ALI SIRAGEDIEN
Sudańczyk, absolwent ekonomii Uniwersytetu w Chartumie, prowadzi w Grudziądzu szkołę języków obcych
Oto fragment rozmowy, którą zamieścimy we wtorkowej, papierowej "Gazecie Pomorskiej":
Mieszkańcy Sudanu Południowego głosują w referendum za utworzeniem odrębnego państwa. Chcą oddzielić się od islamskiej Północy, opartej na prawie szariatu.
- Czy to dobrze, jeśli powstaną dwa Sudany?
- Martwi mnie, tak jak wielu moich rodaków, że państwo się podzieli. Jednak to dobre wyjście, by wreszcie zahamować rozlew krwi i walki religijne. Początkowo były to walki na tle ekonomicznym, gospodarczym. Przerodziły się w religijne. Referendum potrwa do 15 stycznia, ale z góry znam wynik: Południe się odłączy. Jestem z północy, z Chartumu. Jestem muzułmaninem, ale uważam, że oni mają prawo do normalnego życia, zgodnie ze swoimi przekonaniami.
- Martwisz się o rodzinę w Chartumie?
- Całkiem spokojny nie jestem. Z rodzicami, trzema siostrami i trzema braćmi utrzymuję stały kontakt, m.in.poprzez internet. Jak mówią, poruszanie się po mieście w ciągu dnia, nie grozi niebezpieczeństwem. Na Południu zaś mam kolegę i wielu nauczycieli. Na razie narzekają, że wszystko podrożało. Relacjonują też, że referendum jest dobrze zorganizowane a głosowanie przebiega sprawnie. Sudańczycy z Południa głosują też w Egipcie, Anglii, Kanadzie, USA, Australii.