https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mieczysław Łuczak: - Wielkopolskie rolnictwo jest kwintesencją krajowego. Mamy dobrze rozwinięte wszystkie segmenty produkcji

Lucyna Talaśka-Klich
Mieczysław Łuczak, prezes Wielkopolskiej Izby Rolniczej
Mieczysław Łuczak, prezes Wielkopolskiej Izby Rolniczej canva, WIR
Rozmowa z Mieczysławem Łuczakiem, prezesem Wielkopolskiej Izby Rolniczej o specyfice wielkopolskiego rolnictwa, także o perspektywach i zagrożeniach.

Spis treści

Wielkopolska, czyli kwintesencja polskiego rolnictwa

W pierwszym dniu Europejskiego Kongresu Odnowy i Rozwoju Wsi w Poznaniu, czyli 8 maja, zorganizowany zostanie dzień Wielkopolski. Będzie okazja, by zaprezentować wasze rolnictwo?

MŁ: W tym kongresie weźmie udział m.in. Christophe Hansen, unijny komisarz ds. rolnictwa, który odwiedzi wielkopolskie gospodarstwa. Wytypowaliśmy dwa - towarowe. Są to rodzinne gospodarstwa, które produkują na rynek.

Jakie jest wielkopolskie rolnictwo?

MŁ: Ono jest kwintesencją polskiego rolnictwa. W Wielkopolsce mamy dobrze rozwinięte wszystkie segmenty produkcji rolnej. Absolutnie nie ujmuję innym województwom, ale w nich gospodarstwa najczęściej specjalizują się w jakimś segmencie produkcji rolnej.

Np. Podlasie to produkcja mleka, Małopolska to głównie małe gospodarstwa, więc tam funkcjonuje manufaktura, rolniczy handel detaliczny. A w Wielkopolsce mamy m.in. dobrze rozwiniętą produkcję trzody chlewnej.

W tej dziedzinie od dawna jesteście krajowym liderem.

MŁ: W Wielkopolsce mamy 33 procent krajowego pogłowia trzody chlewnej. Ale jesteśmy liderem także w produkcji drobiu. Poza tym mamy bardzo dobrze rozwinięty segment produkcji ogrodniczej - szczególnie w powiecie kaliskim i pleszewski.

Około 10 lat temu produkcja ogrodnicza pod osłonami była w tych powiatach tak duża, że znalazła się na poziomie produkcji w Federacji Rosyjskiej. Mamy też bardzo dobre gospodarstwa, w których produkowane jest mleko lub wołowina.

Przybywa gospodarstw stawiających na bydło opasowe?

MŁ: Mamy dużą produkcję wieprzowiny, ale w ubiegłym roku prowadziliśmy nierówną walkę z afrykańskim pomorem świń . Na 42 ogniska stwierdzone wówczas w kraju, aż 23 odnotowano w Wielkopolsce. No i efekt jest taki, że wielu rolników zrezygnowało z produkcji trzody chlewnej i zastąpiło ją produkcją opasów. Zatem chcą kontynuować produkcję zwierzęcą, lecz nie produkcję wieprzowiny.

Nie dziwię się rolnikom. Jeśli nawet mając zdrowe świnie, to po znalezieniu się w strefie z ograniczeniami, zapewne tracili na stawkach w skupie trzody.

MŁ: Owszem, nagle spadła opłacalność produkcji. Dlatego tak bardzo potrzebna jest pomoc, by przetrwać taki kryzys.

Pomoc na przetrwanie kryzysu związanego np. ze zwalczaniem ASF-u?

MŁ: Chodzi o pomoc dla gospodarstw w czasie zwalczania nie tylko ASF-u, ale i np. grypy ptaków. Żeby w okresie, gdy gospodarstwo jest wyłączone z produkcji rolnej, zafunkcjonowała tzw. pomoc postojowa. Żeby rolnik miał gwarancję, że przez dwa, trzy lub sześć miesięcy nie straci płynności finansowej. By mógł utrzymać produkcję zwierzęcą. Przecież - w skali kraju - musimy wyeksportować ok. 30 proc. zbóż, więc utrzymanie produkcji zwierzęcej jest bardzo istotne.

