Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dąbski: - Newsy mają gorszą przyszłość, bo są za drogie

Rozmawiała Lucyna Talaśka-Klich
Dariusz Dąbski 22 lata temu wrócił do Polski. W USA zrobił karierę, ale wolał w swoim kraju prowadzić biznes. Nieraz urzędnicy podcinali mu skrzydła.
Dariusz Dąbski 22 lata temu wrócił do Polski. W USA zrobił karierę, ale wolał w swoim kraju prowadzić biznes. Nieraz urzędnicy podcinali mu skrzydła. Lech Kamiński
Rozmowa z Dariuszem Dąbskim właścicielem i prezesem TV Puls

O Dariuszu Dąbskim

O Dariuszu Dąbskim

Studiował na AWF-ie. W latach 80. minionego wieku był jednym z czołowych judoków w Polsce. Z powodu politycznej zawieruchy nie miał szans, by wziąć udział w igrzyskach w USA, ale do Stanów wyjechał i tak. Pracował tam m.in. jako tre-ner i zawodnik judo. Jednak nie tylko w sporcie odnosił sukcesy. Został modelem, występował w telewizyjnych reklamówkach, był manage-rem sieci klubów fitness. 22 lata temu wrócił do Polski. W naszym kraju pracował m.in. dla Romana Kluski, kie-rował Optimusem. Był preze-sem także w innych firmach: Entertainment System Poland (to jedyny przedstawiciel pro-duktów marki Nintendo oraz Disney), AC&G (to największy partner IBM w Europie Cen-tralnej), w polskim oddziale Fujitsu Siemens Computers, TDC Internet Polska. Był też prezesem Rady Nadzorczej PKN Orlen i Rady Nadzorczej portalu Onet.pl. Od siedmiu lat związany z TV Puls. Wcześniej był członkiem jej rady nadzorczej, teraz - wła-ścicielem i prezesem. Ma 49 lat.

- W Ameryce osiągnął pan dużo - w sporcie i w modelingu. A jednak wrócił pan do kraju i w dodatku zabrał się do robienia biznesu.
- Moja żona też mnie o to często pyta (śmiech). Ona jest Amerykanką. Ale ja czuję się Polakiem.

- Czy to prawda, że Amerykanie zaproponowali panu występ w reprezentacji kraju w judo?
- Nie skorzystałem z tej propozycji. Nie byłem komunistą, ale Polakiem. Dres amerykańskiej reprezentacji by mnie uwierał. Polska jest bliska memu sercu.

- Ale czy to dobry kraj do robienia interesów?
- Tutaj bardzo trudno robi się interesy. Nie mówię tego tylko w kontekście filmu "Układ zamknięty", o przygodach podobnych do tych, jakie mieliśmy w Optimusie, gdy odnieśliśmy sukces, a potem przejechał nas postkomunistyczny walec. W Polsce mamy skomplikowane, nieprzejrzyste prawo, bardzo dużą biurokrację.

- Do współpracy w Optimusie zaprosił pana Roman Kluska. Do Telewizji Puls trafił pan także za jego namową?
- Pan Roman poprosił mnie, żebym pomógł rozwiązać problem. Telewizja była w bardzo złej sytuacji. Inni ludzie wspierali nas kiedyś w trudnych momentach, więc uznałem, że trzeba też innym pomóc. Nie liczyłem na jakąś karierę medialną, na to, by zostać właścicielem tej telewizji. Wszedłem do tego biznesu, żeby ratować. Udało się wyprostować pewne sprawy finansowe, wykupić jednego z udzia-łowców i wprowadzić partnera (News Corporation to spółka medialna założona i kontrolowana przez amerykańskiego miliardera australijskiego pochodzenia, Ruperta Murdocha, która do 2008 roku miała udziały w TV Puls - przyp. red.). To był bardzo duży wysiłek, ale się udało.

Następnie walczyliśmy o zmianę koncesji, żeby była bardziej uniwersalna. To dało większe możliwości kształtowania programu. Dopełnieniem tych starań miała być dystrybucja w postaci cyfrowej.

- No to poczekaliście trochę na cyfryzację w Polsce.
- Długo to trwało. Nasz partner już nie doczekał, bo wybuchł kryzys, a utrzymanie stacji jest bardzo drogie. Wtedy, w stosunku do przychodów i kosztów, było jeszcze droższe. Mieliśmy program informacyjny na żywo, wozy transmisyjne, ponad 200 dziennikarzy, biura w całej Polsce.

- Z programów informacyjnych zrezygnowaliście. Dlaczego?
- Mamy jeden program informacyjny - "Taki jest świat", robiony w kooperacji z amerykańską Fox News.

- Ale bez własnych newsów.
- To się nie opłaca. Przy obecnej dystrybucji w newsy trzeba zainwestować ogromne środki. Telewizja analogowa jeszcze nie została wyłączona w całej Polsce. Z naziemnej telewizji cyfrowej korzysta około 35 proc. Polaków, ale trzeba poczekać, aż wygasną niektóre umowy z kablówkami, platformami cyfrowymi. Wtedy to może być nawet 40 proc. Rynek musi się do końca poukładać i za rok-półtora będzie można ocenić, jakie są koszty i przychody. Dziś trzeba inaczej podchodzić do programów informacyjnych, bo jest duża konkurencja. W telewizji newsy mają gorszą przyszłość. W dobie internetu szybko otrzymujemy najświeższe wiadomości. Są specjalne serwisy, które nam ich dostarczają. To już nie są te czasy, kiedy tak wiele osób czekało na wiadomości telewizyjne, np. o godzinie 19.30. Ale jak zinterpretować newsa? Tego ludzie potrzebują! Co informacja, np. o zamachu podczas maratonu w Bostonie, oznacza dla mnie albo dla uczących się dzieci, organizacji imprez sportowych, walki z terroryzmem itd.? To trzeba wytłumaczyć! Przyszłość mają programy opinii, a nie tylko puste informacje.

- W takie programy zamierza pan inwestować?
- To jest ten kierunek.

- A sport? Czy judoki nie kusi, żeby także takie programy wprowadzić na antenę?
- Ciągnie mnie do sportu, ale prawa do dużych, znaczących wydarzeń są bardzo drogie, za drogie. My chcemy być najlepsi w tym, co robimy. Mamy animacje, seriale, filmy rodzinne. Nie chcemy robić jakiejś tam piątej ligi (z całym szacunkiem dla piątej ligi!), bo nie będzie zainteresowania. Interesują mnie sporty walki i być może uda się wprowadzić je na antenę.

- Pan wciąż decyduje o wszy-stkich zakupach do programu, o każdym filmie?
- Przychodzący do nas do pracy ludzie widzą stację jedyną w swoim rodzaju, która nie jest częścią jakiejś grupy. W Polsce obecne są kanały tematyczne, które dostają ramówki z zagranicy i mają niewielkie pole manewu. Są też stacje ogólnopolskie, które miały dotąd duży zasięg. I gdy przychodzą do mnie ludzie z tej pierwszej lub drugiej grupy - to nie od razu się odnajdują. Potrzebują czasu, by zrozumieć, jak to działa. Albo potrafią robić duże formaty za milion złotych za odcinek lub powtarzane programy takie jak w telewizji płatnej.

Widzowie telewizji płatnej często samotnie oglądają swoje ulubione programy, ponieważ są to głównie kanały tematyczne dla kobiet, mężczyzn, dzieci i dla ludzi o specyficznych zainteresowaniach. Często mama ogląda serial, tata mecz, dzieci animacje, a młodzież siedzi przy komputerze. My chcemy dać rodzinom powód do spędzenia czasu razem, np. podczas oglądania "Pingwinów z Madagaskaru". Można się razem pośmiać, spędzić miło czas. Liczby dotyczące oglądalności wskazują, że to ma sens.

- "Pingwiny" mają największą oglądalność w TV Puls?
- Obecnie tak, jako seria.

- Czy to pan zdecydował, by kupić tę serię?
- Owszem. Jestem w tym projekcie od 7 lat. Najpierw męczyliśmy się z kolegami z Ameryki, którzy byli guru w tym biznesie, mieli recepty na wszystko, ale nie bardzo chcieli słuchać.

- No i okazało się, że te wcześniejsze decyzje w TV Puls nie były do końca trafione. Dlaczego bardziej konserwatywne programy nie sprawdziły się w kraju, gdzie większość obywateli to zdeklarowani katolicy?
- Deklaracje to jedno, a rzeczywistość drugie. Ludzie takich programów po prostu nie oglądali. Może nasi księża wykonują tak dobrą pracę w niedzielę, że ludzie się pozytywnie i duchowo "naładują" na cały tydzień, i nie muszą już oglądać takich programów na masową skalę? Myślę, że w większości Polakom wystarcza modlitwa w kościele i codzienna. Poza tym są tematyczne stacje radiowe i telewizyjne, które wypełniają to zapotrzebowanie. Większość ludzi, gdy wraca do domów, chce się zrelaksować, zapomnieć o codziennych problemach: rachun kach, pracy, szkole. Ktoś, kto zaczyna pracę u nas, musi to zrozumieć. Zwykle trwa to dość długo, więc muszę aktywnie w tym procesie uczestniczyć. Mam nadzieję, że z czasem to się zmieni, ale na razie śpię po kilka godzin na dobę, bo zależy mi, by program był do potrzeb widzów optymalnie dopasowany.

- Czyli zachowuje się pan jak przywódca z waszej sztandarowej animacji - Skipper? Koledzy z branży do niego pana porównują.
- Słyszałem o tym. Ale w telewizji nie ma miejsca na błędy. Nie wiem, czy zachowuję się jak Skipper, ale musiałem się wiele nauczyć. To jest ciężka praca. Nie można się na chwilę zrelaksować, bo widz zaraz skarci, zmieniając kanał pilotem. Do nas ludzie przychodzą na kotlet schabowy, a nie na sushi. Chcemy, by czuli się dobrze, żeby nikt im nie tłumaczył, że jest od nich lepszy, ładniejszy albo pouczał. Bo kiedy przychodzą do karczmy na polski obiad, to nie po surową rybę, nawet jeśli to dla niektórych modne danie.

- Gdyby można było cofnąć czas, wszedłby pan jeszcze raz do tej samej rzeki?
- Musiałbym się zastanowić. Bo wyrzeczenia są gigantyczne.

- Czy to ze względu na polską rzeczywistość?
- Ten rynek jest trudny i regulowany. To nie jest biznes zależny tylko ode mnie. Najpierw słyszałem, że cyfryzacja będzie za dwa lata, później, że za cztery albo siedem. Wiele zależy od polityków. Chodzi np. o finansowanie TVP. Kiedy spada jej oglądalność, przychody z abonamentu, to zaostrza się walka o reklamy i psuje rynek. Politycy tworzą prawo, my niewiele możemy zrobić.

- Roman Kluska powiedział, że co najmniej połowę ustaw trzeba wyrzucić do kosza, by móc stworzyć dobre prawo, przyjazne dla biznesu.
- Tworząc złe prawo politycy odbierają energię i motywację. Owszem, jestem tu wciąż, tworzę i walczę, ale czuję się zawiedziony. Codziennie Polacy muszą zmagać się z absurdami, biurokracją zamiast móc uwolnić swój potencjał i konkurować ze światem. I zgadzam się z Romanem Kluską, że ten system jest bardzo chory

- Nie boi się pan kolejnych sukcesów?
- To co osiągnęliśmy w TV Puls, to dopiero jeden etap i preludium do prawdziwej gry. Stać nas na wejście do pierwszej ligi. Staram się, żeby wykorzystać ten potencjał jak najlepiej. Czasy się zmieniły i chyba już nie ma układów typu: prokurator- gangster-urzędnik, ale biurokracja jest wciąż zabójcza. Jeżeli nie będzie łatwiej, to młodzi ludzie będą nadal z Polski uciekać. Ja kiedyś wracałem szybciej z Ameryki niż do niej uciekałem.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska