- Nie mogę się doprosić naprawy gwarancyjnej dachu, która została spartaczona całkowicie! Ostrzegam, że ten sam wykonawca zadasza właśnie miejski budynek koszarowy w Świeciu. Jak on to wykona, skoro nie potrafi położyć dachu nawet na małej altance? - alarmuje Kazimierz Wesołowski ze Świecia.
Wszystko gnije
Chodzi o domek na ogrodach „Związkowiec” w Świeciu. - Latem ubiegłego roku nająłem firmę War Bud z Czerska Świeckiego do położenia nowej blachodachówki na budynku działki i domku gospodarczym. Żałuję, że nie poczekałem do pierwszego deszczu nim zapłaciłem za te prace - mówi Czytelnik. - Wkrótce z dachu zaczęło się lać do środka. Musiałem skuć tynk wewnątrz i zaniechać dalszej odnowy domku. Wszystko gnije, nie da się tam mieszkać.
Opinię Wesołowskiego potwierdził w swojej ekspertyzie Ludwik Falaciński, biegły sądowy w dziedzinie budownictwa. Czytamy w niej: „Całość prac dekarskich została wykonana niezgodnie z warunkami technicznymi wykonania i odbioru robót dekarskich i niezgodnie ze sztuką budowlaną. Wykonawca naraził inwestora na koszty nadmiernego zużycia materiałów budowlanych i nie gwarantuje zabezpieczenia obiektów przed powstaniem zacieków.” Falaciński wytyka brak uszczelnienia łączenia dachu z zadaszeniem, źle zabezpieczony komin (sam klej, bez włókna szklanego) i podkreśla, że staranność tych prac „nie odpowiada żadnym normom”. Według niego jedynym wyjściem jest pokrycie dachu na nowo.
Piotr Warmbier, właściciel WAR BUD zapewnia, że dach zostanie pokryty od nowa. - Tłumaczyłem panu Wesołowskiemu, że musimy poczekać aż wyschnie strop. Zadeklarowałem wymianę całego pokrycia właściwym materiałem na swój koszt, a nie tym, który nam dostarczył według własnego uznania. W umowie figuruje zapis, że wykonawca nie daje gwarancji na materiał zakupiony przez zleceniodawcę.
Wyjątkowo trudny klient
Kłopot w tym w tym dach altany jest nachylony pod kątem mniejszym niż 20 stopni. - Przy tak małym spadku sprawdzi się tylko styropapa, ale nie można jej kleić na mokro - powtarza Warmbier. Zaznacza przy tym, że Kazimierz Wesołowski jest wyjątkowo trudnym klientem. - Nęka mnie telefonami nawet o późnej porze. Robi awantury na budowach, które realizuję. Zastanawiałem się już czy nie zgłosić tego na policję. Ponadto nie zapłacił mi jeszcze ponad 2 tys. zł. Wahałem się ze zgłoszeniem tego do firmy windykacyjnej, z którą współpracuję, ale teraz to zrobię.