Wielkopolska znana jest z gospodarności. A jakie są gospodarstwa rolne?

MŁ: Wielkopolska jest innowacyjna, przemysłowa i gospodarna. A przede wszystkim rolnicza. Zawsze byliśmy liderem w pozyskiwaniu środków unijnych, nawet w okresie przedakcesyjnym. Dzięki temu mamy bardzo dobrze rozwinięte rolnictwo, którym możemy się szczycić.

Głód ziemi jest tu wyjątkowo silny, a ceny mogą odpychać młodych rolników

Pomimo tego, że macie tak dobre gospodarstwa, to problem z sukcesją dotyka także waszych rolników. Dlaczego młodzi nie chcą przejmować nawet bardzo dobrze rozwiniętych gospodarstw, szczególnie tych z produkcją zwierzęcą?

MŁ: Będę bronił młodych ludzi. Przypomnę, że mamy najwięcej w Europie młodych rolników. Tym, co ogranicza i może zniechęcać do gospodarowania, jest głód ziemi, który w Wielkopolsce jest bardzo widoczny.

Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, w ostatnim kwartale minionego roku grunty orne były najdroższe właśnie w Wielkopolsce. To ponad 95 tysięcy złotych za hektar!

A to średnia stawka za wszystkie grunty, więc za hektar tych klasy I, II, IIIa średnia w Wielkopolsce wyniosła aż 117 258 zł!

Dlatego Wielkopolska Izba Rolnicza kładzie duży nacisk na to, by wszystkie grunty uwalniane, rozdysponowywane przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, trafiały na przetargi (głównie ofertowe), w których wezmą udział rolnicy indywidualni. My, jako izba, pilnujemy, by premiowane były przede wszystkim gospodarstwa prowadzone przez młodych rolników i te, które mają jeszcze produkcję zwierzęcą.

Wysokie są także stawki czynszu dzierżawnego, w obrocie sąsiedzkim również padają wysokie kwoty. Nie ma się co dziwić młodemu człowiekowi, który jeśli zwiąże przyszłość zawodową z rolnictwem, to za ciężką pracę chce mieć taki dochód, który pozwoli utrzymywać rodzinę na odpowiednim poziomie. I aby móc w przyszłości rozwijać to gospodarstwo, a nie tylko wegetować!

A jak się żyje wielkopolskim gospodarzom? Czy mogą spokojnie prowadzić produkcję, czy mają takie problemy jak gospodarz z Łódzkiego, który naraził się sąsiadom z powodu zapachu z chlewni?

MŁ: Chyba będziemy musieli nauczyć się zmagać z takimi problemami. Przecież to już nie jest wieś sprzed trzydziestu, czterdziestu czy pięćdziesięciu lat. Są to obszary wiejskie zamieszkiwane także przez tzw. ludność napływową. Jednak wieś powinna utrzymać produkcyjny charakter.

Czy Wielkopolska Izba Rolnicza interweniuje w takich sprawach?

MŁ: Bardzo często interweniujemy. Ostatnio np. w powiecie międzychodzkim, w którym rolnicy chcą rozwijać produkcję drobiarską, pobudować dużą fermę z dala od terenów zurbanizowanych. Jest tam opór ze strony organizacji ekologicznych, więc rolnicy zwrócili się do nas po pomoc.

Susza. Główny problem wielkopolskich rolników

Z czym jeszcze wielkopolscy gospodarze mają największe problemy?

MŁ: Z suszą. Nie możemy sobie z nią poradzić. Ona pojawia się u nas najwcześniej i pozostaje najdłużej.

