu trafnej wypowiedzi, która pozwala nam (laikom prawnym) spojrzeć na zagadnienia w innym świetle! To rzeczowa wypowiedź, której podstawy ciężko podważyć… Chodziliśmy razem do ogólniaka i przyznać muszę szczerze, że nigdy Pana nie lubiłem, bo był Pan trudnym facetem i zawsze bronił Pan interesów swoich kumpli, choć (przyznaję) czynił Pan to lojalnie, a też większość ludzi miał Pan po swojej stronie, więc może to ja się myliłem. Ale też uczciwie rzecz biorąc, zawsze był Pan jak szlachetna ryba: mając własne zdanie zawsze mówił Pan prawdę, nawet jeśli większość myślała odmienne – płynął Pan (jak trzeba było) pod prąd, nigdy z prądem, jak zwykłe gówno! Pańskie osiągnięcia też budzą podziw: magister prawa w 3 lata, studia psychologiczne i resocjalizacyjne, liczne nagrody naukowe, to imponujące! Tego Panu gratuluję i chłodzę dla Pana Doktora wódeczkę w nadziei, że kiedyś razem ją wypijemy! Najlepszego, Marcinku!
PS. Nawet w ogólniaku wiedziałem, że masz łeb na karku i będziesz świetnym prawnikiem. Teraz mogę powiedzieć, że jesteś najlepszym jakiego znam, ale pamiętaj (zresztą jak wy wszyscy), że wasz zawód ma także wymiar moralny i trzeba bronić sprawiedliwości, a nie tylko ludzi z kasą! Ty akurat masz zasady (nie wszystkie podzielam), więc wierzę w Ciebie!!!
A.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska