Lecznica golubsko-dobrzyńska właśnie podsumowała ubiegły rok. Wydaje się, że sytuacja szpitala się stabilizuje. W tej chwili znajduje się on w najlepszej kondycji od trzech lat. W 2012 r. jego wynik finansowy poprawił się o 880 tys. zł w stosunku do 2011 r. - W 2011 r. strata była tak duża, że nie chciałbym nawet o niej mówić - odpowiada prezes Michał Kamiński.
Co ważne - w ubiegłym roku lecznica ze swojej działalności miała 350 tys. zł dodatniego przepływu gotówki. Prezes zapewnia, że cały czas pracuje nad tym, aby na koniec tego roku było jeszcze lepiej. - Choć pewnym problemem może okazać się obniżenie kontraktu szpitala. Miesięcznie jest on niższy o 20 tys. zł, czyli w skali roku o 220 tys. zł. Ale wierzę, że nasze działania zmniejszające koszty przyniosą efekty - mówi prezes.
Przeczytaj także: Wyremontują szpital w Golubiu-Dobrzyniu
Czy przewiduje zwolnienia? - Nie przewiduję, ewentualnie przesunięcia na inne stanowisko - twierdzi prezes. Załoga szpitala jednak zmniejszyła się o kilkanaście osób. - Ale odbyło się to poprzez naturalne odejścia na emerytury czy wcześniejsze emerytury lub odejścia osób, którym kończyły się umowy na czas określony i nie dotyczyło części medycznej, lecz administracyjno-technicznej - wyjaśnia prezes. Michał Kamiński przeprowadził również zmiany organizacyjne, wydzielając niektóre działalności na zewnątrz. Dla przykładu dezynfekcją zajmuje się wyspecjalizowana firma za 1 tys. zł miesięcznie. Wcześniej szpital kosztowało to... ok. 10 tys. zł. Dlaczego? - Stara metoda, którą my dysponowaliśmy, pochłaniała bardzo dużo energii - wyjaśnia prezes.
Na sesjach rady miejskiej regularnie pojawiają się wątpliwości, czy lecznica zdoła udźwignąć wymagane przez ministerstwo zdrowia inwestycje. - Jeśli nie, zostanie zamknięty - wieszczą niektórzy rajcy.
Ponad połowa projektu została już zrealizowana. Co dalej? Michał Kamiński: - W ciągu najbliższych dwóch miesięcy dotrze do nas sprzęt, m.in. aparat echo, dodatkowe wyposażenie bloku, łóżka na OIOM-ie, a w grudniu rozpocznie się pierwszy etap remontów - albo bloku operacyjnego z oddziałem chirurgicznym i ginekologiczno-położniczym, albo oddziałów zachowawczych.
Szpital dostał na inwestycje dofinansowanie unijne (65 proc.), ale musi zagwarantować też wkład własny. To 35 proc., czyli 800 tys. zł. - Na sprzęt pieniądze wyłożymy z naszych środków, natomiast na remonty chcemy wziąć kredyt. Pozwala nam na to właśnie prawa wyników finansowych spółki - mówi prezes. Liczy również na wsparcie powiatu.
Czytaj e-wydanie »