Wasza izba opracowała „Wielkopolski program zapobiegania suszy rolniczej”. Jakie są najważniejsze założenia?

MŁ: Ten program zamierzamy zaprezentować podczas konferencji. Mamy szereg konkretnych rozwiązań. Przede wszystkich chcemy uporządkować wszystkie kwestie prawne dotyczącą gospodarki wodnej w naszym kraju. Ona jest porozrzucana po różnych instytucjach, resortach (troszkę w ministerstwie rolnictwa, troszkę w ministerstwie infrastruktury).

Zatem nasze propozycje zmierzają do tego, żeby tym zawiadywała jedna instytucja. Ważne jest, by wspierać retencjonowanie wody, bo mamy najniższy poziom w Europie (zatrzymujemy ok. 7 proc. wody opadowej, zaś średnia w Europie to ponad 25 proc. , w Hiszpanii ok. 40 proc.). Proponujemy, żeby powstawała maksymalna liczba zbiorników retencyjnych, z których rolnicy mogliby wykorzystywać wodę do nawadniania upraw.

Jest jeszcze sprawa związana z zatrzymywaniem wody i ochroną klimatu dotycząca Parku Krajobrazowego Doliny Noteci. Czy to prawda, że macie uwagi dotyczące trwałych użytków zielonych na tym terenie?

Mamy uwagi, ponieważ na terenie Parku Krajobrazowego Doliny Noteci będą pewne ograniczenia dotyczące produkcji rolnej. Inny park krajobrazowy istnieje wokół Poznania, więc mamy już pewne doświadczenia. Tam np. trudniej jest zwalczyć ASF. Nawiązując do utrudnień, to niedawno na stronie Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, opublikowano wykaz terenów, które są objęte normą GAEC 2.

Wielu rolników zdziwiło się, że ich ziemię objęto normą GAEC 2. Dotyczy to także gospodarzy z Wielkopolski?

MŁ: Tak, zdziwiło się także wielu wielkopolskich rolników. Normą GAEC 2 miało być docelowo objętych od 400 tys. ha do 600 tys. ha w kraju, jednak wcześniej była mowa o rotacyjnym systemie, rozłożeniu tego na lata - w pierwszym roku obowiązywania miało to być ok. 134 tys. ha. No i miało to dotyczyć przede wszystkim terenów, które nie są użytkowane rolniczo.

Tymczasem niedawno dowiedzieliśmy się, że normą GAEC 2 już w tym roku objęto 399,9 tys. ha w kraju. Dużo również w Wielkopolsce, w tym sporo terenów użytkowanych rolniczo, np. użytki zielone wykorzystywane w produkcji zwierzęcej.

Zmiany, zmiany... Do czego to może doprowadzić nasze rolnictwo? Jak pan sobie wyobraża wielkopolskie gospodarstwa za dziesięć lat?

MŁ: Jestem optymistą. Pomimo tych wszystkich przeciwności - ekonomicznych i tych związanych z Zielonym Ładem, Mercosurem czy obecnością na tym rynku Ukrainy - uważam, że wielkopolskie rolnictwo sobie poradzi. U nas jest dużo gospodarstw towarowych, które już dziś dobrze sobie radzą nie tylko na polskim, ale i na unijnym rynku.

Czego sobie życzycie?

MŁ: Żeby był dobry klimat do rozwoju rolnictwa. Krajowy rynek powinien być bardziej chroniony przed niekontrolowaną, niezdrową konkurencją. I żeby rolnikom nie przeszkadzać! Tyle mówi się o deregulacjach dla firm. Także w rolnictwie jest ona potrzebna. Rolnik rano, zanim wyjedzie w pole, musi wykonać sporo biurokratycznych obowiązków. Zabrnęliśmy w ślepą uliczkę... Dlatego trzeba odbiurokratyzować nasze rolnictwo, wspierać je, a przede wszystkim nie przeszkadzać!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Rolnictwo

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska