Prof. Maria Szyszkowska
Prof. Maria Szyszkowska
Filozof, polityk, senator V kadencji,
wiceprzewodniczącą polskiego oddziału Stowarzyszenia Kultury Europejskiej (SEC). Na Uniwersytecie Warszawskim wykłada filozofię współczesną, filozofię kultury i filozofię prawa. Jest autorką kilkudziesięciu książek, i kilkuset artykułów.
W latach 1993-1997 była członkiem Trybunału Stanu. W wyborach w 2011 r. kandydowała z listy SLD.
- W naszym społeczeństwie jest miejsce dla osób starszych?
- Zupełnie nie ma! Z rozmaitych powodów.
- A w PRL było?
- Z przykrością stwierdzam, że w PRL było, ale nie ma go w nowych czasach, które miały być lepsze.
- Wiele osób uważa, że w PRL starsi mieli gorzej, niż teraz.
- W takim razie albo kłamią, albo nie znają sytuacji z czasów PRL.
Czytaj: Czym w szpitalu smarują chleb? Pacjenci Nowego Szpitala w Świeciu mają zastrzeżenia
- W czym, pani zdaniem, było wtedy starszym lepiej, niż teraz?
- Przede wszystkim był niższy wiek emerytalny. Dla mnie skandalem jest wydłużenie okresu pracy. Twórcy owszem, pracują do śmierci, natomiast w przypadku pracowników fizycznych dłuższa praca godzi w ich zdrowie i życie.
Ponadto wtedy emerytury wystarczały na utrzymanie i leczenie. Poza tym z braku pieniędzy panuje utajony głód, o czym się nie mówi. Ludzie odżywiają się niewłaściwie. Podam przykład - jeśli jest jeden banan, to daje się go dziecku, a nie osobie najstarszej w rodzinie.
- Rysuje pani bardzo dramatyczny obraz sytuacji materialnej emerytów, a kolejne Diagnozy Społeczne pokazują, że oni (renciści w trochę mniejszym stopniu) mają dochody wyższe, niż rodziny z kilkorgiem dzieci.
-Ale większość emerytów ma głodowe emerytury. Na upływ czasu nikt z nas nie ma wpływu i w konsekwencji każdy staje się emerytem. Jest sprawą istotną, by z pobieranych pieniędzy z uposażenia otrzymywać w przyszłości środki materialne, które pozwoliłyby na godziwe utrzymanie. Natomiast posiadanie wielu dzieci jest zależne od woli i rozsądku. Dlatego też uważam, że ich nadmierne rodzenie przez osoby ubogie jest nieodpowiedzialne. Ponadto o wielodzietne rodziny - przynajmniej w warstwie deklaracji - troszczy się państwo zapowiadając kolejne świadczenia
- Nie idealizujemy przypadkiem okresu PRL? Przecież nie tęsknimy za pustymi półkami i kartkami na niemal wszystko.
- Ja nie idealizuję, bo miałam w tamtych czasach kłopoty. Nie mogłam wykładać na uniwersytecie w Warszawie, bo nigdy nie byłam marksistką, tylko kantystką. Miałam ogromne kłopoty.
- Nie było wtedy regularnych waloryzacji emerytur...
- ...waloryzacja to jest fikcja! Co to jest waloryzacja o 10 zł? O 20 zł? To są pozory! Wtedy nie było pozorów, a emerytury wystarczały na utrzymanie. Teraz, w sezonie letnim, ludzie są wyrzucani z mieszkań na bruk dlatego, że nie stać ich na płacenie komornego. Czegoś takiego wówczas nie było. Poza tym, w czasach PRL wiele osób szukało sposobu, żeby nie pracować, a był nakaz pracy. W tej chwili, po trzydziestym którymś roku życia, nawet jeśli ktoś jest doskonałym specjalistą, bardzo trudno mu znaleźć pracę.
- Myślę, że wszystko nie jest takie czarno-białe. A wracając do osób starszych - nie było dla nich choćby takiej oferty zajęć, klubów seniora, uniwersytetów trzeciego wieku...
- Ależ proszę pani, przecież uniwersytety trzeciego wieku powstały w latach 70., w czasach PRL w Warszawie!
- Owszem w Warszawie, ale teraz jest ich ponad 300, także w małych miejscowościach.
- Z tego nic nie wynika! Nie każdy emeryt może sobie pozwolić na opłatę. Wtedy uniwersytety trzeciego wieku były absolutnie bezpłatne.
Nie ulegajmy pozorom. Ja nie mówię o bogatych ale o rzeszy biednych emerytów. Poza tym, teraz dozwolone jest skandaliczne zjawisko, którego wcześniej nie było - reklama lekarstw. Ta reklama jest ogromnie sugestywna.
- Lekarstw czy suplementów?
- Lekarstwa, suplementy - to jest bardzo podobne. Środków do leczenia - tak to nazwę, skoro pani tak mówi.
Ludzie biorąc te lekarstwa chorują, ponieważ lecząc jedno działają negatywnie na inny narząd w człowieku. W czasach PRL nie było reklamy lekarstw.
- Nie było przede wszystkim takiej obfitości rozmaitych środków dostępnych bez recepty.
- A po co tyle?! Były tanie środki, proste, naturalne. W tej chwili lekarze pozostają często na usługach firm farmaceutycznych, bo nikt tego nie kontroluje i zdezorientowani ludzie coraz bardziej są chorzy.
No i jest nowe, obrzydliwe zjawisko. Politycy, publicyści mówią i piszą, że rzekomo emeryci i renciści są obciążeniem dla tych, którzy aktualnie pracują. Jest to ogromne nadużycie, bo obywatel nie ma wpływu na to, co państwo robi z pieniędzmi, które mu co miesiąc zabiera z pensji.
