Rzadko spotykany dynamizm i efektowność, walka w kontakcie, wiele bramek i praktycznie żadnych momentów przestoju. Hokej na trawie, a zwłaszcza jego odmiana halowa, wydaje się idealnie spełniać oczekiwania kibiców i TV. Dlaczego zatem w kraju stał się dyscypliną niemal zapomnianą, bez większych perspektyw?
Silni tylko lokalnie
Lokalny charakter, to siła, ale i przekleństwo hokeja na trawie. Klubom z Poznania, Torunia czy Siemianowic pomaga silne zakorzenienie w lokalnej społeczności, dzięki temu wciąż funkcjonuje. Dyscyplina od lat znika z kolejnych miejsc w Polsce, dziś obecna jest w Wielkopolsce, w enklawach pałucko- toruńskiej oraz trochę na Śląsku. Nowych terenów nie zdobywa.
W sumie jest około dwóch 2 tysięcy zarejestrowanych zawodników w kilku kategoriach wiekowych. W tym kontekście nie ma sensu porównywać sukcesu laskarzy z wicemistrzostwem świata szczypiornistów. W piłkę ręczną grają uczniowie w każdej polskiej mieścinie, w hokeja na trawie w zaledwie kilkunastu miejscach w kraju.
Hala to nie trawa
Sukcesu z Poznania nie powinno się nie doceniać, ale nie można także przeceniać. Polacy są trzykrotnymi wicemistrzami świata w hali, ale to raczej rekreacyjna odmiana hokeja na trawie. Na świecie albo w ogóle ignoruje halę (Pakistan, Indie, Malezja) albo traktuje te rozgrywki, jako poligon dla młodych graczy (Holandia, Hiszpania). Rozgrywki na trawie są nieporównywalnie bardziej popularne na świecie, a w nich Polacy znajdują się od lat w odwrocie. Wciąż najpoważniejszym sukcesem jest start na IOl. w Sydney (2000 r - ostatnie miejsce). W finałach MŚ graliśmy po raz ostatni w 2002 r. Wydawało się, że powiew nadziei przyniesie młodzieżowa drużyna, ale po najlepszym w historii MŚ w Singapurze w 2008 roku (10. miejsce), w tym sezonie spadła do grupy B ME i to po turnieju przed własną publicznością.
Związek: bez pomysłu i inicjatywy
Związkowe struktury hokeja na trawie należą do najbardziej skostniałych aparatów urzędniczych w polskim sporcie. Dzięki wsparciu ministerstwa powstają za to kolejne boiska ze sztuczną nawierzchnią, ale związek wciąż imponuje "oryginalnymi" pomysłami i uszczęśliwia kluby organizowaniem HMP w fatalnych warunkach w bliżej niezidentyfikowanych Błaszkach.
Czempionat w Poznaniu pokazał, że aparat działaczowski nie radzi sobie ze współczesnymi wyzwaniami z dziedziny marketingu i promocji. Być może energię działaczy wyczerpała kompromitująca wojenka z najbardziej popularnym portalem branżowym prohokej.pl?
Co po srebrze?
Blask srebrnych medali z Poznania nie powinien więc przesłaniać szarych kolorów codzienności polskich laskarzy. Pomorzanin Toruń, wicemistrz Polski i aktualny lider tabeli, wciąż wiąże z trudem koniec z końcem i nie w stanie stworzyć profesjonalnych struktur. Niewiele lepiej mają się inni. Halowe wicemistrzostwo świata fundamentem odbudowy hokeja na trawie nie będzie. Może jednak stać się impulsem do korzystnych zmian.