Po prostu dysproporcja między winą i karą była tak absurdalna, że zdrowy rozsądek podpowiadał, że Sejm uchwalając taki przepis palnął piramidalne głupstwo. W uzasadnieniu sędzia Ewa Łętowska przypomniała zresztą orzeczenie europejskiego sądu w Luksemburgu, że nie można tak samo karać za prowadzenie samochodu bez prawa jazdy jak za prowadzenie z prawem jazdy, które trzeba jednak wymienić na nowe. To dość obrazowe i trafne porównanie. Teraz sądy, które będą rozpatrywać odwołania od decyzji wojewodów o tak zwanym wygaszeniu mandatu, otrzymały wskazówkę jak postępować, a Sejm nakaz by ułomne i bezsensowne prawo zmienić. Zmienić tak, aby ten kto odmawia złożenia oświadczenia był karany utratą mandatu, a kto się spóźnił ponosił karę proporcjonalną do przewinienia. Trybunał Konstytucyjny postawił na nogi to co Sejm wcześniej postawił na głowie.
Tak się składa, że obecnie Trybunał Konstytucyjny musi orzekać w sprawach, które mają dużą wagę polityczną. Kilka miesięcy temu napisał swego rodzaju instrukcję obsługi komisji śledczych, czym znacznie zgasił zapał do sejmowych śledztw, potem trochę warunkowo przepuścił ordynację samorządową uchwaloną bez niezbędnego vacatio legis. Przepuścił, zresztą nie jednogłośnie, gdyż uznał, że odraczanie wyborów samorządowych byłoby rozwiązaniem gorszym niż akceptacja ułomnego prawa. Zapowiedział przy tym, że w przyszłości takie ustawy nie znajdą już akceptacji. Teraz czekają nas orzeczenia w sprawie ustawy lustracyjnej, ustawy likwidującej WSI i nakazującej publikację raportu z weryfikacji tych służb czy znoszącej służbę cywilną. Gdzie spojrzeć tam ważny problem o wielkiej wadze politycznej. Od dawna trybunał nie miał zadań tak trudnych i obserwowanych z takim zainteresowaniem, zwłaszcza po licznych atakach rządzących. Przy każdym orzeczeniu zdaje teraz egzamin ze swej wiarygodności i politycznej bezstronności.
Sprawa oświadczeń majątkowych - to trzeba powiedzieć wyraźnie - zapewne nie trafiłaby na wokandę, gdyby nie przypadek Warszawy i oświadczenia prezydent Hanny Gronkiewicz - Waltz o działalności gospodarczej jej męża. Nie przejmowano by się prezydentami czy burmistrzami w mniejszych gminach. Nie mieliby takiej siły przebicia, by ktoś wniósł skargę do TK na przepis w sposób oczywisty wadliwy, niesprawiedliwy i nierozsądny. Dzięki przypadkowi warszawskiemu jest jednak szansa na uporządkowanie prawa wyborczego i wyeliminowanie złych przepisów. Pod warunkiem, że Sejm wreszcie weźmie się za porządkowanie prawa i wykonywanie orzeczeń trybunału. Na razie zaległości ma duże i chęci do naprawy niewielkie.
Wyrok nie spodobał się premierowi, który oczekiwał potwierdzenia konstytucyjności zaskarżonego przepisu. Takie potwierdzenie pozwolałoby na kontynuowanie walki z PO o stolicę. Mielibyśmy zapewne niedługo rządowego komisarza i nowe wybory, czyli czas walki. PiS dobrze czuje się w atmosferze walki i konfliktu. Premier Jarosław Kaczyński powtarza wprawdzie, że marzy mu się czas spokojnych rządów, ale wyraźnie najlepiej czuje się w ostrym politycznym sporze. Zawsze zresztą byłaby jakaś nadzieja na odbicie stolicy, gdzie PiS poniosło najbardziej prestiżową porażkę. I teraz poniosło drugą, choć obalony przez TK przepis nie był autorstwa tej partii. Jednak zaangażowanie premiera i wojewody, który nie czekając na zbliżające się orzeczenie TK wydał rozporządzenie o wygaszeniu mandatu pani prezydent sprawiło, że temperatura sporu wzrosła i werdykt stał się tym bardziej przykry. Dla samorządowców jest to jednak werdykt sprawiedliwy.
* Autorka jest publicystką tygodnika "Polityka".