Przecież każdy płaci na swoją przyszłą emeryturę. Mówienie, że aktualne pokolenie pracuje na emerytów i rencistów budzi ogromną niechęć dla ludzi starszych.
- To skrót myślowy. Nasze składki są natychmiast wypłacane obecnym emerytom. Owszem, pracodawca kiedyś płacił za nich, ale zapominamy lub nie wiemy, że cały ZUS to początkowo było tylko 12-15 proc. pensji. Poza tym więcej osób pracowało, a mniej pobierało emerytury.
- Opinia, którą przytoczyłam, jest powszechna i budzi antagonizmy. Nie było tak dużych antagonizmów w czasach PRL między młodszymi a starszymi.
- Nie było tak dużej różnicy w liczebności pokoleń: młodych i starszych.
- Nie o to chodzi! Sam fakt wywoływania konfliktu między starszymi a młodszymi w państwie, które jest katolickie, jest w mojej ocenie, skandalem.
- Czy rzeczywiście chodzi o wywoływanie konfliktu?
- Taki sposób mówienia budzi konflikt i tylko idiota nie zdaje sobie z tego sprawy. Bo nikt nie chce pracować na kogoś, każdy chce pracować na siebie. Kolejna skandaliczna rzecz to, wzorem Zachodu, powstały w uczelniach katedry, które nazywają się, np. katedra kapitału ludzkiego, katedra kapitału społecznego. W środowiskach naukowych i wśród publicystów często używa się określenia "kapitał ludzki" zamiast "człowiek".
- Czyli ludzie zostali sprowadzeni do roli narzędzi, maszyn.
- Ludzie zostali sprowadzeni do roli kogoś, kto wykonuje pracę uzależnioną od potrzeb rynku. Również edukacja ma być dostosowana do potrzeb rynku, co słyszę na Uniwersytecie Warszawskim i w prywatnych uczelniach.
Rynek stał się mityczną siłą, która ma warunkować nawet edukację! Upadek edukacji prowadzi również do negatywnego stosunku do ludzi sędziwych.
- Starsi mają prawo do starości, czy raczej uważamy, że powinni ustąpić miejsca dzieciom? Bo stawiamy na rozwój rodziny.
- Na pewno starsi nie powinni ustępować miejsca dzieciom. Jeśli ktoś w ogóle ma być stawiany na pierwszym miejscu to nie - jak u nas - dziecko, lecz człowiek sędziwy, o którego zdrowie szczególnie trzeba dbać, który ma mniej lat życia przed sobą, niż dziecko.
Poza tym zapomina się u nas o pewnej wartości - o mądrości. Nie twierdzę, że każdy sędziwy człowiek jest mądry - to byłby kompletny absurd! - ale jest oczywiste, że mądrość zdobywa się wraz z wiekiem. Ona wymaga przewartościowania wielu spraw, pewnego dystansu do świata itd. itd. Część ludzi sędziwych jest nośnikiem mądrości. U nas natomiast ceni się nie mądrość lecz specjalistów wąskich dziedzin.
- Kogo pani ma na myśli mówiąc "sędziwy"?
- Nie lubię określenia "człowiek stary". To brzmi nieprzyjemnie, nabrało pejoratywnego znaczenia. We wszystkich moich książkach używam terminu "człowiek sędziwy". Uznaję człowieka za takiego od przejścia na emeryturę.
- To może właśnie określeniu "starość" należy przywrócić wartość?
- Zastanawiam się, czy w ogóle warto mówić o starości? Warto mówić o tym, o czym pisał Gombrowicz w "Dzienniku", a napisał rzecz niesamowitą. Że każdy dorosły człowiek jest podszyty dzieckiem, tylko wypiera się tego i wstydzi. Zamiast mówić o starości, mówmy "człowiek dorosły".
- Obserwujemy teraz zmianę podejścia do osób starszych. Trwa kampania, która promuje ich doświadczenie, dojrzałość, mądrość.
- Nie wierzę w to, że zaczynamy ich doceniać. Nie wierzę dlatego, że jest bardzo trudno o pracę dla starszych i zwyciężają przede wszystkim młodzi, zwłaszcza mężczyźni.
- Jaki pani widziałaby model społecznego życia, w którym starsi odzyskaliby należne im miejsce?
- Przede wszystkim należy zaprzestać twierdzeń, że emeryci i renciści są obciążeniem dla tej części społeczeństwa, która pracuje. To jest punkt wyjścia.
Po drugie - wskrzeszenie wartości mądrości.
A po trzecie - żyjemy w warunkach liberalizmu ekonomicznego, który wywołuje negatywne skutki w psychice człowieka. Wartościowy jest ten, kto może sprostać oczekiwaniom rynku. Liczy się tylko rynek i jego wymagania. To trzeba zmienić. Odrzucić liberalizm ekonomiczny, wrócić do nauk świętego Jana XXIII. Ten system gospodarczy niekorzystnie zmienia psychikę, ponieważ wartościami stają się: zysk, rywalizacja, konkurencja zamiast solidarności, współpracy, przyjaźni.
- Wobec tego warto było 4 czerwca 1989 roku iść na wybory?
(długie milczenie, westchnienie) - W latach 90. wydawało się, że warto, ale potem... Później poszło to wszystko w bardzo złym kierunku.
- Czy starsi są w stanie wywalczyć sobie należne im miejsce w społeczeństwie?
- Nie, na pewno nie. Uważam, że jedyną grupą, która może zmienić stosunek do ludzi sędziwych, są dziennikarze. I mówię to bardzo poważnie. Siła dziennikarstwa jest przeogromna.
Problem tylko w tym, że tak, jak upada edukacja, tak samo upada poziom polskiego dziennikarstwa.
Czytaj e-wydanie »