Mecze eliminacji mistrzostw świata 2026 - najprawdopodobniej, bo umowa nie została jeszcze podpisana - odbędą się na Stadionie Śląskim w Chorzowie. O takiej możliwości pisaliśmy już wcześniej, teraz wszystko wskazuje na spełnienie takiego scenariusza.
Cała historia na dobre zaczęła się na meczu... Górnik Zabrze - Lech Poznań. Obecny na nim minister sportu, Sławomir Nitras, w rozmowie w loży VIP ujawnił, że ceny za wynajem Stadionu Narodowego pójdą w górę. Polityk wiedział, co mówi, bo obiektem zarządza PL.2012+, spółka celowa Skarbu Państwa, podlegającą Ministrowi Aktywów Państwowych. Poziom podwyżki był dla Polskiego Związku Piłki Nożnej nie do przyjęcia. Prezes Cezary Kulesza obawiał się, że konieczność podniesienia cen biletów oznaczałaby kolejną falę krytyki ze strony mediów i kibiców, co jeszcze bardziej skomplikowałoby jego sytuację w związkowej kampanii wyborczej. Z drugiej strony szef krajowej piłki liczył, że w negocjacjach uda się osiągnąć kompromis zadowalający obie strony. Ten optymizm okazał się nieuzasadniony, zwłaszcza, że pomiędzy prezesem PZPN i ministrem sportu doszło do kilku spięć, z których najgłośniejsze dotyczyło projektu wprowadzającego parytet do zarządów związków. Na nic zdał się też próbny szantaż Kuleszy w postaci sugestii, że możliwa jest wyprowadzka z Narodowego na inny obiekt. Nieoczekiwanie dla wszystkich eskalacja osiągnęła punkt, w którym (wciąż z zastrzeżeniem, że najprawdopodobniej) stało się to ciałem.
Dla Kuleszy i PZPN to klęska nie tylko negocjacyjna. Zapowiadane przenosiny na Śląski to posunięcie, które już wywołuje niezadowolenie sponsorów i partnerów, a także wszelkiej maści wpływowych VIP-ów, przyzwyczajonych do stołecznych wokółmeczowych bonusów. W nieco mniejszym stopniu, ale sytuacja jest niekomfortowa także dla Sławomira Nitrasa, który musi się liczyć z faktem, że „nieutrzymanie” reprezentacji w Warszawie (jakkolwiek absurdalnie wygląda to w kontekście faktów) uderzy rykoszetem w prowadzącego kampanię prezydencką Rafała Trzaskowskiego. Jedynym wygranym będzie więc Stadion Śląski i zarządzający nim Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego. No i wiceprezes PZPN i jednocześnie prezes Śląskiego ZPN Henryk Kula, który w kampanii wyborczej też zamierza odegrać istotną rolę.
O całej sprawie oficjalnie nie wie też jeszcze zarząd PZPN, który co prawda nie musi podejmować żadnej uchwały, ale brak informacji zirytował jego członków. Kulesza zapewne przedstawi ją na wtorkowym posiedzeniu.
- Po posiedzeniu zostanie wydany komunikat w sprawie meczów reprezentacji Polski w 2025 roku - oświadczył w imieniu PZPN dyrektor departamentu komunikacji i mediów Tomasz Kozłowski.
Nieoficjalne wieści mówią, że wcześniej dojdzie jeszcze do kolejnego spotkania z operatorem Narodowego, a poniedziałkowy „wyciek” jest przede wszystkim elementem gry negocjacyjnej ze strony PZPN, w której Stadion Śląski odgrywa rolę Marka Papszuna z niedawnych poszukiwań nowego selekcjonera, w których Cezary Kulesza i tak od początku stawiał na Michała Probierza.
- Mogę jedynie powiedzieć, że nie otrzymaliśmy żadnych oficjalnych informacji o zawieszeniu czy zakończeniu rozmów z PZPN. Jeżeli taką informację oficjalnie otrzymamy, to na pewno się do niej odniesiemy - zdaje się to potwierdzać rzeczniczka prasowa PGE Narodowego Małgorzata Bajer w wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej.
W całej sprawie dziwi też fakt, że do tej pory umowa na każdy mecz była zawierana osobno, nie w pakiecie. Tymczasem teraz mowa od razu o czterech spotkaniach eliminacji MŚ 2026 - z Litwą 21 marca, Maltą 24 marca, Finlandią 7 września i Hiszpanią/Holandią 14 listopada plus finale Pucharu Polski. Nie można więc wykluczyć, że Stadion Śląski dostanie na razie pierwsze dwa, a wtedy postawiony pod ścianą Narodowy ugnie się pod presją i jesienią kadra znów wyląduje w stolicy.
