- W sobotę 12 października na dyskotece w Sępólnie został dotkliwie pobity przez tamtejszą ochronę mój syn - mówi kobieta, która zgłosiła się do naszej redakcji. - Zabrano go do szpitala, wezwano również policję. Zaznaczę że to już kolejna taka sytuacja ochroniarze w tej dyskotece są bardzo brutalni. Policja niestety nic z tym nie robi.
Nocna interwencja w klubie
Tyle ze zgłoszenia. Matka rzekomo poszkodowanego mężczyzny podaje nazwę klubu. Sprawdzamy. Najpierw zwracamy się do policji. I faktycznie w nocy z ostatniej soboty na niedzielę doszło do interwencji policji w jednym z sępoleńskich klubów. Formalnie jednak chodzi - dowiadujemy się - o sytuację z godziny 4 nad ranem, czyli już 13 października.
- Gdy na miejsce przyjechał patrol policji, mężczyzna był już zaopatrywany przez ratowników pogotowia, których wezwano wcześniej - mówi starsza aspirant Małgorzata Warsińska, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Sępólnie Krajeńskim.
Jak się dowiadujemy, mężczyzna został zabrany do szpitala, gdzie między innymi przemyto mu oczy. Z informacji policji wynika, że doszło do jakiejś konfrontacji między imprezowiczem a jakąś inną osobą.
- Czy to była bójka między gościem imprezy i pracownikiem ochrony? - pytamy.
- Nie otrzymaliśmy formalnie żadnego zgłoszenia osoby poszkodowanej w sprawie - mówi st. asp. Małgorzata Warsińska. - Jest na razie przygotowywana notatka z interwencji.
Ochrona użyła gazu
Policjantka pytana o to, czy wcześniej były zgłoszenia dotyczące brutalnego zachowania ochroniarzy w klubie, zaprzecza.
W dyskotece, w której miał miejsce incydent, pracownik przekonuje, że agresywny był mężczyzna, który teraz uważa się za pokrzywdzonego. - To on zaatakował innego imprezowicza - słyszymy w klubie. - Ochrona interweniowała, istotnie, ale tylko po to, by zakończyć tę bójkę. Użyto gazu, by uspokoić agresora.
Dowiadujemy się, że mężczyzna, który został zaatakowany przez "spacyfikowanego" imprezowicza wyszedł innym wyjściem z klubu. Pracownik ma też swoją teorię, dlaczego teraz posądza się ochroniarzy.
- Ten drugi mężczyzna, ten który został zaatakowany przez gościa, wobec którego użyto gazu, był ubrany na czarno. Być może stąd to skojarzenie z nasza ochroną. Jednoznacznie jednak zaprzeczam: nikt z pracowników ochrony nie brał udziału w pobiciu kogokolwiek.
