https://pomorska.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Czysta polityka - Jeszcze jedna karetka

Janina Paradowska Autorka jest publicystką tygodnika "Polityka"

Rząd ma się wziąć za naprawę służby zdrowia. Na początek 150 mln złotych przyznano kilku szpitalom, które znajdują się w najtrudniejszej sytuacji. Przyznano nie bezwarunkowo, mają przedstawić program restrukturyzacji. Trzeba przyznać uczciwie, że prof. Zbigniew Religa obejmując swój resort nie obiecywał natychmiastowej poprawy. Mówił, że potrzeba mu kilku lat. Wydaje się jednak, że najpierw wypada równie uczciwie przedstawić stan obecny. Jeżeli nadeszła godzina prawdy, to niech godziną prawdy będzie ona rzeczywiście. Może się bowiem zdarzyć tak, jak bywało - i to regularnie - w przeszłości: kiedy zaczynają się głośne medialnie kłopoty, szybko stosuje się krótkoterminowe środki zaradcze. Rządzący wiedzą dobrze, że zdrowie to bardzo czuły społecznie punkt, tu wiele można stracić. Wiedzą, a więc wysyłają - jak to trafnie ujęła wicepremier Zyta Gilowska - karetkę ratunkową. Potem zapada cisza i niewiele się dzieje.

W tej godzinie prawdy warto więc byłoby wyjaśnić społeczeństwu jak to się stało, że jeden z wrocławskich szpitali ma 300 mln złotych długów. Kto za to odpowiada. Przecież ktoś tą placówką kierował, brał za nią odpowiedzialność. Jeżeli nie potrafił, nie przedstawił żadnego programu naprawczego, nie podjął odpowiednio wcześniej rozmów z wierzycielami, to jakie poniósł konsekwencje? Nie są to pytania bez sensu, bowiem inne szpitale sobie jednak radziły, a przynajmniej próbowały. Społeczny gniew łatwo jest obrócić przeciwko tym, którzy domagają się zapłaty za leki czy sprzęt. Tak jakby zapomniano, że ten sprzęt ktoś wyprodukował, a więc musiał zapłacić ludziom za wykonaną pracę, zakupić materiały, zainwestować i teraz czeka tylko na to, co mu się po prostu należy. Społeczny gniew łatwo jest obrócić przeciwko komornikom, którzy egzekwując długi wykonują po prostu swój zawód. Solidarność 80 już zaczęła pikietować komorników, jakby to oni byli winni szpitalnym długom.

Cała rozmowa o służbie zdrowia jest u nas mocno zakłamana. Każdy chce z siebie zrzucić odpowiedzialność. Było przecież tyle rządów, tylu ministrów, tylu szefów Narodowego Funduszu Zdrowia, że zawsze można kogoś obarczyć winą, najlepiej poprzedników. Największa wina leży jednak po stronie polityków, którzy nie podejmują na czas decyzji, podejmują je dopiero pod presją. Lub po prostu nie wiedzą, jakie te decyzje powinny być. Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało w swym programie, że chce budżetowego finansowania służby zdrowia, a więc likwidacji NFZ. Nic z tego programu nie zostało. Dlaczego nikt nie czuje się w obowiązku wyjaśnić, dlaczego okazał się niedobry? Przyjęto do rządu prof. Religę, który miał z pewnością pomysły bardziej racjonalne, ale napotkał sporo blokad i niewiele zdziałał. Najwyraźniej nie miał mocnego poparcia premiera i zaplecza politycznego rządu. Nie miał go nawet w sprawie szefa NFZ i musiał zdymisjonować znającego się na finansach Jerzego Millera, gdyż trzeba było posadą wynagrodzić osobę, która zechciała opuścić Platformę Obywatelską. W wielu sprawach widać było iskrzenie między ministrem a jego pierwszym zastępcą z PiS, który zresztą lubił demonstrować swą polityczną siłę. Nie jest więc przesądzone, że gdy minister przyniesie premierowi rozwiązania do zaakceptowania społecznie trudniejsze, czyli jakiś koszyk usług gwarantowanych, projekt ustawy za co i ile pacjent musi dopłacić, które szpitale likwidować, obecne zainteresowanie służbą zdrowia minie. Zwłaszcza że do wyborów będzie coraz bliżej, a komunikat do społeczeństwa brzmieć musi prosto: musicie na służbę zdrowia więcej płacić. Politycy wyjątkowo boją się takich komunikatów.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska